Związek Sandowa i Muszelki to zbiór kontrapunktów. On jest dojrzałym mężczyzną, kóry swoje przeszedł i swoje osiągnął; ona jest młoda i niespełna świadoma życia. On jest znanym i powszechnie cenionym reżyserem; ona wciąż uczy się świata i zasad, którym ten świat podlega. On początkowo ma dystans, do uczucia, które między nimi powstaje; ona nie ma wątpliwości, że łączy ich miłość – ostateczna i docelowa.
„-Panie Fadi, to jest coś o miłości. Coś bardzo ważnego. Ja muszę to wiedzieć dokładnie, bo to jest napis na całe życie.
Fadi wzdycha jak mędrzec.
-Tak, to jest o miłości – odpowiada, cedząc słowa. – Nic szczególnie mądrego, taka dość... płaska myśl, że najlepsza miłość to jest miłość odwzajemniona. No, że nie ma nic lepszego na świecie niż kochać... i być kochanym. Dość banalne, panienko.
- Balanlne?! Tak pan naprawdę uważa?! A ja uważam całkiem odwrotnie. To jest myśl... genialna. Genialna i prosta. No bo co się może człowiekowi zdarzyć lepszego?”
W swej najnowszej powieści zatytułowanej Egzamin z oddychania Jan Jakub Kolski udowadnia, że miłość szczęśliwa nie musi być miłością tandetną i kiczowatą. Że odczuwanie nie wyklucza myślenia, a wielbienie krytycyzmu. Że można kochać z rozwagą, z namysłem i z pełną świadomością emocji, które w nas powstają. Miłość do Muszelki jest tą pierwszoplanową, ale nie jedyną. Sandow opowiada też o swojej córce i matce oraz o koszmarnej symetrii między narodzinami a śmiercią.* Przyjście na świat jednej istoty przy równoczesnym odejściu drugiej tworzy makabryczną kompozycję, która przeraża swoją dokładnością.* Zarówno córkę jak i matkę Sandowa czeka tytułowy egzamin z oddychania. „Muszelczątko” musi nabrać pierwszy inicjujący haust powietrza. Jeśli nabierze się go krzywo lub pośle w nieodpowiedną część ciała, „nie ma szczęścia w życiu ani kariery, ani nawet pospolitego zdrowia”. Matka Sandowa ma z kolei szansę na podłączenie do maszyny, która umożliwi jej domowe odejście ze świata – najpierw trzeba jednak
sprawdzić, czy potrafi oddychać domowym powietrzem (nie potrafi).
Opowieść Kolskiego splata się z jego autobiografią; często trudno jest określić właściwe proporcje i odróżnić wyobraźnię od doświadczenia. Jest Wyższa Szkoła Filmowa w Łodzi, jest chata w Popielawach. Ale jest też Muszelka. W jednym z rozdziałów Sandow angażuje ją w roli Czeczenki. Wyjeżdzają do Popielaw, aby nakęcić fim o destrukcyjnej miłości, śmierci... i tamtejszych bobrach. Kilka miesięcy temu w Karlowych Warach odbyła się światowa premiera filmu „Zabić bobra” w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego. W rolę Czeczenki wcieliła się dziewczyna, do której zastanawiająco przylega opis Muszelki. „Niewysoka, krucha, czarnowłosa i czarnooka. Ładna. (...) W czoło wrasta jej rozśmieszający trójkącik, rzadkość nazywana „wdowim czepkiem” – kępka czarnej sierści. Jak u Myszki Miki”.
Egzamin z oddychania jest powieścią dobrą i niezwykle pojemną. Pisanie Kolskiego jest jak kochanie Sandowa (i Kolskiego?) – z rozwagą i z namysłem. Wielokrotnie miałam jednak wrażenie, że Kolski pisze przede wszystkim dla siebie; że przeprowadza swoistą autoterapię i poddaje się duchowej kuracji. Skupiając się na własnych emocjach, pisarz zdaje się ignorować swoich czytelników. Momentami autor Egzaminu z oddychania zapomina o bądź co badź publicznym charakterze swoich myśli i pisze do szuflady. Ostatecznie po przeszło pięciuset stronach powieści, Sandow i Muszelka wydają mi się względnie obcy; mam wrażenie, że funkcjonują w przestrzeni, do której odmówiono mi dostępu.
Pisząc o Kolskim nie sposób abstrahować od jego filmów. „Pornografia”, Jasminum” czy „Wenecja” to kino genialne - bezpretensjonalne, mądre, zmysłowe. Nie dziwi, że filmy Kolskiego były wielokrotnie nagradzane na festiwalach w kraju i na świecie, a on sam zaliczany jest do grona najwybitniejszych polskich reżyserów lat dwutysięcznych. Zakładając, że każdy powinien robić to, co robi najlepiej, życzyłabym sobie, żeby Kolski skupił się na filmie. Na przykład o Sandowie i Muszelce.