Trwa ładowanie...
recenzja
03-06-2013 13:37

Ulubione jedzenie Amerykanów

Ulubione jedzenie AmerykanówŹródło: "__wlasne
d2ivtjn
d2ivtjn

Czy to tylko zręcznie napisane hasło reklamowe, coś jak znane w Polsce „cukier krzepi”? A może jednak zupa Campbella w charakterystycznej puszce, którą uwiecznił Andy Warhol w jednym ze swoich dzieł, to faktycznie pyszne jedzenie, ukochane przez Amerykanów ze względu na łatwość przygotowania i właściwości odżywcze? Odpowiedzi na te pytania można odnaleźć w tej książce. Koncern w zasadzie zaistniał dzięki jednemu produktowi – zagęszczonej zupie pomidorowej, którą PR i marketing sprzedawały tysiącom Amerykanów jako wyrób tak „zdrowy niczym domowe jedzenie”.

Ale w tej książce chodzi raczej o pokazanie historii całej firmy, która jest przykładem doskonałego rozwoju dzięki wyzyskowi pracowników oraz wielu niepopularnym działaniom. Firma powstała w 1869 roku w Camden w New Jersey. Po drugiej stronie mostu już jest duże miasto, natomiast Camden w zasadzie rozwijało się dzięki firmie rodziny Dorrance’ów. Oczywiście dopóki firma się tam znajdowała. Największym twórcą sukcesu firmy, która produkowała pierwotnie jedynie zupę w puszce, był John T. Dorrance. Firma przestrzegała kilku zasad, jedną z nich była kontrola – od produktu (pomidorów), poprzez produkcję, a na marketingu kończąc. Kierownictwo firmy dążyło niezmiennie do obniżania kosztów, aby jak najdłużej utrzymać cenę 10 centów za 10,5 uncji zupy w puszce. Z drugiej strony były dążenia robotników, najczęściej sezonowych, do tego, aby poprawić swoje warunki pracy i zapewnić sobie jakąś stabilność zatrudnienia. Ot, taki dylemat i konflikt interesów.

Początków firmy należy szukać już w 1862, kiedy to blacharz Abraham Anderson otwiera fabryczkę konserwy, a 7 lat później zawiera spółkę z Josephem Campbellem - hurtownikiem i pośrednikiem handlowym. W 1873 Anderson sprzedaje Campbellowi udziały w firmie. W 1882 r. pojawia się Arthur Dorrance, który w 1894 roku został prezesem firmy i stworzył proporcję: 10,5 uncji w puszcze za 10 centów, a cały biznes przejmuje rodzina Dorrance’ów. Pomysł zagęszczonej zupy był kluczowy dla przyszłego sukcesu firmy. Z kolei marketingowo - reklama Campbella była rewolucyjna, ponieważ reklamowała dokładnie pojedynczy produkt spożywczy, a nie przyzwyczajała do marki i jej produktów. Tutaj przekaz był jasny: Campbell to zupa w puszce, obowiązkowo pomidorowa, zdrowa, jak domowe jedzenie.

Był to biznes sezonowy, oparty na sezonowych pracownikach, a Campbell cieszył się opinią najgorzej płacącego pracodawcy, w latach 20. i 30. połowę robotników stanowiły kobiety; w czasie zbiorów pomidorów - także gospodynie domowe i uczniowie szkół średnich. Nawet po latach byli pracownicy opowiadali o wyzysku i zmuszaniu do wyrabiania wygórowanych norm. „Byli pracownicy zakładu Campbell (…) pamiętają też bezustanny huk, wielu robotników na stałe straciło słuch.” „Uderzająco wysoka liczba robotników odnosiła w pracy obrażenia, poczynając od obcięcia palca w maszynie napełniającej puszki przez poparzenia gorącymi konserwami, po urazy pleców i przepuklinę na skutek dźwigania ciężarów.”

d2ivtjn

Zarząd wprowadzał różne normy, aby móc w ten sposób mierzyć wydajność pracowników, jak np. „jednostki B” - „jednostki Bedaux”. Strajki robotników jednak nie spowodowały wycofania tej miary pracy. Za to firma chętniej zaczęła zastępować pracowników maszynami.

W czasie II wojny światowej, dzięki kontraktom na zaopatrzenie sił zbrojnych, Cambpell poszerzył ofertę o racje C, czyli gulasz mięsno-warzywny. Kontrakty rządowe stanowiły ponad połowę produkcji, a sama firma rozpoczęła „przygodę” z zupami w proszku i w kostkach. Mimo wojny firma nie ucierpiała z powodu przydziału blachy właśnie dzięki kontraktom na zaopatrzenie armii amerykańskiej.

W zasadzie Campbellowi amerykańskie firmy zawdzięczają parę rozwiązań. Firma różnicowała załogę – płeć, wiek, rasa i pochodzenie etniczne pozwalało jej bowiem kontrolować wysokość wynagrodzeń, albo raczej utrzymywać je na niskim poziomie. Gospodynie domowe, emigranci czy nieletni nie byli skłonni do strajków, bowiem zależało im na pracy jako takiej. W 1944 roku Campbell przyjął do pracy pierwszego Afroamerykanina, podobnie nie ze względów humanitarnych, ale raczej po to, aby sprawdzić, czy może liczyć na nowy „segment” pracowników. Mało tego - „nawet wojsko pomagało uzupełniać braki załogi, udzielając urlopów żołnierzom, marynarzom i strażnikom morskim, by produkcja zupy i racji C trwała nieprzerwanie.”

Po wojnie firma rozpoczęła swoją promocyjną przygodę z nowym medium, jakim była telewizja, umieszczając w niektórych serialach swój produkt.

d2ivtjn

Spektakularny koniec to wysadzenie fabryki w powietrze, ponieważ ruiny fabryki nie były mile widziane na terenie miasta, które zresztą zostało zaniedbane także przez hrabstwo: hrabstwo Camden umieściło na terenie miasta oczyszczalnię ścieków oraz opalaną śmieciami elektrownię; wybudowano więzienie hrabstwa w centrum miasta, a więzienie stanowe – w północnej części Camden. Miasto stało się wprost wymarzone do inwestycji, ale nie w przypadku Campbell Soup. W 1990 roku David Johnson przeniósł produkcję do tańszej fabryki w Maxton, urzeczywistniając w ten sposób plany właścicielskie, które powstały na początku XX wieku.

Kapitalizm z puszki to książka o ekonomii politycznej, która przyjmuje postać historii biznesu i historii świata pracy.”

d2ivtjn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ivtjn