Narcyzm, ekshibicjonizm, próżność?
W kolejnych rozdziałach książki Messori dowodzi nie tylko, że Bernadeta nie działała z niczyjej inspiracji (ani rodziny, ani kleru), i że nie była w związku z tym wspólniczką - świadomą lub nieświadomą - oszustwa czy intrygi, ale też, że nie była także ofiarą histerii, halucynacji czy zaburzeń psychicznych.
Autor "Tajemnicy Lourdes" pyta retorycznie: "czyż nie mogło być tak, że motywem sprawy był narcyzm, ekshibicjonizm, próżność, przerost ego ubogiej i pogardzanej nastolatki, która w ten sposób chciała zapobiec własnej marginalizacji? Nie po to by zarobić pieniądze [...], ale po to by zyskać choćby odrobinę uwagi. Poczuć się nareszcie nie tylko równą innym dziewczętom - wykształconym i z lepszym statusem społecznym - ale wręcz wyrastającą ponad nie. Te co patrzyły na nią z góry jako analfabetkę, nędzarkę, córkę mężczyzny, który był w więzieniu oskarżony o kradzież, i kobiety, o której mówiono, że nie stroni od butelki".
Messori przypomina, że często umyka nam fakt, że nad "ową nic nieznaczącą smarkatą mnożyły się surowe zakazy, nieufność, częstokroć groźby rodziców, krewnych, księży, zakonnic, policjantów, żandarmów i sędziów. Cała piramida władzy, od najniższego do najwyższego stopnia, próbowała odwieść ją - czasem po dobroci, a czasem groźbami - od spełnienia zobowiązania powziętego w grocie wobec Kogoś, o Kim nie wiedziała zgoła nic ani czy pochodzi z tego, czy z innego świata. Komisarzowi i prokuratorowi, którzy grozili jej więzieniem, jeśli jeszcze raz uda się do groty, odpowiadała spokojnie i nieustępliwie: "Obiecałam - nie mogę nie pójść".