Wszyscy uwielbiamy muffinki. Wystarczy kilka kęsów, by dostarczyły przepysznych emocji. Saga Pas Deltory trochę się z taką słodką babeczką kojarzy. Mamy tu różne smaki i zapachy, które pochłaniamy w niesamowitym tempie. W jeden wieczór niejednemu z nas uda się przeczytać cały tom, a może nawet dwa. I nie chodzi tutaj o gabaryty książki (żadna z czterech części, które dotychczas ukazały się na polskim rynku nie przekracza dwustu stron), lecz o porcje wrażeń, których z kolejnymi stronami jest coraz więcej-po prostu nie sposób się oderwać.
W Puszczach Milczenia, pierwszym tomie cyklu, poznajemy Liefa, szesnastolatka, który ma do spełnienia bardzo ważną misję. Musi odnaleźć wszystkie zaginione magiczne kamienie, składające się na Pas Deltory, który od pokoleń przywdziewają królowie krainy. Na bohatera czyha masa niebezpieczeństw, bo Władca Mroku, przedstawiciel czarnej strony mocy, nie zamierza oddać swej uzurpowanej władzy. *Czy Lief uratuje ojczyznę przed jej śmiertelnym wrogiem? *Gdzie ukrywa się prawowity następca tronu? Co się stało z magicznymi kamieniami?
Na te pytania pierwszy tom nie odpowiada. Fabuła skupia się kolejno na legendzie o powstaniu Pasa i zjednoczeniu siedmiu plemion, następnie na dzielnym Jarredzie, który ratuje króla przed złym doradcą, by w końcu przenieść nas kilkanaście lat do przodu, gdzie poznajemy Liefa, syna Jarreda. W dniu swoich szesnastych urodzin chłopak dowiaduje się, że stoi przed nim arcytrudne zadanie – musi stoczyć nierówną walkę o sprawiedliwość i pokój.Jak wielu bohaterów powieści fantastycznych wyrusza w drogę. Podobnie do dzielnego Hobbita, kompletuje drużynę (strażnik Barda i młodziutka Jasmine ze swoimi uroczymi zwierzątkami), tak jak Wiedźmin Geralt pokonuje przeraźliwe stwory i tylko czasami nieśmiało zastanawiamy się, czy nie okaże się Aragornem.
Te wszystkie wątki zostały osadzone w klimacie przystosowanym dla młodych odbiorców. Emocje są, ale bez wybujałej agresji; nie utkniemy też na rozległych opisach, bo autorka unika środków uważanych przez swoich czytelników za przynudzanie. Coś kosztem czegoś – często odnosi się wrażenie, iż wątki zostały przedwcześnie urwane. Trzeba przywyknąć do szybkich rozwiązań i przeskoków w czasie i przestrzeni. Zazwyczaj bohaterowie powieści fantastycznych muszą się mocno namęczyć, by osiągnąć swój cel, w Pasie Deltory często otrzymują potrzebne rozwiązania podane na tacy. Jeśli porównać Pas Deltory z produktami popkultury, można by wymienić internetową gierkę w stylu tradycyjnych przygodówek, albo serial animowany nadawany w porze obiadowej. Gorzej byłoby z filmem fabularnym – reżyser musiałby sporo się namęczyć, by stworzyć półtoragodzinne filmy odpowiadające liczbowo ilości tomów sagi. Trudno jednak stwierdzić, iż to wszystko jest poważną wadą serii. Jeśli zaklasyfikować ją do typowej literatury
kieszonkowej, stanie się jej godną reprezentantką. Czytelnicy chętnie wezmą książkę do autobusu, by w drodze do szkoły przenieść się do magicznej krainy, tudzież wspomogą jakość swoich snów, czytając „do poduszki”.
Ciekawym rozwiązaniem jest również bezpośrednia interakcja z czytelnikami.Poza tekstem, na stronach książki pojawiają się mapy i zagadki, które rozwiązujemy wraz z bohaterami sagi. Zabieg niewątpliwie uatrakcyjniający lekturę, i, co więcej, przekonujący do sięgnięcia po kolejny tom. Mościmy się więc w wygodnym fotelu i zajadając się czekoladową muf finką, zagłębiamy się w lekturze Jeziora łez…