Sypiając z wrogiem. Przemoc seksualna, oblicza prostytucji i związki miłosne pod okupacją niemiecką
Jeszcze przed napaścią Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku, Wehrmacht, policja i SS uregulowały stosunki intymne żołnierzy i funkcjonariuszy tych formacji z miejscową ludnością cywilną. Heinrich Himmler, jako Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemieckości, zakazał zbliżeń z kobietami wywodzącymi się spośród populacji odmiennej "rasowo". W praktyce oznaczało to, iż stosunki towarzyskie i seksualne z Polkami i Polakami były całkowicie zabronione. Wyjątek stanowiły nadzorowane przez okupantów domy publiczne, do których często trafiały dziewczęta łamiące owy zakaz.
Polki w cieniu swastyki
Kim były te, które sypiały z nazistami? Na ile robiły to dobrowolnie, a na ile zostały zmuszone przez okoliczności? Czy we wrogu można było się zakochać i - mimo wojennej zawieruchy - założyć z nim rodzinę i mieć dziecko? Na te i inne pytania odpowiada Maren Roger w książce "Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji" .
Wojenne stosunki z Niemcami - zagadnienie wciąż nieodkryte
"Większość Polek, które były skłonne romansować z najeźdźcami, szybko zmieniła nastawienie, gdy rozpoczęła się brutalna wojna. Znacznie wzrosła również niechęć społeczeństwa, które potępiało i piętnowało kobiety zadające się z oprawcami" - pisze Roger. Publikacja niemieckiej historyk porusza wciąż nie do końca odkryte zagadnienie, umiejscowione niejako na marginesie wojennej zawieruchy.
To poruszający obraz relacji towarzysko-seksualno-miłosnych polskich kobiet z okupantami, wokół którego przez kilkadziesiąt lat istniała zmowa milczenia. Autorka wykonała olbrzymią pracę - przekopując się nie tylko przez szereg publikacji, takich jak akty sądowe (dosyć szczątkowo opisujące poszczególne przypadki), listy poczty polowej, czy też wykorzystując źródła niedrukowane (Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, wywiady przeprowadzone samodzielnie z dziećmi z okupacyjnych związków, etc.).
Zmowa milczenia wśród ofiar
Dzięki tym zabiegom "Wojenne związki" mogą stanowić punkt wyjścia dla kolejnych badań i poszukiwań, choć jak zaznacza Roger - to milczenie zazwyczaj jest odpowiedzią na przemoc seksualną, a kobiety, które doświadczyły jej podczas wojny, prawie nigdy nie mówiły o tym wprost. Podobnie jak i o związkach z Niemcami, którego owocem nierzadko były dzieci. Polki robiły wszystko, by uchronić siebie, ale i "bękarty wojny" przed stygmatyzacją i nienawiścią - często zabijając noworodki.
Spektrum kontaktów seksualnych pomiędzy Niemcami a Polkami było niezwykle szerokie. Po pierwsze istniały relacje komercyjne, czyli kontrolowany przez okupantów system prostytucji, oraz pokątna "praca seksualna". Po drugie więzi konsensualne, czyli raczej zakazane w okresie wojny związki polsko-niemieckie, które w większości oparte były na dobrowolności. A po trzecie kontakty przymusowe, gwałty i wymuszenia, których sprawcami byli naziści.
Intymne kontakty z Polkami? Tylko w domu publicznym
Chociaż wszelakie koneksje nazistów z Polkami były surowo zabronione, to przecież popęd seksualny żołnierzy musiał być regularnie zaspokajany. Dlatego dowództwo Wehrmachtu stawiało domy publiczne dla swoich ludzi, w których - paradoksalnie - pracowały głównie Polki. Tak samo postępowało SS. Jedni i drudzy widzieli w tym alternatywę dla niekontrolowanego zaspokajania chuci z miejscowymi kobietami.
Prawda jest jednak znacznie bardziej prozaiczna: głównym powodem stworzenia systemu kontrolowanej prostytucji był - obok obawy zbratania się z wrogiem i zdrady tajemnicy wojskowej - strach przez chorobami wenerycznymi, które mogły przyczynić się do strat w szeregach armii.
Burdelowe relacje o charakterze "rzeczowo-ekonomicznym"
Intymne zbliżenie należącego do "rasy panów" żołnierza ze Słowianką oficjalnie więc było możliwe tylko w burdelu. "Dziewczęta są Polkami. Kontakty z nimi w domach publicznych nie są uznawane za kontakty towarzyskie, które zgodnie z zarządzeniem Fuhrera, są z Polakami zakazane. Relacje prostytutek ze zmieniającymi się klientami (...) mają charakter rzeczowo-ekonomiczny" - głosi okólnik sporządzony przez oficera sanitarnego Generalnego Gubernatorstwa.
