Nova swing jest powieścią trudną w opisie, nie wspominając już o jej ocenianiu. Harrison powraca do uniwersum znanego z osadzonych w przyszłości wątków * Światła*, jednak nieliczne pojawiające się nawiązania do poprzedniej powieści są tak subtelne, że w szerszej perspektywie pozbawione znaczenia, można zatem jego najnowszy utwór czytać niezależnie.
Najsilniejszym skojarzeniem, jakie narzucało mi się w trakcie lektury, było to ze * Stalkerem* – również w powieści autora * Viriconium* pojawia się bowiem tajemnicza strefa, w obrębie której rzeczywistość podlega chaotycznym przekształceniom. Urok nieznanego przyciąga do prowincjonalnego poza tym Saudade turystów z innych planet, naturalną koleją rzeczy strefa staje się więc biznesem dla odważnych, niespokojnych duchów – entradistów, utrzymujących się z oprowadzania po niej chętnych i zgłębiania jej zagadek. Wśród bohaterów Novej swing pojawia się dwóch reprezentantów tej profesji – wciąż aktywny zawodowo Vic Serotonin oraz wyniszczony przez strefę i konający w nieprawdopodobnych męczarniach Emil Bonaventure. Ten ostatni należy do pierwszego pokolenia odkrywców strefy, świadków jej powstania. Choć rozsądek nakazywałby niczego stamtąd nie
wynosić, nikt rozsądny także by tam nie wszedł. Kontrabanda to ryzyko, ale też potencjalny wielki zysk. Te fakty wymusiły utworzenie wydziału do spraw przestępstw strefowych, w którym pracuje kolejny z protagonistów, detektyw Lens Aschemann. Początkowo wygląda on na postać z klasycznego kryminału noir – problemy małżeńskie, nierozwiązana sprawa tajemniczego seryjnego zabójcy. Jednak w powieściach Harrisona normą jest to, że nic nie jest normalne ani nawet takie, jakim się w pierwszej chwili wydaje.
Kto liczyłby na fabułę w klasycznym ujęciu tego terminu (czy jednak jest ktoś taki wśród czytelników znających wcześniejsze dokonania autora?), ten by się mocno rozczarował. Choć ekspozycja obiecuje sporo, w dalszej części porozpoczynane wątki schodzą na dalszy plan, gdyż, podobnie jak sama strefa, są jedynie narzędziami, punktem wyjścia do rozważań o ludziach. Ludziach, którzy, skonfrontowani z nieznanym, niezależnie od wymyślnej technicznej scenografii, działają instynktownie i cudownie różnorodnie zarazem.
Nova swing nie przynosi odpowiedzi, główną jej siłą jest niesamowicie sugestywny klimat i intrygujące historie postaci, których wspólny mianownik zdają się stanowić tęsknota za symbolizowaną przez strefę zmianą a jednocześnie paraliżujący strach przed nią. Pragnienie ucieczki i pozostania, powrotu do przeszłości i nowego początku – w tych paradoksalnych pętlach miotają się bohaterowie Harrisona. Obserwowanie ich to doświadczenie intrygujące, trudne i na jakimś poziomie wręcz perwersyjne, a jednocześnie przedziwnie wciągające. Ta niewytłumaczalna chemia rozpadłaby się na chaotyczne i bezsensowne atomy, gdyby nie niezwykła sprawność stylistyczna autora, który panuje nad tekstem w rzadko spotykanym stopniu (przekład musiał być nielichym wyzwaniem dla tłumacza, Michała Jakuszewskiego). Prawdopodobnie do mojej wysokiej oceny Novej swing przyczynia się również jej relatywnie niewielka objętość – powieść skończyła się, zanim przestała fascynować, a zaczęła po prostu męczyć, jak miało to miejsce w
przypadku opowieści o Pastelowym Mieście. Nie ma w najnowszej powieści wątku o takiej sile rażenia, jaką miała opisana w * Świetle* historia Kearneya, ale nie ma też mowy o fabularnym rozczarowaniu w podobnej skali.
Tym razem bowiem niemal od początku jasne jest, że to nie historia o tym, co wychodzi ze strefy, ale o tym, co jest w nas i co nas do niej, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, pcha. Nie jest to z pewnością pozycja łatwa, raczej rozprawa filozoficzna niż fantastyka naukowa o obcych artefaktach, ale z wydanych dotąd dzieł Harrisona mnie odpowiada najbardziej i oceniam ją jako najprzystępniejszą formalnie. Może nie powinnam o tym wspominać, bo nie ocenia się książki po okładce, ale akurat oprawa tej pozycji genialnie współgra z treścią (co jest, niestety, rzadkim zjawiskiem, stąd też wartym podkreślenia) i należy moim zdaniem do najlepszych ilustacji okładkowych, jakie ozdobiły pozycje wydane w serii Uczta Wyobraźni.