„Jest neurotykiem, miewa stany depresyjne albo popada w nieuzasadnioną euforię (...). Lubi spotykać nowych ludzi, a jednocześnie pragnie, żeby wszyscy dali mu święty spokój, czyli tak naprawdę sam nie wie, czego chce (...). Z jego oczu bije smutek i strach, ale jeśli zajrzeć tam głębiej, również niesamowita radość z każdego dnia życia, jaki został mu darowany". Opis chomika kupionego przez Tomasza Płachtę w zaskakujący sposób przypomina charakterystykę jego właściciela. Płachta jest profesjonalnym socjopatą, klasycznym nieudacznikiem i człowiekiem, który nie wie, jak przeżyć życie. Po paśmie spektakularnych klęsk i porażek poniesionych w Londynie, Płachta decyduje się przenieść swoje niepowodzenia na grunt krajowy i reemigruje do rodzinnego Trójmiasta. W ramach nowych zajęć i rozrywek wdaje się w romans z malarką mieszkającą w Chyloni na ulicy Chylońskiej, zatrudnia się w szkole, by następnie być z niej wydalonym jako „Wielki Mason nauk humanistycznych" i szuka dawcy wątroby dla brata-alkoholika. W
wolnym czasie Płachta puentuje wszechobecny bezsens i kontratakuje rzeczywistość, podkreśla swą wszelako rozumianą lepszość i ze szczerą lubością celebruje porażki innych. W pewnym momencie pewna osoba porównuje Tomasza Płachtę do Woody'ego Allena i faktycznie jego riposty i aluzje bywają dość „allenowskie". Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty autorstwa Daniela Koziarskiego to ostatecznie złota księga cynizmu, sarkazmu i ironii. Co istotne, Tomasz Płachta staje się często Janem Kowalskim, a jego sposób myślenia i funkcjonowania okazuje się niepokojąco znajomy i zrozumiały. Proza Koziarskiego jest mi bliska również pod względem stricte geograficznym – w Trójmieście spędziłam już przeszło ćwierćwiecze. Kojarzę gdyńską KantorStrasse, kojarzę bar mleczny na Władysława IV, kojarzę słynny Grabówek. Kojarzę i przytakuję (czyli robię to, co czytelnik lubi robić najbardziej).
Przypadki Tomasza Płachty. Życie i śmierć socjopaty są kontynuacją poprzednich powieści Koziarskiego - * Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty* oraz * Socjopata w Londynie. Przyznam, że nie zetknęłam się wcześniej z cyklem „Socjopata" i trzecia część serii była dla mnie tą pierwszą. Okazuje się jednak, że *Przypadki... z powodzeniem mogą funkcjonować jako tekst samodzielny. Sam Koziarski podkreśla zresztą, że "Socjopata" to trylogia napisana w założeniu tak, żeby każdą część można było czytać osobno, niekoniecznie chronologicznie. Największą zaletą książki jest jednak to, że zdaje się ona być dość uniwersalną - najprawdopodobniej każdy z nas żyje po trosze w nawiasie i na marginesie.