Kolejny mało znany okres jego życia, to czas, gdy pracował w merostwie Leningradu, któremu przywrócono nazwę Sankt Petersburg.
Wiadomo, że był zastępca mera Anatolija Sobczaka, biografowie wspominają, że był zamieszany w przestępstwa finansowe na wielką skalę, co w Rosji na początku lat 90. nie było niczym szczególnym. Ale nawet na tle Rosji tamtych czasów to, co działo się w Petersburgu za czasów Putina, było wyjątkowe i przywróciło temu miastu dawne określenie "bandycki". Powstał tam port, do którego przypływały narkotyki z Kolumbii i odpływały na Zachód. Patronował temu wicemer Putin osobiście, co sprawiło, że w tamtym okresie stał się bardzo znaczącą postacią światowej narkomafii. A hazard? W mieście bezprawnie działało sto osiemdziesiąt domów gry, tysiąc sześćset "jednorękich bandytów". A to przecież tylko ułamek opisywanych w tej biografii przestępstw inspirowanych przez Putina.
Wiele osób twierdzi, że jego osobowość ukształtowało KGB. Ja myślę, że najbardziej demoralizujący dla niego był jednak okres petersburski, ogromne możliwości dokonywania bezkarnych przestępstw, wielkie pieniądze zdobyte nieuczciwie w stosunkowo krótkim czasie. Cały jego późniejszy życiorys jest ucieczką od odpowiedzialności za tamten okres, ucieczką wzwyż, w ochronę nienaruszalnym immunitetem. Ucieczką znaczoną niewyjaśnionymi zgonami, o czym mówi także i umieszczona na końcu książki niepełna lista ofiar kojarzonych z Władimirem Putinem.