Trwa ładowanie...
recenzja
13-11-2013 13:03

Ucho igielne

Ucho igielneŹródło: "__wlasne
d2dx1s4
d2dx1s4

Na małą, włoską wysepkę na na południe od Sycylii kilkakrotnie w tym roku kierowały się oczy świata. Lampedusa. Cel pierwszej podróży papieża Franciszka. Miejsce katastrofy morskiej, w której w październiku zginęło ponad 350 ofiar. Społeczność mieszkańców wymieniana w gronie kandydatów do pokojowej nagrody Nobla. Dla nielegalnych imigrantów z północnej Afryki – morska brama do Europy.

Włoski dziennikarz Stefano Liberti przez kilka lat przemierzał miasteczka i oazy na styku Sahelu i Sahary, w Mauretanii, Nigrze, Saharze Zachodniej zbierając materiały o migracjach na północ. „Na południe od Lampedusy” jest więc, w założeniu, opowieścią drogi. Zapewne najbardziej statyczną opowieścią drogi, jaką miałam w ręku, no, może z wyjątkiem „Zamku” Kafki. Klimat panuje tu absolutnie kafkowski, ponieważ bohaterowie docierają zwykle do jakiegoś punktu zawieszonego w bezczasie, gdzieś na południowych obrzeżach Sahary, i tam trwają, w połowie drogi między rodzinną wioską i wymarzoną Europą, bo zabrakło pieniędzy, bo wstyd wracać, bo właśnie po raz kolejny wojskowa ciężarówka przewiozła ich przez jakąś pustynną granicę wytyczoną linijką na mapie i wyrzuciła w namiotowym getcie, albo, co gorsza, w obozie za drutami. Czasem trwają tak lata, dziesięciolecia. Czasem zaś uparcie dążą na północ, „grając w gęś”, jak to określa autor, z przemytnikami i pogranicznikami, cofani do ostatniego punktu wyjścia albo i
do któregoś z wcześniejszych etapów, kiedy wciąż nie mogą wyrzucić szczęśliwej szóstki w grze z losem.

Tkwimy tak, razem z autorem i jego bohaterami, w skwarnej i dusznej beznadziei przez większą część książki. Już prawie czujemy, że wpadliśmy w pustynną pułapkę i ugrzęźliśmy w niej wraz z narratorem, wierzącym, że przemyt ludzi to tylko lokalny small business, kiedy nagle…

Pod koniec książki rozsypana układanka ukazuje zupełnie niespodziewany obraz. Nielegalną imigrację do Europy z Afryki i Azji postrzegamy zwykle przez pryzmat zorganizowanego przemytu ludzi przez zielone i morskie granice. Z książki Libertiego wynika jednak, że te formy transferu ludzi to margines. Ci najubożsi i najbardziej zdesperowani imigranci, którzy z narażeniem życia płyną łodziami na Lampedusę i Wyspy Kanaryjskie, to wierzchołek góry lodowej, zaledwie piętnaście procent nielegalnych imigrantów. Wobec nich, w świetle reflektorów straży granicznej, ale też i mediów, angażuje się coraz większe siły i środki rządowe i międzynarodowe, kontyngenty ludzi i sprzętu. A 85% nielegalnych imigrantów przylatuje do strefy Schengen rejsowymi samolotami, z wizą turystyczną. I znika, wtapia się w tło.

d2dx1s4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2dx1s4

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj