Trwa rusyfikacja podbitej części Ukrainy. Ciężko uwierzyć, co robią w Chersoniu i okolicach
Pomnik Lenina, czerwone flagi z sierpem i młotem, rosyjskie podręczniki w szkołach - na podbitych ukraińskich terenach trwa przymusowa rekomunizacja. Okupanci zaprosili nawet Ukraińców na uroczystość z okazji 152. urodzin Lenina. - To symbolika mająca przypominać o imperialnej wielkości ZSRR - tłumaczy dr Wojciech Siegień.
Jak podały agencje, Rosjanie okupujący położone na południu Ukrainy miasto Heniczesk ponownie ustawili w nim pomnik Lenina. Pomnik wodza rewolucji październikowej został decyzją lokalnych władz zdemontowany w 2015 roku w ramach dekomunizacji. Teraz znów stoi, w ramach "denazyfikacji" Ukraińców.
To nie koniec - nad posterunkiem policji w Kałanczaku obok Chersonia powiewa teraz czerwona flaga z sierpem i młotem, którą miejscowy radny ukraiński Jurij Sobołewski nazwał wprost "czerwoną szmatą".
Sobołewski: - Rosjanie nie mogą zdecydować, pod którą flagą grabić region chersoński.
Leżący w obwodzie chersońskim, tuż przy okupowanym przez Rosjan Krymie, 20-tysięczny Heniczesk został zajęty na początku wojny. Na kontrolowanych przez siły rosyjskie terenach Ukrainy dochodzi do protestów ludności przeciwko okupantowi, które są brutalnie tłumione.
Radny Jurij Sobołewski na Facebooku napisał: - Orki [czyli Rosjanie - red.] w obwodzie chersońskim kontynuują swój eksperyment z podróżowaniem do przeszłości. Czerwone flagi, pomniki z czasów sowieckich. Spektakl pt. "powrót do ZSRR" będzie się ciągnął do czasu oswobodzenia obwodu przez Siły Zbrojne Ukrainy. Okupant chce wykorzystać sentyment ludności do ZSRR, ale to się nie uda. Rosjanie żyją przeszłością, ale Ukraińcy mają przed sobą przyszłość.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Rusyfikacja podbitych ziem idzie pełną parą. Jak podejrzewa prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński, Kreml planuje zorganizować w Chersoniu wkrótce "wolne referendum", z którego ma wynikać, że mieszkańcy tego regionu opowiedzą się za wstąpieniem do Chersońskiej Republiki Ludowej, kolejnej po Ługańskiej i Donieckiej stworzonej przez Rosję.
Geopolityka jest tu czytelna. Rosjanie mogą mieć w planach odcięcie Ukrainy od Morza Czarnego. Ruski "korytarz" ma się ciągnąć od Rosji, przez Donbas i dalej wzdłuż wybrzeża przez zdewastowany Mariupol, Chersoń, wciąż wolną Odessę, aż do kontrolowanej przez Rosję samozwańczej republiki Naddniestrza, sąsiadującej z Mołdawią.
Za geopolityką idzie ideologia. Na już podbitych terenach Rosjanie prowadzą rusyfikację. Co ona oznacza? Po pierwsze aresztowanie lokalnych władz i zastąpienie ich kolaborantami, przejęcie posterunków policji, aresztowanie dziennikarzy, wyłączenie ukraińskiej telewizji i zastąpienie jej propagandą stacji Rossija.
Rusyfikacja weszła także do szkół. Jak podaje angielski "The Observer", Rosjanie niszczą ukraińskie książki i podręczniki, wprowadzając w ich miejsce swoje oraz zastępują dotychczasowy ukraiński program nauczania rosyjskim. Niektórzy nauczyciele przechodzą "reedukację" na Krymie. Nieposłuszni nowej władzy Ukraińcy są wywożeni w głąb Rosji.
W dalszych planach może być zastąpienie ukraińskiej waluty, hrywny, rosyjskim rublem, a nawet powoływanie miejscowych mężczyzn siłą do armii rosyjskiej. Niedawno Ukraińców zaproszono nawet na wspólne z okupantami świętowanie 152. urodzin Lenina. Rosjanie planują także w zdobytych miastach parady z okazji dnia zwycięstwa 9 maja. Nie wiadomo, czy do nich dojdzie, ze względu na napiętą sytuację frontową.
