Trwa ładowanie...
recenzja
10-01-2014 13:43

Treser dzikich zwierząt

Treser dzikich zwierzątŹródło: Inne
d3vcgow
d3vcgow

Ktoś w tej rodzinie roznosił listy i wygrał na loterii, a później wszystko przepił. Znów klepał biedę jak dawniej, tylko było mu jeszcze ciężej, bo już znał smak dostatku. Ktoś w szafie z wekami zachomikował album z portretami ustaszy – tacy piękni chłopcy! Inny poszedł służyć w obcym wojsku, jak chciała rodzina, i zginął jako nieznany żołnierz. Pewien chłopiec nie lubił majonezu, a właśnie trafił na prywatkę, gdzie jak na złość wszystkie kanapki wysmarowane majonezem w swastyki. I co – jeść czy się buntować? Udowadniać, że jest się kimś innym, albo – przeciwnie – tylko sobą? Oczywiście, jak w każdej takiej historii jest też ktoś, kto ze wszystkich rzeczy na świecie umie tylko jedną i gdy się za nią zabiera to jest to sztuka i śpiew aniołów, a gdy robi cokolwiek innego to zawsze kulą w płot, wciąż obok obranego celu.

Przychodzi pewnego dnia SMS z kondolencjami i ktoś myśli tylko chwilę, zanim zacznie robić to, co umie najlepiej – snuć opowieść. W żałobnym eseju „Ojciec” Miljenki Jergovicia bohater odtwarza dzieje swojej rodziny, dzieli się anegdotami, by wyznać w końcu, że właściwie jego tato był dla niego kimś zupełnie obcym. Że to taki Flash Gordon – kompletnie narwany facet i w dodatku nikt bliski, zresztą czego się spodziewać po człowieku, dla którego najważniejsza była praca?

Co dziedziczę po przodkach? Mam nos po dziadku, a umiejętność zadawania bólu po babci, w końcu to ona nie podała własnemu synowi szklanki wody, gdy ten chorował? Czy w naszej puli genetycznej rodzice zakodowali nam swoje winy i krzywdy, które popełnili nasi dziadkowie? Jergović podobnie jak w innych książkach, nie zostawia wiele miejsca na nadzieję i optymizm. Nawet jeśli zadaje pytanie o to, w jaki sposób jedliście słodycze, które rodzice dawali wam tylko od wielkiego dzwonu. Podpytuje uprzejmie o ten święty, wypracowany rytuał, system, którego nie sposób było złamać od momentu, w którym zdobywaliście wiedzę, że oto za chwilę łakocie wylądują w waszych rękach. Jest nieugięty: jak to robiłeś? Czy wiesz, że w tym sposobie odrywania papierka zachowały się lęki i nadzieje?

„Ojciec” to książka z gatunku tych niewygodnych, która łatwiej zagnieżdża się w głowie niż na półce. Jergović to mistrz dygresji i gorzkiej ironii, zadawania nieprzyjemnych pytań z czarującym uśmiechem i właściwie bezboleśnie, niby przypadkiem. Szybko zjednuje sobie czytelnika – wydaje się, że czytasz książkę, a tymczasem właśnie wciągnął cię do swojej historii, coś tam opowiada, śmieje się, wyciąga z nieistniejącego słoika ogórki, którymi zagryziecie sobie tę literacką wódkę za zmarłych.

d3vcgow

Pełno w tej książce mimowolnej nostalgii, która co chwila podnosi swój niesforny łeb. Jergović przypomina w tych momentach trochę tresera dzikich zwierząt, który bezskutecznie próbuje okiełznać bestię. Tymczasem nieutulona tęsknota za tym ,co minione to wprawdzie puszysty, ale niebezpieczny potwór – raz uwolniony, zagarnie wszystko, co spotka na swojej drodze, nie zwracając uwagi na potrzebę obiektywizmu. Treser-autor odpuszcza, podporządkowuje się. Mówi: „przeszłość to metafora, tak jak historia. Literatura to umiejętność organizowania ciągu metafor i przekształcania przeszłości w nową rzeczywistość. Metafora to coś, czego nie ma. A naprawdę nie jest ważne, z czego powstaje historia, którą opowiada się w pociągu albo przekuwa w tekst. Z metafory, jak z pierwszej komórki, powstało wszystko, w metaforze, jak w czarnej dziurze, wszystko zniknie”. Zanim to nastąpi, „Ojca” warto przeczytać.

d3vcgow
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3vcgow