Trwa ładowanie...
recenzja
02-08-2011 18:58

Telenowela na zbliżonym poziomie, mrok narasta, tylko waty słownej nieco mniej

Telenowela na zbliżonym poziomie, mrok narasta, tylko waty słownej nieco mniejŹródło: "__wlasne
d1pxmvx
d1pxmvx

Akcja drugiego tomu Trylogii Suremu, o podtytule Dzieci pogranicza, rozpoczyna się 20 lat po zakończeniu części pierwszej. W dziesiątym roku panowania następczyni Enrissy Złotowłosej, czyli Salome Jasnej, która według proroctwa ma odegrać ważką rolę w dziejach imperium, w kraju narastają napięcia. Nikt już nie ma wątpliwości, że nowa namiestniczka nie tylko ustępuje poprzedniczce, ale wręcz nie ma pojęcia o rządzeniu, a co więcej – nie ma ochoty go nabierać.Woli, w oczekiwaniu na zapowiedziany powrót swego królewskiego małżonka, pielęgnować kwiaty w pałacowych ogrodach. Gorzej, że dziewczyna, od dzieciństwa przekonana, że król Elian powróci, by zostać jej mężem i ponownie objąć władzę, po dziesięciu latach oczekiwania zaczyna w to wątpić. Podejrzewa, że została oszukana i wykorzystana jako pionek w większej rozgrywce, woli jednak nie zgłębiać jej mechanizmów. Jeszcze poczeka. Tymczasem w prowincji położonej w pobliżu elfickiego lasu, Filestu, dochodzi do „ incydentu”, którego konsekwencją są pogromy
elfów. Namiestniczka, chcąc nie chcąc, musi zacząć podejmować brzemienne w skutki decyzje i ponosić ich konsekwencje. A elfy, przez które, jak wiadomo, wszystko, co złe, zaiste coś knują. Nie muszę chyba dodawać, że jest to coś mrocznego, prawda?

Akcja powieści tym razem obejmuje znacznie krótszy okres, choć zdarzają się retrospekcje, przybliżające czytelnikowi niektóre wydarzenia z pominiętego dwudziestolecia. Dostajemy zarówno kontynuację niektórych wcześniejszych wątków, jak i kilka zupełnie nowych, co skutkuje wprowadzeniem na scenę nieznanych dotąd czytelnikowi bohaterów. Utrzymana zostaje forma – krótkie rozdziały, częste zmiany perspektywy narracyjnej. Jednak zarówno postaci, jak i wątków jest o wiele mniej niż w części pierwszej, znika zatem wrażenie pewnego może nie tyle chaosu, co przytłoczenia informacjami. Mniej jest też zwyczajnej słownej „waty”, opisów niewnoszących nic do fabuły, a powiększających objętość powieści. W efekce jest ona niemal o jedną trzecią krótsza od tomu pierwszego, co nie tylko jej nie szkodzi, ale wręcz pomaga.

Wątek konfliktu międzyrasowego, dominujący tym razem w powieści, oryginalny może nie jest, ale przynajmniej wypada mniej sztampowo niż historie zakazanej miłości przeklętych bliźniąt. Dodatkowo pojawiają się nowe – w istotny sposób zmieniające dotychczasowy obraz całości, acz, oczywiście, niewyjaśniające wszystkiego - informacje o kulcie Areda, zwanego Przeklętym.

Nie jest bynajmniej tak, że zniknęły żenujące zagrania rodem z telenowel brazylijskich, wątki fabularne stały się nieprzewidywalne, a litościwa czarna dziura pochłonęła wszystkie Przeklęte Bliźnięta.Nic z tych rzeczy. Ale niewątpliwie da się zauważyć pewien progres: nie wszystkie wątki są całkowicie przewidywalne, zagrań spod znaku brazyliady jest mniej (nie wykluczam, że to prosta konsekwencja mniejszej objętości, ale jednak), a dla odmiany od czasu do czasu można się autentycznie zaciekawić rozwojem wydarzeń.

d1pxmvx

Z tych względów drugi tom Trylogii Suremu oceniam nieco wyżej niż pierwszy.Autorka nie straciła swojej umiejętności sprawnego pisania i choć w dalszym ciągu jej koncepty nie powalają na kolana świeżością i nie odbiegają zbyt daleko od gatunkowych szablonów, to jednak całościowo wydają się tym razem łatwiejsze do przełknięcia. Kto wie, czym zaskoczy nas odsłona finałowa. Końcówka Dzieci pogranicza jest na tyle ciekawa, że chętnie bym się dowiedziała, co się stanie dalej. A to najlepiej świadczy o tym, że nastąpił wzrost jakości opowiadanej historii.

d1pxmvx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pxmvx