Był statek-widmo, była płonąca lokomotywa – teraz czas na opuszczoną latarnię. W kwestii wyboru adekwatnie mrocznej i cokolwiek teatralnej scenerii książkowych zdarzeń Carlos Ruiz Zafón wyraźnie przoduje. Światła września to trzecia z kolei, sygnowana znaczącą kategorią literatury młodzieżowej, powieść autora * Cienia wiatru. Podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich lektur, również i ta obfituje w opis zatrważających wypadków, okraszonych obficie atmosferą niesamowitości, utajonej grozy i melancholijnego liryzmu. Fanów Zafóna książka nie zawiedzie, bo też niewiele od pozostałych się różni. *Sięgając po kolejne „wczesne” propozycje Hiszpana, mamy w zasadzie pewność zarówno co do charakteru opowiedzianej historii, jak i konstrukcji poszczególnych elementów fabuły.
Po pierwsze: mroczny sekret z przeszłości, osnuty obowiązkowym wątkiem tragicznej miłości (z bonusowym wkładem w postaci spektakularnego pożaru). Po drugie: „współczesne” perypetie młodocianych bohaterów (najczęściej: nastoletniej pary płci przeciwnych), narażonych na zgubne konsekwencje wspomnianej tajemnicy. I wreszcie po trzecie: kwintesencja zła w postaci etatowego demona ze szponami, wspieranego groźnymi siłami ożywionej maszynerii (w tym wypadku: mechanicznych zabawek ekscentrycznego wynalazcy). Światła września można uznać niemal za matrycę powyższego schematu, co z jednej strony cieszy – gwarantując rozrywkę na wypracowanym przez Zafóna poziomie – z drugiej natomiast nieco nuży. Fabuła książki, jakkolwiek adekwatna dla stylu Hiszpana i umiejętnie poprowadzona, nie wykracza poza sztywne ramy standardowej powiastki grozy – z przewidywalnym przebiegiem i takimż zakończeniem. Francuska wdowa po przejściach, przeprowadziwszy się z dziećmi do nadmorskiej mieściny, rozpoczyna oto pracę u miejscowego
fabrykanta zabawek.* Rezydencja nowego pracodawcy, przepełniona demonicznym stukotem setek uśpionych maszyn, jest siedliskiem złych mocy i – co znamienne dla fabuły – ukrytych w mroku cieni.* Na brak ekscytujących zdarzeń czy zwrotów akcji w przypadku tak zarysowanej historii narzekać nie sposób. Zafón stopniuje bowiem napięcie przy użyciu typowych dla siebie zabiegów – tj. wprowadzając cudaczne kurioza z jarzącymi ślepiami, sceny pościgów i śmiertelnych pułapek, a także dramatyczny finał zwieńczony melancholijną puentą. Światła września oryginalnością zatem nie grzeszą, daleko im także – ze względu na szkicową formę – do późniejszych literackich zdobyczy autora. Nie zmienia to jednak faktu, że książka na dłuższą metę broni się – czy to za sprawą charakterystycznego, przepełnionego specyficzną aurą stylu Zafóna, czy może raczej nieposkromionej wyobraźni, do której znany Hiszpan zdążył nas już przywyczaić.
Wspomniana fantazja przejawia się m.in. w plastycznym odtworzeniu scenerii, która pod wieloma względami przypomina bajkową krainę grozy – z opuszczoną latarnią, tajemniczym lasem okalającym rezydencję wynalazcy-ekscentryka, malowniczymi plażami i ukrytymi przed wzrokiem przybyszów grotami. Nie bez znaczenia jest tu także czas powieści – niesamowite zdarzenia pewnej wrześniowej nocy rozgrywają się w latach trzydziestych, dwa lata przed wybuchem wojny. To kolejny czynnik typowy dla Zafóna, którego wszystkie książki wabią nieco zapomnianym (a tym samym: podwójnie przyciągającym) klimatem przeszłości. W przypadku partii retrospekcyjnych – przybierających w twórczości Hiszpana formę mrocznych „opowieści sprzed lat” – intryguje pewien niuans. Co uważniejsi czytelnicy dostrzegą bowiem wzmiankę o demonicznym Andreasie Corellim, którego zmodyfikowana (a może zbieżna tylko pod względem nazwiska) wersja rozbłyśnie pełnią złowrogiej mocy w późniejszej książce Zafóna – * Grze anioła*. Lektura wczesnych, para-prototypowych powieści popularnych pisarzy obfituje, jak widać, w nieoczekiwane aluzje.
Światła września całokształtem konstrukcji i fabuły jednak nie dziwią. Otrzymujemy od autora standardową, bliźniaczo podobną do poprzednich książek opowieść – po trosze fantastyczną, po trosze mroczną. Lekturze będzie niewątpliwie towarzyszyć, w przypadku stałych czytelników Zafóna, swoiste przywiązanie do typowych dla tego pisarza motywów i nastrojowej scenerii. Analogicznie do dwóch uprzednio wydanych, „wczesnych” powieści Hiszpana, wypada także uprzedzić o młodzieżowym targecie książki (choć sam Zafón wyraża w przedsłowiu nadzieję dotarcia do szerszego kregu odbiorców). Światła września to niewątpliwie literacka bajka – z gatunku mrocznych (miejscami karykaturalnie), niesamowitych i obfitujących w nadnaturalne potworności. Bajka bajką – a jednak przyciąga. Zafón osiągnął niechybnie rangę marki samej w sobie.