Wenus w futrze - Leopold von Sacher-Masoch (fragment)
„Tego samego dnia Wanda udała się na bazar, zabierając oczywiście mnie ze sobą i zażądała nahajki.
— Taka wystarczy? — odezwał się kupiec, podając jej rzemienną nahajkę na krótkim trzonku.
— Mogłaby wystarczyć — odrzekła Wanda, spoglądając znacząco na mnie — ale wolę większą.
— Życzy sobie pani taką na buldoga?
— Proszę pokazać.
Wybierała dość długo, aż wreszcie znalazła odpowiedni bat, na którego widok ciarki mnie przeszły. […]
— Czuję jednak jakąś dziwną żądzę w sobie, żądzę znęcania się nad tobą tak, jak tego pragniesz. Lecz co ty biedaku poczniesz, gdy naprawdę, ale to naprawdę stanę się katem dla ciebie, jak tyran Dionizjusz, który kazał wynalazcę żelaznego wołu wsadzić naprzód do wnętrza tej bestii i piec, aby się przekonać, czy jęki męczonego podobne będą do ryku zwierzęcia. A nuż ja będę takim Dionizjuszem?
— Bądź nim — jestem na to przygotowany. Należę do ciebie w zupełności, czy będziesz dobra, czy zła, piekielna, szatańska...”.