Afera po Eurowizji. Szczygieł trafił w najczulszy punkt

Zdaniem Szczygła "nie dla wdzięczności powinno się pomagać", gdyż "oczekiwanie wdzięczności jest pragnieniem niszczącym". Zajmując taką postawę, uprzedmiotawiamy osobę, której pomagamy, a tak naprawdę "pompujemy nasze ego". Szczygieł pisał o tym na Instagramie po aferze, jaka wybuchła po sobotnim finale Eurowizji, który przyniósł zwycięstwo Ukrainie. A Krystianowi Ochmanowi z Polski zaledwie 12. miejsce, choć od początku był typowany na faworyta.

"Od poniedziałkowej nocy w internecie wrze: ukraińskie jury nie przyznało Polsce ani jednego punktu (nieważne, że ukraińska publiczność dała nam 12, czyli maksymalną liczbę pkt). Przecież, POWINNI nam być wdzięczni za pomoc. Do tego natychmiast dołączają trolle, które piszą, że przecież od rzezi wołyńskiej wiadomo…" - pisał Szczygieł.

Ceniony reportażysta zadał pytanie: "Jak to możliwe, że ci, którzy wypominają Ukraińcom - bo decyzję jury przenoszą oczywiście na cały naród - nieprzyznanie punktów, nie widzą, jak się poniżają?". Jego zdaniem takie zachowanie niektórych Polaków to nic innego jak "gigantyczne skomlenie o lajki".

Zdaniem Szczygła cała afera jest poniżająca dla Krystiana Ochmana, który stał się "przedmiotem w naszej walce o zaspokojenie ambicji. Politycznych i narcystycznych".

"Dochodzę do wniosku, że narcyzm i egotyzm patriotyczny to cecha wielu z nas. Czytam i oczom nie wierzę: oto Polsce stała się wielka krzywda. Jeśli tak łatwo uznajemy się za skrzywdzonych, to wróżę PiS-owi jeszcze dwadzieścia lat rządów" - skwitował Szczygieł.