Gdyby ta historia wydarzyła się współcześnie, panią Barbarę można by określić mianem celebrytki, która znana była jedynie z tego, że miała sławnych mężów. Niestety historia zaczyna się ponad 80 lat temu, a pani Barbara jest obecnie starszą panią, której się zebrało na wspomnienia. I chociaż światowa premiera książki miała miejsce w 2011 roku, sporo przemyśleń pozostaje aktualnych.
Ta książka bardziej niż o Franku Sinatrze jest o jego trzeciej żonie Barbarze. To ona jest autorką tej biografii, to ona usiłuje przekonać wszystkich, że znała Sinatrę lepiej niż ktokolwiek inny. Czasownik „usiłuje” będzie towarzyszył każdemu czytelnikowi na każdej niemal stronie.
Barbara Ann Blakeley Marx opowiada najpierw o swoim trudnym dzieciństwie i przeprowadzkach, które zakończyły się zamieszkaniem na Zachodnim Wybrzeżu. Potem przez chwilę jest modelką i ma własną szkołę dla modelek, wychodzi za mąż po raz pierwszy, rodzi syna, zostaje modelką w Las Vegas, a potem... Pojawia się jeden z braci Marx, który zostaje jej drugim mężem. Od tego momentu aż po śmierć trzeciego męża Barbara będzie znana z tego, że jest żoną jednego ze znanych komików albo Błękitnookiego piosenkarza. Każda z tych ról bardzo jej odpowiada.
Najpikantniej powinno się zrobić przy okazji Sinatry właśnie, ale się nie robi. Może to efekt podpisanej intercyzy, może czegoś innego, w każdym razie kochająca żona po latach od śmierci męża pisze „jedyną, niepowtarzalną książkę” o sławnym mężu. Tyle, że oprócz paru anegdot, które faktycznie mogła znać jedynie ona, książka nie jest ani jedyna (już w 1985 roku biografię ojca napisała córka Nancy Sinatra), ani niepowtarzalna, bo więcej tutaj o samej żonie niż o mężu. Mąż śpiewa, ucieka przed fanami po koncertach, ukrywając się w przestronnych limuzynach, prawdopodobnie cierpi na chorobę lokomocyjną (prawdopodobnie, bo nawet ukochana żona nie wie tego na pewno, chociaż potwierdza, że nie lubił on długiej jazdy samochodem), kocha włoską kuchnię, w której osiągnął mistrzostwo, zaprasza przyjaciół na niezwykłe spotkania, czasem daleko od Stanów Zjednoczonych.
Książka trochę traktuje o Sinatrze, bo w końcu był to mąż autorki, trochę wspomina o znanych znajomych. Jest także o synu Barbary. Informacje o byłych żonach piosenkarza czy o jego dzieciach zostają okrojone do kilku zdań, na końcu książki zaś można przeczytać, że personalia niektórych osób zostały zmienione. Niby wszystko zgodnie z zasadami biografii, ale ta jedna podsunęła mi dwa uzasadnienia: albo Barbarze Sinatrze kończą się fundusze i postanowiła podreperować swój budżet pisząc para-biografię (pytanie tylko, czy jest to jej autobiografia, czy biografia jej męża), albo faktycznie dokonuje swoistego rozliczenia z tym światem.
Nie mogę jej odmówić tego, że kochała swojego ostatniego męża. Żyła barwnym życiem i podobnie jak pierwsza żona Sinatry doszła do wniosku, że po Sinatrze już nie można wyjść za mąż, bo przecież to właśnie Sinatra potrafił docenić piękno każdej kobiety, obdarowując ją pięknymi klejnotami i oryginalnymi podarunkami. Ale w dalszym ciągu mało tu Sinatry. Rozumiem, że piosenkarz mógł nie lubić „My way” czy „Strangers in the night”, a jego rozpoznawalnej wersji piosenki „New York New York” mógł nigdy nie zaśpiewać, bo uważał, że musicalowa wersja Lizy Minelli jest doskonała, ale od biografii, napisanej przez żonę, spodziewałam się czegoś innego. Zwłaszcza, że Nancy Sinatra już jakiś czas temu odniosła się do niektórych rewelacji z tej książki, odpowiednio je komentując.