„Jakie to straszne, odkryć zupełnie nowy sklep i nie móc nic w nim kupić!”. Kompulsywne kupowanie. Aby więcej, aby tylko ktoś nie zabrał spodni, które sobie upatrzyłam, jakaś inna zdzira, która też chodzi po sklepie i przygląda się wybieranym przeze mnie rzeczom. Spodnie kosztują tylko połowę. I leżą bosko, w końcu to rozmiar, który noszę. Że co? Że dżinsy w paski są bez sensu? E, dżinsy to dżinsy. Zawsze się przydadzą. Kupowanie, aby sobie poprawić humor, aby rozładować nagromadzony przez pracę stres. Zakupy jako świetny sposób na spędzenie każdego popołudnia. Nie ma jak centrum handlowe z tymi wszystkimi pięknymi wystawami, z naklejkami o wyprzedażach, obniżkach cen, superofertach „3 w cenie 2”, programach lojalnościowych, premiujących zakup bezużytecznych rzeczy dodatkowymi punktami. Krem nawilżający marki X, potem sukienka, bielizna, kawa i ciastko po drodze, krem nawilżający marki Y w innym sklepie, i to od razu 3 opakowania, bo kremu nawilżającego nigdy za wiele, w zamian - dostanę dodatkowe punkty; do
tego kolorowa gazeta, bo trzeba być na bieżąco. Wyciągi z banku, które się wrzuca do szuflady albo do kosza i nie otwiera, a przecież gdy się ich nie otworzy, to tak, jakby ich nie było, prawda? A że są to pilne wezwania do zapłaty, najczęściej zmuszające do zapłaty choćby kwoty minimalnej, to zupełnie inna sprawa.
W pułapkę zakupów na kredyt łatwo wpaść już tuż po studiach, wtedy pierwsze banki zaczynają walkę o klienta, oferując kredyt na świetnych warunkach z okazji rozpoczęcia kariery zawodowej. Potem jest już tylko z górki: pierwsza karta kredytowa, kolejna karta kredytowa, ponieważ jest się takim wiarygodnym klientem, karta kredytowa wydawana przez konkretne sieci sklepów, jakaś oferta szybkiej pożyczki gotówkowej. Coraz więcej pieniędzy – od banku – do wydania na modne ubrania z coraz wyższych półek. Podobno kompulsywne kupowanie to domena kobiet. Podobno ciągle obiecujemy sobie, że przestaniemy, ale i tak, gdy coś nam dolega w pracy czy prywatnie, to rozwiązania problemu szukamy w sklepie. I samo nabycie szminki potrafi skutecznie poprawić nastrój.
Bohaterka Wyznań zakupoholiczki walczy ze swoimi skłonnościami. Patologicznie kłamie, aby się nie spotkać z dyrektorem banku-wydawcy karty kredytowej, obiecuje sobie rygor zakupowy, w oparciu o książkę (oczywiście kupioną) jednego z psychologów. Jak jej to wychodzi? To właśnie treść tej książki. Opisy bardzo wiernie oddają „głód” zakupowy, pasję, z jaką walczy się o upatrzone towary z inną klientką. Tę ulgę, którą daje zakupienie drobiazgów, nawet gdyby to miał być „tylko” aktualny numer jakiegoś magazynu. Jaki jest sposób na stabilizację w trudnej sytuacji „kredytowej”? MW lub WZ. Mniej Wydawać lub Więcej Zarabiać. Co jest możliwe w czasie, gdy gospodarka spowalnia – to zupełnie inna sprawa, ale ludziom z problemem zakupowym, z patologicznym życiem na kredyt można polecić tylko jedno z rozwiązań. To świetna lektura na czas kryzysu. Co należało dowieść.