Istotnie: większość dam do towarzystwa w takich przybytkach stanowiły Polki, sporadycznie znajdowały się wśród nich też Ukrainki, Niemki lub volksdeutschki. Zatrudnianie Polek żydowskiego pochodzenia było surowo zabronione ("Żydówki trzeba całkowicie wykluczyć" - głosiły instrukcje Wehrmachtu).
Ustalony porządek wizyty w przybytku rozkoszy
Dlaczego więc - skoro istniała dobrze rozbudowana sieć domów publicznych - nazistowscy okupanci wyjątkowo często dążyli do zakazanych kontaktów? Ponieważ wizyta w oficjalnym burdelu ograniczała się tylko do odbycia stosunku płciowego. Dłuższe przebywanie z paniami nie było przewidziane, wykluczone miało być nawiązywanie towarzyskich kontaktów, takich jak: nocowanie żołnierzy u damy czy poufne rozmowy np. na tematy wojskowe. W domach publicznych kontrolowanych przez władzę obowiązkiem miało być także używanie prezerwatyw. Po stosunku poddawano się również dezynfekcji, namawiano również do zapamiętania numeru kontrolnego partnerki, ponieważ w przypadku zarażenia się chorobą weneryczną, można było zidentyfikować właściwą osobę.
Zabraniano konsumpcji alkoholu (wyjątek czasami robiono dla piwa), ponieważ pijani żołnierze nie tylko się awanturowali i wszczynali bójki, ale także nie trzymali języka za zębami. Dlatego żołnierze woleli spotykać się z dziewczętami na neutralnym gruncie - najczęściej w prywatnym mieszkaniu ("melinie") lub nieoficjalnym domu schadzek (np. w Krakowie jeden taki znajdował się przy ul. Starowiślnej 8, w Warszawie przy Chmielnej 16).
Wywózka do obozu karą za kontakty intymne z niemieckim żołnierzem
Jakie kobiety były bądź stawały się wojennymi prostytutkami? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Niemieckie władze bez zastanowienia nadawały numery kontrolne damom, których kontakty z mężczyznami wydawały się podejrzane. W Generalnym Gubernatorstwie Polki podejrzewane o nierząd rejestrowano na niebieskich kartach ("niebieskie"), tym samym zmuszając je do uprawiania najstarszego zawodu świata.
Pozostałe dzielono na dwie podkategorie: "obyczajówki" - pracujące w oficjalnych domach publicznych, oraz "kontrolne", czyli takie z poza kontrolowanych domów publicznych, które posiadały odpowiednią legitymację i musiały meldować się w urzędzie ds. zdrowia. Tym, które nie stosowały się do tego zakazu, bądź utrzymywały związki intymne z Niemcami i zostały przyłapane, groził areszt, albo nawet zsyłka do obozu koncentracyjnego.
"Duma kobiet polskich musi być największą świętością, musicie bronić swojego honoru"
Nie tylko okupanci, również i Polskie Państwo Podziemne karało za "zadawanie się z wrogami" - najczęściej chłostą albo goleniem głowy. Bardzo często w miejscach publicznych wywieszano imienne listy Polek podejrzanych lub mających takie kontakty. I nieważna była motywacja, jaką miała dziewczyna pozostająca w takim związku, czy mająca kilku absztyfikantów, którzy korzystali z jej wdzięków. A przecież to zazwyczaj głód, brak pieniędzy czy też niemożność otrzymania legalnej pracy, skłaniały kobiety do sprzedaży własnego ciała. Była to tzw. "prostytucja bytowa".
W Generalnym Gubernatorstwie często można było spotkać podobnego typu ogłoszenia: "Polskie kobiety! Duma kobiet polskich musi być największą świętością, musicie bronić swojego honoru. Straszliwą hańbę sprowadzają na nas kobiety, które się zachowują bezwstydnie wobec morderców naszych synów, ojców, braci. Pamiętajcie, że oczy całego świata są skierowane na nas i ambicją polskich kobiet powinno być niedopuszczenie do hańby. Przebywanie w towarzystwie Niemców i wszelkie bezprawne dążenia wyrządzają bezpośrednią szkodę tym, które to czynią".
Ciało kobiety najważniejszą walutą
Warto przypomnieć, iż podczas wojny na barkach większości kobiet spoczęła opieka nad domem i dziećmi, a także przymus utrzymania całej rodziny. Kazimierz Wyka w swoich refleksjach wojennych określił kobiece ciało jako najważniejszą walutę w większości negocjacji z okupantami: "Skoro o walutach mowa, jeszcze o jednej walucie wspomnieć należy, od niej bowiem prowadzi nić do częstych objawów moralności zbiorowej tych lat.