Jak ocenia publicystka i dziennikarka Anne Applebaum, są to metody znane z lat 30. i 40. XX wieku i stosowane już przez NKWD i Armię Czerwoną w Europie Wschodniej. Nawet symbole - Lenin, sierp i młot - są takie same. Wygląda to na przymusową rekomunizację podbitej Ukrainy.
Dr Wojciech Siegień, znawca spraw Rosji i Ukrainy z Uniwersytetu Gdańskiego mówi WP, że nie dziwi go to, co dzieje się na terenach niedawno zdobytych przez wojska rosyjskie:
- To jest kalka z Doniecka i Ługańska. Ten schemat został już tam przez lata okupacji przećwiczony, i teraz jest wprowadzany w Chersoniu i okolicach. Zaczyna się od "referendum", potem wchodzi rubel i kolaboranckie władze. Dalej: czystki w szkołach, gdzie nie ma mowy o nauczaniu po ukraińsku. Pisanie historii tych ziem na nowo. A dowództwo armii jest karne i wykonuje ślepo polecania Kremla.
Skąd jednak sięgnięcie po symbolikę z czasów komunizmu, skoro Rosja ma nowe barwy i nowe symbole?
Siegień: - Sierp i młot czy czerwona flaga symbolizują idee utraconej wielkości Rosji i ZSRR. Lenin też jest jednym z takich symboli. Te symbole mają przywracać imperialną siłę Rosji. W sytuacji pustki ideologicznej, Putin stworzył taki dziwny amalgamat wykluczających się idei, składający się na tzw. ruski mir: połączył carskie idee imperialne, komunizm, Cerkiew, a nawet faszystowskie idee filozofa międzywojnia Iwana Iljina. To sprawia, że Putin może jednocześnie modlić się w cerkwi i odwoływać się do spuścizny stalinizmu.
- To jest chaos ideologiczny, bo dziś w Rosji z jednej strony za symbol państwowy można uznać pomnik Lenina, a z drugiej figurę Chrystusa czy nawet literę Z wywieszoną na ścianie budynku w Moskwie czy Petersburgu - dodaje Siegień.
Wymazać Ukrainę z książek
Z drugiej strony Kreml cały czas urabia własne społeczeństwo, by wierzyło, że masakry ludności cywilnej czy gwałty na kobietach i dzieciach to konieczna "denazyfikacja", a Ukraińcy strzelają do swoich.
Dlatego ministerstwo edukacji Rosji zapowiedziało wprowadzenie lekcji historii już od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Rosyjskie dzieci będą się uczyć, że Rosja nigdy w historii nie skrzywdziła Ukrainy i że obecna "specoperacja" to albo samoobrona przed nazistami albo niesienie bratniej pomocy zniewolonej ludności.
Jak podaje "The Observer", od września w szkołach w Rosji co poniedziałek ma się odbywać odśpiewanie hymnu państwowego i wciągnięcie flagi państwowej na maszt.
Władza zabiera się też za wymazywanie Ukrainy z książek. Jak podał portal MediaZona, redaktorzy wydawnictwa pedagogicznego Proswjeszczenie (czyli Oświecenie) dostali prikaz, by usuwać z podręczników wzmianki o niepodległej i wolnej Ukrainie.
Dr Wojciech Siegień: - To też nic nowego. To standard w Rosji. Przypomnę, że już w 2015 roku w Moskwie zamknięto Bibliotekę Literatury Ukraińskiej. Moskiewska prokuratura stwierdziła wtedy, że ukraińskie książki wzniecają nienawiść między narodami. Dyrektorka Biblioteki została aresztowana na dwa lata. W 2017 roku sąd w Moskwie skazał ją na cztery lata więzienia za promowanie "ekstremistycznej literatury" i "wzniecanie nienawiści i wrogości" w stosunku do Rosjan. Dziś wszelkie wzmianki o Ukrainie stają się w Rosji niebezpieczne. Ideologia putinowska pisze historię Ukrainy na nowo na potrzeby obecnej polityki.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Jaka będzie przyszłość Ukrainy? Pułkownik o słabych stronach Rosjan. "Nich im dalej nie idzie"
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski