Są takie książki, o których wiesz od pierwszego przeczytanego zdania, że wciągną cię bez reszty. Są tacy autorzy, o których można (i należy) pisać wyłącznie w superlatywach. A gdy autorzy, o których mowa w zdaniu poprzednim piszą książki, o których wspomniałam w zdaniu pierwszym – to już pełnia szczęścia. Oba warunki spełnia „Wielkanocna parada”. To plastycznie i z wielkim mistrzostwem opisana historia życia dwóch sióstr – Emily i Sary Grimes – od dzieciństwa, przez młodość, aż do schyłku życia. Powieść nie dotyczy wyłącznie ich dwóch, całkiem różnych od sibie kobiet złączonych więzami krwi. Jedna z nich jest przykładną żoną i matką trzech chłopców, wydaje się prowadzić z pozoru idealne życie w majątku należącym do rodziny męża, druga – niezależna i wyemancypowana kobieta szuka wciąż swego szczęścia w kolejnych związkach. Obydwie są szczęśliwe jedynie w krótkich momentach swojego życia, zazdroszczą sobie nawzajem i próbują nie popełniać błędów, jakie stały się udziałem ich rodziców (rozwód, alkoholizm,
niespełnienie), jednakże okazuje się, że nie jest to takie proste. Wydawać by się mogło na podstawie tego krótkiego streszczenia, że nie jest to pozycja oryginalna. W końcu wiele już stron zapisano kobiecymi losami, emocjami, przeżyciami. A jednak, mimo klasycznej konstrukcji powieści z linearną fabułą, nic pozycja na tym nie traci. Wydaje się na wskroś współczesna, ponieważ, jak wielokrotnie można się o tym przekonać, mimo upływu czasu ludzie i trapiący ich problemy są bardzo zbliżone, a tylko od umiejętności autora zależy, czy ze zwykłej, prostej historii będzie umiał stworzyć dzieło interesujące. Książkę czyta się szybko, bez najmniejszego znużenia, niemalże jak powieść sensacyjną, chłonąc losy kobiet barwnie odmalowane na tle świata od lat trzydziestych do siedemdziesiątych XX wieku.