Wiele było powodów, dla których w warstwie urzędniczej, inteligenckiej i wśród nowego kupiectwa, stroną aktywną były kobiety. Same handlowały, same pośredniczyły, za mężów i dla rodzin załatwiały interesy, wysyłane były do Niemców, zwłaszcza w godzinach pozaurzędowych, w porach restauracyjnych. Postawiona w takiej sytuacji kobieta szybko się orientuje, że jedną więcej walutą, jaką wnosi do interesu, jest jej ciało. Nawet, kiedy zostawała kelnerką okupacyjną, kobieta miejska wiedziała, że temu przede wszystkim zawdzięcza ciężkie prawo biegania w fartuszku".
"Filatelistka - ta, co zbiera marki"
Jednakże dla znakomitej większości rodaków pobudki niewiast utrzymujących zakazane kontakty były jednoznaczne: szybka chęć zdobycia pieniędzy i luksusowych towarów, a także awans społeczny. Jeden z bardziej znanych dowcipów tamtego okresu brzmiał następująco: "- Wacuś, wiesz, jak się nazywa kobieta, która chodzi z Niemcem? - Nie wiem, jak? - Filatelistka. - Dlaczego? - Bo zbiera marki"
Natomiast z tekstu popularnej okupacyjnej piosenki ulicznej jasno wynika, iż znaczna część kosztownych dóbr pochodziła z gett: "Idzie sobie panna/Ze szwabem pod rękę/Bardzo z tego dumna/Z getta ma sukienkę/Za taką córeczkę/Jak ci nie wstyd, ojcze?/Nie wstyd, bo jak córka/Stałeś się volksdojczem".
Stałe, ale oczywiście nieformalne związki Niemców z Polkami czy Rosjankami były tak częste, że wśród urzędników Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy miały nawet określenie "Ostehe", czyli "wschodnie małżeństwo". W naszym kraju, najczęściej w dużych miastach, takie "małżeństwa", chociaż stanowiły tajemnicę poliszynela, były praktycznie na porządku dziennym.
Maria Malicka i Wiera Gran - ofiary pomówień i plotek?
Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie dziewczęta, którym zarzucano związki z okupantem, w rzeczywistości je utrzymywały. Szczególnie narażone na plotki, pogłoski i zawiść, były artystki estradowe i aktorki. Doskonałymi przykładami mogą być: Maria Malicka, aktorka teatralna i Wiera Gran, żydowska pieśniarka występująca w getcie, oskarżona o kolaborację z Gestapo.
Ta pierwsza przyjęła propozycję pracy w teatrze Komedia, który był usankcjonowany przez niemieckie władze. Jednak artystce najbardziej zaszkodziło nie uprawianie sztuki, a prywatne kontakty z Niemcami, którzy zajmowali część jej domu na Mokotowie, a później pomogli wywieźć dobytek, chroniąc go przez zniszczeniem w Powstaniu. Dzięki tym znajomościom Malicka pomogła również uwolnić z obozu w Auschwitz swojego męża Zbigniewa Sawana, którego aresztowano po wykonaniu przez ZWZ wyroku śmierci na Igo Symie. Po wojnie jednak nie przyjęto jej tłumaczeń do wiadomości i Malicka otrzymała zakaz występów w Warszawie, a przez kilka lat jej nazwisko nie mogło pojawiać się na afiszach. W znacznie gorszej sytuacji znalazła się natomiast Gran, która niemal do końca życia musiała udowadniać, że nie była "kolaborującą faszystowską dziwką". I chociaż w 1945 roku, decyzją Sadu Centralnego II Instancji Związku Artystów Scen Polskich, została uniewinniona, wyrok ten wcale nie oczyścił jej z zarzutów.
Gwałt? Winna polska wódka
W "Wojennych związkach" Roger podejmuje również zagadnienie agresji seksualnej - i jak przyznaje we wstępie, zgromadzenie materiałów dotyczących tego zagadnienia było zadaniem karkołomnym. Przede wszystkim dlatego, że ofiary - w obawie przed konsekwencjami - nie zgłaszały się na milicję. Poza tym stopień zaufania do niemieckich władz czy granatowych policjantów był niezwykle niski. I chociaż przemoc seksualna była prawnie zakazana, sprawców nie karano zbyt surowo. Dobrym usprawiedliwieniem gwałtu było zrzucenie winy na alkohol. Niemieccy żołnierze bardzo często twierdzili, iż "nie znali mocy polskiej wódki", co dla sądu było wystarczającym wytłumaczeniem.
