Trwa ładowanie...
recenzja
03-04-2014 20:04

Tyle szczęścia, w ile uwierzysz

Tyle szczęścia, w ile uwierzyszŹródło: Inne
d2iu56a
d2iu56a

„W dniu, kiedy zacznę rozumieć sama siebie, otworzę szampana” - mówi targana sprzecznymi emocjami Marta, główna bohaterka powieści Pomyślę o tym jutro. Właśnie rozsypał się jej świat. Mężczyzna, z którym przegadała i przekochała wiele nocy, nagle stał się obcym człowiekiem. Choć trzydziestolatka pamięta słowa matki, że „czasem rzeczy same układają się lepiej, niż gdybyśmy je zaplanowali” – w tym momencie trudno jej w nie uwierzyć.

Bohaterka książki Katarzyny Michalik-Jaworskiej pracuje jako pielęgniarka na oddziale kardiologii. Udaje, że potrafi się opancerzyć i nie przejmować kolejnymi śmierciami małych pacjentów. Po godzinach stara się o dziecko i przegapia moment, w ktorym mąż podejmuje decyzję o odejściu.

Właśnie wtedy w jej życiu pojawia się nieznajomy - równie nieszczęśliwy jak ona. „Przedziwny rodzaj ukojenia daje przynależność do grupy. Kiedy wiesz, że los nie tylko z tobą obszedł się brutalnie, ale obok również cierpią ludzie” – myśli Marta. I stopniowo uświadamia sobie, jak bardzo potrzebujemy na trudne sprawy spojrzeć cudzymi oczami, by dostrzec rozwiązania, które mogą być blisko.

Pomyślę o tym jutro to lektura na jeden, góra dwa wieczory, mimo że dotyka trudnych tematów: choroby, śmierci, rozpadu więzi. Nie pretenduje do Nobla, więc nie trzeba przykładać do niej tej samej miary co do dzieł Manna czy Hessego .

d2iu56a

Styl Katarzyny Michalik-Jaworskiej chwilami mnie drażnił (ile razy bohater może śmiać się „sardonicznie”? I kto by dziś powiedział: „Ty ze mnie nie dworuj”?). Echa poezji Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz ulubione zdanie Scarlett O’Hary wydawały się wtrącone na siłę. A korektor czasem tracił czujność (na stronie 138 mowa o „papieże” ryżowym).

Zamiast pisać o niedociągnięciach warsztatowych, wolę się jednak skupić na tym, co w gruncie rzeczy najważniejsze – co z tej powieści możemy wziąć dla siebie, z czym ona może nas zostawić.

Trochę czasu minie, zanim Marta pomyśli: „Muszę w końcu pozwolić sobie żyć tak, jak ja tego chcę”. Jej historia pomaga dostrzec, że czasem trzeba wstrząsu, by dojrzeć do zmian, przestać się nad sobą rozczulać i zacząć walczyć o najlepszą możliwą wersję siebie. Spróbować się wreszcie sobie spodobać, przemeblować to i owo, częściej cieszyć choćby z tego, że pije się wino w towarzystwie ludzi, których się lubi.

Starsza pani, pojawiająca się na kartach Pomyślę o tym jutro, tłumaczy pełnej wątpliwości trzydziestoletniej pielęgniarce, że tego, co skłania ludzi, by być ze sobą na dobre i złe, z niczym nie można pomylić. Choć miłości z okładek kolorowych pism na ogół kończą się wraz z wyczerpaniem nakładu, te, które nie są na pokaz, o wiele trudniej zniszczyć. Leciwa podopieczna Marty właściwie nie mówi nic odkrywczego, ale zwraca uwagę na prawdy mocno zapomniane: że we dwoje trzeba zapracować na to, by było piękniej, intensywniej, bezpieczniej niż w pojedynkę. Że problemy należy rozwiązywać, a nie od nich uciekać, bo często dzięki trudnościom miłość nabiera siły.

d2iu56a

Kiedy pada bezlitosne: „Kiedyś była empatia, dzisiaj jest egoizm”, trudno się przy tym zdaniu nie zatrzymać. Niedawno (chyba nie przez przypadek?) w sieci furorę zrobiło zdjęcie staruszków trzymających się za ręce i mówiących: „Urodziliśmy się w czasach, kiedy jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza”.

Dobiegają mnie słowa piosenki z najnowszego albumu Pustek: „Tyle z życia masz, ile dasz. Tyle szczęścia, w ile uwierzysz”. Sądzę, że lektura Pomyślę o tym jutro będzie miała sens przede wszystkim wtedy, gdy wraz z główną bohaterką zastanowimy się, w ile szczęścia wciąż jesteśmy w stanie uwierzyć.

d2iu56a
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2iu56a