Trwa ładowanie...
recenzja
05-07-2010 11:12

Ulotny, letni gaz

Ulotny, letni gazŹródło: Inne
d4lr6ev
d4lr6ev

O nieciekawej sytuacji młodych pracowników naukowych w naszym kraju pisano już wiele, zarówno na poważnie, jak i na wesoło. Fabuła „sensacyjnej komedii romantycznej" sugeruje humorystyczną opowieść, której zarys przedstawia się następująco. Michał, czyli pracujący na Akademii Medycznej, młody chemik stoi na życiowym zakręcie. Jego narzeczona, dentystka Monika namawia ambitnego naukowca na zmianę pracy, czyli na przenosiny do gwarantującej lepsze zarobki międzynarodowej korporacji. Zniechęcona opieszałością partnera kobieta nawiązuje romans z czterdziestoletnim, zamożnym Hubertem, który okazuje się szemranym biznesmenem. Sfrustrowany doktorant nadużywa alkoholu, zostaje zatrzymany przez policję za awanturę z miejskim urzędnikiem i nie dostaje lukratywnej posady, dosłownie wymiotując na to, co niemieckie. Chciałoby się rzec, brutalna, nadwiślańska rzeczywistość. I tak niezbyt zachęcająco jest do setnej strony, w której dochodzi do szczęśliwego błędu, który przyniesie bohaterom powieści, jak łatwo się domyślić,
niezapomniane perypetie.

Otóż opracowywany przez chemika specyfik, mający w szlachetnym zamyśle zwalczać depresję, okazuje się środkiem wyzwalającym w bliźnich najczulsze uczucia. Zaopatrzony w cudowną substancję naukowiec jedzie na Półwysep Helski odzyskać ukochaną. Za nim wyruszają przedstawiciele marginalnej partii politycznej, którzy w rozpylaniu tajemniczego gazu na wiecach widzą jedyną szansę na sukces wyborczy. Duża ilość gonitw i podchodów, które przeplatane są przez niezbyt wyszukane dialogi, doskonale nadają się do typowej, polskiej komedii. Za to opisy, czy to Juraty, czy to Warszawy są nużące, urozmaicone co najwyżej przez nienajgorzej rozrysowane postaci z drugiego planu. Komizm sytuacyjny, tylko niekiedy śmieszy i nie odbiega specjalnie od standardów rodzimych superprodukcji filmowych, a wątki sensacyjne, czy też romantyczne także wydają się oczywiste, że czytając książkę zacząłem się niecierpliwić, nie mogąc się doczekać momentu, kiedy dobrnę do końca. Nie przypadł mi do gustu również styl autora, aż zanadto
zbliżony do języka potocznego, a pierwszy fragment powieści stanowił dla mnie estetyczne wyzwanie. ("Od razu miałem przed oczyma moje dwie panie nauczycielki od języka polskiego, jedną ze szkoły podstawowej, która prawiła, iż bogactwo polszczyzny wykracza poza odmianę czasownika „być", a drugą z liceum, oburzającą się na niefortunny zwrot – „ryk", pochopnie zrównujące ze sobą to, co ludzkie, z tym, co zwierzęce").

Prawdopodobnie się czepiam, ale powieściopisarski debiut Pawła Mossakowskiego na pewno nie stanie się moją, ulubioną lekturą wakacyjną. Na osłodę dodam, że odwołując się do kolokwializmu – pomysł na zakręconą fabułę książki nie zanadto kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, a opisywane wypadki łatwo narzucają się wyobraźni w postaci kinowych obrazów. Na pewno w powieści nie znajdziemy jakiś wielkich treści, czy prawdziwych, czyli wykraczających poza kodeksy dylematów moralnych, chociaż amatorzy eksperymentów z feromonami powinni na niej etycznie skorzystać. Nie o to przecież w rozrywce chodzi, co sprawi, że część z leżakujących na gorących plażach czytelników przebrnie przez Ciało lotne z większą radością niż jej recenzent. W końcu po tytułowym ciele, sprawiającym, że rzeczywistość zaczyna przypominać zwariowany sen praktycznie nic nie zostaje, a życie szybko wraca do normy. Jak dla mnie, takie sobie, to czytadło. Czyżby tak szybko uleciał gaz?

d4lr6ev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4lr6ev