Zdaniem autorki książki, podczas okupacji przeważał raczej schemat szantażu, np. niemiecki szef przychodził co miesiąc do polskich pracownic i groził, że muszą mu się oddać, a jeśli tego nie zrobią, to stracą pracę, co najczęściej równało się wywózce na roboty do Rzeszy. O Herbercie Stricknerze, który odpowiedzialny był w Kraju Warty za proces zniemczania, otwarcie mówiono, że ładnym Polkom o wiele szybciej wystawiał zaświadczenie o wpisaniu na volkslistę. Z badań Maren Roger wynika, iż nie było przyzwolenia na gwałty wśród niemieckich dowódców i w Wehrmachcie, jednakże szczególnie groźne były specjalne grupy operacyjne (tzw. Einsatzgruppen) które na zapleczu frontu mordowały lub wtrącały do więzień Żydów i wrogów politycznych III Rzeszy. Ich członkowie bardzo często dopuszczali się gwałtów wobec Polek i Żydówek, gdyż wiedzieli, że i tak nie zostaną za to ukarani.
Powstanie Warszawskie - eskalacja przemocy seksualnej
Do olbrzymiej eskalacji przemocy seksualnej dochodziło również podczas tłumienia Powstania Warszawskiego (szczególnie na Woli i Ochocie). Jednakże w obszernym zbiorze wywiadów Muzeum Powstania Warszawskiego znajdują się jedynie dwie relacje kobiet mówiących o gwałtach. Warto przypomnieć, iż wyjątkowo złą sławę miała formacja SS pod dowództwem Oskara Dirlewangera, składająca się wyłącznie z kryminalistów. To oni lubowali się w sadystycznych torturach, kończących się morderstwami ofiar.
Dotychczas historycy i badacze zajmujący się II wojną światową w większości pomijali fakt, że do listy niemieckich zbrodni należy również ogromna ilość naruszeń integralności seksualnej. "Władza, jaką sprawowali okupanci, oznaczała równocześnie władzę nad ciałami ludności miejscowej, władzę dysponowania ich seksualnym samostanowieniem. Jednocześnie stworzony przez Niemców system prostytucji był zorganizowaną formą naruszania seksualnego samostanowienia, a gwałty i wymuszenia pojedynczych i grupowych sprawców jej najbardziej zdegenerowaną formą" - zaznacza autorka książki.
Temat wciąż płodny dla literatów
Temat wojennych związków (w każdej formie) i seksualnego zniewolenia kobiet przez nazistów, nieczęsto poruszany był w literaturze, co nie znaczy, że został przemilczany. W 1956 roku ukazał się wstrząsający "Dom lalek" Ka-Tzetnika 135633 (wł. Yehiel De-Nur), w którym opisał on "dywizje rozkoszy" czyli rzeczywistość żydowskich kobiet zmuszonych do świadczenia usług seksualnych w obozach koncentracyjnych. Sugerował, że bohaterką książki jest jego młodsza siostra, Daniela, której nie udało się przeżyć Holocaustu.
W świetle badań Roger fabuła "Domu lalek" może dziwić, bowiem Niemcy nie mieli prawa "brudzić się" stosunkiem z Żydówką, ale trzeba również pamiętać, że wówczas wyznawców wiary Mojżeszowej traktowano jak podludzi, którzy i tak są skazani na śmierć. Nie potwierdzono jednak nigdzie autentyczności wspomnień Danieli, a książka ta jest uznawana przez izraelskich badaczy za fikcję.
Dramat kobiet w literaturze
W "Łagodnym oku błękitu" (1968) Zofia Romanowiczowa opisuje tragiczne losy miłości młodziutkiej polskiej więźniarki i niemieckiego strażnika. Historia ta została ujęta w opowieść współwięzionej nauczycielki dziewczyny - którą, jak się zdaje, jest sama pisarka (była więziona m.in. w Kielcach, Pińczowie i obozie Ravensbruck) podpatrująca rozwijające się uczucie i jego wiadomy koniec.
W "Koniu Pana Boga"(1996) polsko-żydowski pisarz Wilhelm Dichter wspomina, że wraz z matką przez jakiś czas ukrywał się u kobiet, które uprawiały nierząd, sprzedając swoje usługi Niemcom, ale dzięki temu on i jego rodzina nie musieli obawiać się kontroli i ostatecznie udało im się przeżyć wojnę.
Ignacy Karpowicz w "Sońce" (2014) nakreśla obraz zakazanej miłości młodziutkiej Sońki do Joachima. Esesmana z błyskawicami na mundurze, którego obdarzyła uczuciem wielkim i sprowadzającym nieszczęście. Tej "dziwce" i "wiedźmie" nigdy nie zostanie wybaczone to, co zrobiła, ale czy ona sama tego żałuje?
Bibliografia: M.Roger, Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2016; Ka-tzetnik 135633, Dom lalek, Wyd. Orbita 1992; Z. Romanowiczowa, Łagodne oko błękitu, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa; W. Dichter, Koń Pana Boga, Wyd. Znak, Kraków 1996; I. Karpowicz, Sońka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.