Unikanie komornika i duże podwyżki. Dyrektor teatru reaguje na zarzuty
O tym, że w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie nie dzieje się dobrze, wiedzieliśmy już od kilku miesięcy. O sprawie poinformowali sami pracownicy, pisząc list otwarty do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W lutym tego roku rozpoczęła się procedura odwołania ze stanowiska dyrektora placówki, znanego z "Na dobre i na złe" Redbada Klynstry-Komarnickiego. Lista zarzutów jest długa.
Jeszcze pod koniec 2022 r. pisaliśmy o niezwykle wysokich nagrodach, jakie Klynstra-Komarnicki przyznał pracownikom teatru. Niedługo potem musieli je oni jednak zwrócić. Głośno o placówce zrobiło się we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to członkowie jej zespołu zwrócili się ze skargą do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pisali oni m.in. o chaosie organizacyjnym w instytucji, niejasnościach finansowych, zwolnieniach, niskich stawkach czy nawet odwoływaniu spektakli z uwagi na niską frekwencję (widownia niekiedy nie była zapełniona nawet w 40 proc.).
"Dyrekcja nie ponosi żadnej odpowiedzialności finansowej za wskazaną przez NIK 'niegospodarność w dokonywaniu wydatków', a nawet corocznie otrzymuje za swoją pracę nagrodę finansową z Urzędu Marszałkowskiego" – pisali m.in. pracownicy w liście do ministra. Teraz, w ramach procedury odwołania "szefa" instytucji, wyszła na jaw lista przewinień Redbada Klynstry-Komarnickiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji
Jakie zarzuty stawiane są Redbadowi Klynstrze-Komarnickiemu?
Do pisma wymieniającego wszystkie przewinienia dyrektora teatru dotarła "Gazeta Wyborcza". Zarzuca się mu m.in. bezpodstawne wypłacanie nagród dla zastępcy dyrektora i pracowników w łącznej wysokości blisko 140 tys. zł brutto, zapłacenie przez teatr zleceniobiorcy wynagrodzenia wyższego niż należne czy wypłacanie głównej księgowej "zaliczek na poczet wynagrodzeń", które następnie nie pomniejszały kwoty wynagrodzenia za cały miesiąc.
Za niezgodne z prawem uznano również wydanie 6,6 tys. zł na śniadania pracowników teatru czy brak kontroli kwot w fakturach pod kątem ich prawidłowości. Klynstra-Komarnicki miał również wydawać zarządzenia sprzeczne z postanowieniami zawartymi w regulaminie pracy i wynagradzania, bez uzgodnienia ich z działającymi w teatrze związkami zawodowymi.
Anonimowa osoba poinformowała także ministerstwo o unikaniu przez dyrektora odpowiedzialności komorniczej (artysta był zadłużony), wykorzystując do tego swoich podwładnych. Aby uniknąć zapłaty, mężczyzna utrzymywał, że w teatrze nie pracuje osoba o nazwisku Klijnstra. Co ciekawe, wcześniej dyrektor przedstawiał się właśnie tą wersją, ale obie – Klijnstra i Klynstra – można uznać za poprawne. W końcu za uchylanie się od płatności komornik obciążył jego zastępczynię karą grzywny w wysokości 5 tys. zł.
Uwagę zwróciły również podwójny wzrost wynagrodzenia głównej księgowej Agnieszki Nowosad i zawarcie niekorzystnej umowy (po stawkach dużo wyższych niż rynkowe) z fundacją prowadzoną przez męża ówczesnej zastępczyni dyrektora teatru, Adrianny Całus. W pewnym momencie, po likwidacji prowadzonych przez teatr bankowych lokat, zniknęło 478 tys. zł. Od lutego 2024 r. została skierowana do placówki kontrola doraźna. Jej wyniki będą znane po zaakceptowaniu wystąpienia pokontrolnego przez Zarząd Województwa Lubelskiego.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Redbad Klynstra-Komarnicki odpowiada na zarzuty
"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z dyrektorem w celu uzyskania komentarza do stawianych mu zarzutów. W długiej odpowiedzi Klynstra-Komarnicki odniósł się do niemal wszystkich. Wcześniej podejrzane wydało się też m.in. wystawienie pod szyldem Teatru im. J. Osterwy w Wilnie spektaklu, w którym nie znalazła się żaden członek zespołu (ale wystąpiła w nim m.in. żona "oskarżonego"). Klynstra-Komarnicki tłumaczył taki obrót spraw napiętym wówczas grafikiem występów, które uniemożliwiały "wysłanie" do stolicy Litwy aktorów z placówki.
Zaznaczył też, że "jako najbliższy teatr współprowadzony przez MKiDN otrzymaliśmy od Ministra Glińskiego misję bycia opiekunem Teatru Studio w Wilnie", który bardzo nalegał na współpracę z polską instytucją. Ostatecznie na festiwalu wystawiono "Zakochane w Polsce". Dyrektor ocenił, że "to, czy w (...) przedsięwzięciu artystycznym biorą udział nasi pracownicy czy nie, o ile jest to z korzyścią dla Teatru i mieszkańców Lubelszczyzny czy wizerunku Lubelszczyzny, nie jest nigdzie zapisane [jako] kryterium oceny poprawności działania Teatru".
W kontekście procedury komorniczej powołał się na przepisy RODO ("Teatr nie miał prawa udzielać informacji podlegającej RODO, jeśli dane komornika były nieprawidłowe"), a na uwagę o dwukrotnym wzroście wynagrodzenia Całus zaprzeczył, aby był on aż tak duży. Wszelkie podwyżki uzasadnione miały być jednak przez zaangażowanie w pracę i odpowiedzialność, z jaką wiązało się stanowisko zastępcy dyrektora.
Do zarzutów o podjęcie współpracy z Fundacją Scytia nie odwołał się on wprost. Zaznaczył jedynie, że w czasie pandemii był to jedyny podmiot, który realizował transmisje spektakli na żywo, i pochwalił się wyróżnieniami i rozwojem w tym zakresie. Z kolei pieniądze, które zniknęły z lokat teatru, zostały przeznaczone na bieżące wydatki instytucji dotkniętej konsekwencjami pandemii. "Przychody Teatru ze sprzedaży spadły diametralnie, w 2020 spadek o 62 proc., a w 2021 spadek o 40 proc. (w porównaniu do przychodów z 2019 r.)", napisał Klynstra-Komarnicki.