"Trolle z Troy. Tom 6": Na włochatych bohaterów nie ma mocnych [RECENZJA]
Można się tylko cieszyć z tego, że szósty zbiorczy tom "Trolli z Troy" prezentuje podobny poziom co poprzedni, bo dla czytelników oznacza to nie tylko okazję do doskonałej zabawy, ale także możliwość śledzenia tym razem naprawdę urozmaiconych perypetii Wahy i jej krwiożerczych towarzyszy.
W otwierającym tom albumie "Złoto trolli" jesteśmy świadkami wyjątkowo licznych zwrotów akcji. Punktem wyjścia całej fabuły jest tutaj odkrycie przez trzech poszukiwaczy cennego kruszcu w rzece nieopodal Falompu. Co istotne, udaje im się wykorzystać strach trolli przed wodą, aby uzyskać przyrzeczenie, że mogą bezpiecznie tam pracować.
Mogłoby się wydawać, że obecność raptem trzech ludzi robiących jakieś bezsensowne dziury w ziemi nie da się zbyt mocno we znaki trollom, ale szybko przekonamy się, że Waha i jej włochaci towarzysze nie docenili niebezpieczeństwo, jakie im zagraża. Ale w sumie skąd mogliby wiedzieć, w jakie szaleństwo ludzie popadają z powodu złota? Otóż wkrótce w okolice Falompu ściągają zaślepione żądzą wzbogacenia się tłumy – i zapewne poszukiwacze staliby się stałą pozycją w menu trolli, gdyby nie pojawienie się tam dwóch przedsiębiorczych perfumiarek (oczywiście korzystających ze swych magicznych darów), które zaoferowały ochronę w zamian za udział w wydobytym kruszcu. W tych okolicznościach trolle muszą podjąć niestandardowe środki zaradcze, co zapewnia czytelnikom kolejne atrakcje. A jakby tego było mało, to pod koniec tej historii jesteśmy świadkami doprawdy niecodziennego sojuszu.
Dla odmiany "W trollej szkole" to historyjka z dzieciństwa Wahy, w której obserwujemy jej przygody w czasie szkolnej wyprawy. No cóż, dość szybko się okazuje, że Fidelkastor nie jest najlepszym opiekunem dla dzieci, które znajdują się w poważnych tarapatach za sprawą słynnej czarownicy Wiagory. Otóż ważnym składnikiem sprzedawanych przez nią tabletek wigoru są zęby trolli! Wyrywanie ich dorosłym osobnikom jest niebezpieczne i trudne, dlatego łatwiejszym celem dla pomocnika czarownicy wydają się trollątka. Ale chociaż początkowo to polowanie wygląda całkiem obiecująco, to szybko pojawiają się komplikacje – z jednej strony z powodu działań wróżki zębuszki, z drugiej zaś z powodu przebiegłego planu Wahy. Oj, dzieje się tutaj sporo, a krew płynie nie tylko z wyrywanych zębów!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jesienne ramówki największych stacji. Na ekranach wieje nudą
Z kolei w "Sztuce prymitywnej" mieszkańców Falompu czeka daleka wyprawa – tyle że podjęta nie z własnej woli. Wszystko to dzieje się za sprawą odbywającego się w Dłubaju konkursu malarskiego, którego zwycięzca ma otrzymać rękę tamtejszej księżniczki Grochólki. Co istotne, na obrazach mają być przedstawione trolle, a ich portretowanie w naturalnych warunkach zazwyczaj źle się kończy dla artystów. Kalifa stać jednak na zatrudnienie ludzi z odpowiednimi magicznymi darami, dzięki czemu udaje się ściągnąć włochatych modeli (oraz Wahę) aż do Dłubaju, a także zapewnić bezpieczeństwo malarzom (przynajmniej do czasu). Oczywiście bohaterowie znajdą sposób na odzyskanie wolności, ale trzeba też przyznać, że zakończenie wystawy gotowych obrazów będzie rzeczywiście widowiskowe.
W "Kamieniu z nieba" zagłada będzie zagrażać całemu Falompowi, ale nieprzewidywalny dar Wahy tym razem zapewni jej czas na znalezienie sposobu ocalenia wioski. W efekcie będziemy świadkami obfitującej w liczne przygody wyprawy bohaterki podjętej w celu sprowadzenia śnieżnego smoka. Przy tej okazji nie tylko po raz kolejny spotykamy rodzinkę znaną z albumu "Ludzica mimo woli", ale możemy się również przekonać, jak ważne jest precyzyjne formułowanie zapisów w kontraktach (w szczególności tych zawieranych z magicznymi istotami) oraz posiadanie odpowiednich kart przetargowych w trakcie negocjacji.
W przypadku tego tomu trudno nie docenić pomysłowości Christophe’a Arlestona, który nie tylko zasypuje nas komicznymi sytuacjami, ale nie szczędzi też rozmaitych popkulturowych nawiązań – tutaj oczywiście na pierwszym miejscu jest "Sztuka prymitywna", gdzie trudno nie rozpoznać słynnych malarzy "przeniesionych" przez autora do Troy. W każdym razie wielbiciele tego cyklu z pewnością nie będą zawiedzeni tą lekturą.