Lubelskie wydawnictwo przyzwyczaiło miłośników fantastyki do cyklicznego publikowania antologii tematycznych, prezentujących dorobek polskich twórców. Zaletami takich tytułów, jak * Jeszcze nie zginęła* czy * Bajki dla dorosłych* było zaprezentowanie wariacji na zadany temat, tworzonych przez czołowych krajowych pisarzy. Czytelnicy zyskiwali tym samym możliwość porównania różnego podejścia do jednego zagadnienia, literackiej oryginalności i pomysłowości, ścieżek, którymi podążają skojarzenia poszczególnych autorów antologii.Malejąca częstotliwość wydawania tego typu zbiorów wynika zapewne z jednej strony z rynkowych tendencji, z drugiej zaś – z zapracowania samych twórców. Jak ktoś celnie zauważył w internetowej dyskusji na ten temat: „pisarz nie pepesza” i nie zawsze „wystrzeli” dobrym tekstem na zawołanie, tym bardziej, że w międzyczasie realizuje
również inne projekty.
W efekcie zadziałania powyższych mechanizmów, najnowsza antologia Fabryki Słów jest niemal antytezą wspomnianych wyżej publikacji. Odróżnia ją skromna objętość (niespełna 260 stron), a przede wszystkim brak wspólnego mianownika dla zaprezentowanych w niej utworów. Nie tylko nie przyświeca im jakakolwiek myśl przewodnia, ale wydają się wręcz klinicznym przykładem zróżnicowania współczesnej polskiej fantastyki, ukazując jej gatunkowy i tematyczny przekrój. W antologii znajdziemy więc eksplorację alternatywnej rzeczywistości i kosmiczną SF z domieszką metafizyki, satyryczny apokryf hobbicki i metaforyczną historię wojenną, fantasy historyczną o filozoficznym zacięciu i techno fantasy rodem ze świata mrocznej gry.
W tomiku próbki swojej twórczości zaprezentowało sześcioro autorów, publikujących książki w lubelskiej oficynie. Weteranem, niepokonanym przez czas i przeciwności losu, pozostaje oczywiście Andrzej Pilipiuk. Jego „Wunderwaffe” opisuje próbę uchronienia III Rzeszy przed upadkiem dzięki „bratniej pomocy” z równoległej rzeczywistości. Z misją uzyskania wsparcia wyrusza wierny gwardzista fuhrera, jednak wersja świata, do której trafia, okazuje się całkowicie odmienna od spodziewanej. Dość powiedzieć, że ci, którzy w naszym świecie byli nazistowskimi tuzami, tam klepią biedę: Hitler maluje obrazy, na które nie znajduje chętnych, a Goering pogrąża się w narkotykowym nałogu (działki dostarcza mu diler nazwiskiem Mengele).
Na wycieczkę głębiej w historię zabiera nas Rafał Dębski w „Konstelacji Ananke”, opisując dalsze losy Jakuba, przedstawiciela katowskiego rzemiosła znanego choćby z opowiadania „Dotyk kata” i powieści „Gwiazdozbiór kata”. Tym razem absolwent Akademii Katowskiej w Bieczu sam ma być poddany torturom. W ten sposób sędzia, który zaprzedał duszę diabłu, chce zmusić go do wyjawienia sekretu długowieczności, znanego ponoć mistrzom katowskim.
Podobnie mroczny klimat znajdziemy w krańcowo odmiennym gatunkowo „Wędrowcu” Dariusza Domagalskiego. Akcja utworu rozgrywa się w przyszłości na stacji orbitalnej i w bazie na powierzchni Tytana – największego księżyca Saturna.Dzieła zniszczenia dokonuje tam tajemnicza istota o twarzy Chrystusa. Bohater opowiadania musi rozstrzygnąć, czy jest ona zwiastunem zbawienia czy zagłady, co ma niesie za sobą istotne konsekwencje dla świata.
Niewesołą wymowę ma także „Miasto cieni i luster” Adama Przechrzty. Ulegającą dynamicznym zmianom rzeczywistością rządzą tutaj bezwzględność i reguły rodem z postapokaliptycznej gry komputerowej. Aby przeżyć i zdobyć upragnioną nagrodę, bohater decyduje się na wątpliwy moralnie gambit, uzurpując sobie prawo decydowania o cudzym życiu i śmierci.
Spraw ostatecznych dotyka również tytułowy utwór, czyli „Strasznie mi się podobasz” Magdaleny Kozak, stanowiący chyba najmocniejszy punkt antologii. Opowiadanie możemy odczytać jako swoiste rozliczenie pisarki z pobytem na misji wojskowej w Afganistanie. Z dużym znawstwem opisuje ona realia życia w ogarniętym wojną domową kraju oraz specyfikę służby pełnionej tam przez polskich żołnierzy i oddziały zabezpieczenia medycznego. W działania bojowe wpisuje też wątek romantyczny: oto ratowniczka medyczna zostaje zauroczona przez majora specjlasów, który okazuje się jednak kimś zupełnie innym niż się spodziewała.
Na tle pozostałych pozytywnie wyróżnia się również opowiadanie „Impostorzy” Marcina Mortki, utrzymane w klimacie diametralnie odmiennym od utworu Kozak. Sowizdrzalska, nacechowana rubasznym humorem opowieść o młodych hobbitach spragnionych przygód stanowi doskonałą metaforę życia w nudnym i uporządkowanym, a więc... normalnym świecie. Znużony rutyną pozbawionego jakichkolwiek wyzwań życia Lotar pragnie zostać bohaterem. Zaraża tym pragnieniem kilku swoich rówieśników, by wraz z nimi upatrywać zagrożeń tam, gdzie ich wcale nie ma, co oczywiście generuje masę zabawnych sytuacji.
Oczywiście ocena oryginalności pomysłów i konsekwencji w ich realizacji przez poszczególnych autorów to kwestia subiektywna. Warto jednak podkreślić wysoki poziom warsztatowy wszystkich tekstów – w tym względzie popularni pisarze nie zawodzą. Sprawnie prowadzona narracja, niezależnie od różnego jej tempa w kolejnych utworach, nie pozostawia miejsca na nudę. Omawiając zawartość antologii, nie sposób pominąć też świetnego projektu jej okładki. Zdobiące ją sugestywne grzbiety książek zachęcają, by po każdą z nich sięgnąć oddzielnie. Tym razem jednak musimy zadowolić się tylko smaczną przystawką, a dla zaspokojenia apetytu na danie główne – sięgnąć po inne książki każdego z autorów.