Szczynukowicz, czyli o apokryfach. Felieton Jacka Dehnela
Ale nawet metoda copy-paste pozwala – jak w bajce Andersena – na obrastanie plotki kolejnymi szczegółami. I tak dowiadujemy się z różnych wersji, że Szczynukowicz (czasem Szczynukiewicz, białoruski enkawudzista) był „rezunem" oddelegowanym przez nienotowaną poza tą opowieścią organizację „Sowiecki Rewolucyjny Komintern" do dywersji na terenach pozaborczych, następnie zaś, jako czekista w armii Tuchaczewskiego, dostał się do niewoli (czasem dodaje się, na potwierdzenie tych słów „zachowała się jego kartoteka jeńca wojennego", choć oczywiście żadnych linków do dokumentów nie ma), z której uciekł; niekiedy po prostu zajmuje zrujnowany dwór w Kowaliszkach, niekiedy osobiście wyżyna całą rodzinę Komorowskich. Bywa też gwałcicielem. Przewija się także sprawa sygnetu, który Bronisław Komorowski nosi na palcu: to sygnet ściągnięty z palca prawowitego hrabiego. Szczegół czyni opowieść. Sygnet widoczny w telewizji to niemy świadek zbrodni i oszustwa.