Terry Gilliam
Terry Gilliam, ten niegdyś bodaj najmniej znany i pomijany, autor ekscentrycznych animacji, dzisiaj jest chyba najbardziej z byłych Pythonów rozpoznawalny i ceniony za swój artystyczny dorobek. Mimo że z trudem gromadzi fundusze na kolejne ekstrawaganckie projekty filmowe i prześladuje go niewiarygodny pech, ten nowo narodzony Brytyjczyk, który, znużony ojczyzną, wyrzekł się paszportu amerykańskiego, to prawdziwy mag kina.
"Nigdy nie podzielałem przekonania Terry'ego, że zadaniem Sztuki jest prowokowanie i drażnienie ludzi", pisze Cleese. Ale to było kiedyś, gdy panowie dopiero co się poznali; choć nie oznacza to oczywiście, że Gilliam spokorniał. Nadal jest energicznym bad boyem. Mawia, że terrorystą nie został tylko dlatego, że nie potrafił, a niezależność przedkłada nad hollywoodzkie pieniądze. Może jeszcze kiedyś stworzy jakąś animację dla starych kumpli?
Cytaty pochodzą z książki Johna Cleese'a "Tak czy inaczej...".
Bartosz Czartoryski/książki.wp.pl