Od końca XI wieku Europa weszła w okres prosperity. Do tej pory była na marginesie cywilizacyjnym – Cesarstwo Bizantyjskie, świat arabski czy Chiny stanowiły centrum świata. Niepiśmienni, nieokrzesani barbarzyńcy interesowali jedynie wówczas, gdy ich nieliczni kupcy dostarczali futra, bursztyn, niewolników lub gdy z północy ściągano najemników do zaciężnych armii. Świat, w którym językiem elit była łacina, każdy z wierzących podlegał władzy duchowej papieża, a świeckiej miejscowego bandziora, który z kolei musiał znosić potężniejszego bandziora, jakim był król czy książę, był zupełnie nieinteresujący dla wielkich umysłów epoki, mieszających w Cordobie, Bagdadzie czy Konstantynopolu. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy świat arabski i bizantyjski osłabł pod naporem czynników zewnętrznych (Turcy i chrześcijanie z Iberii) oraz wewnętrznych, znacznie trudniejszych do uchwycenia. Pewnym przełomem była niewątpliwie pierwsza wyprawa krzyżowa, która założyła na wschodzie państwo, będące cierniem w boku tak Arabów
jak i Bizantyjczyków, swoisty przyczółek w wojnie cywilizacji. Już w XII wieku Łacinnicy praktycznie zdominowali Morze Śródziemne, ruchliwi kupcy z włoskich republik oraz sunące różnymi drogami do Palestyny pielgrzymki i wyprawy wojenne zepchnęły dawnej dominujące cywilizacje do defensywy. Puchnięcie chrześcijańskiego uniwersum nie ograniczało się jedynie do wypierania Arabów z Sycylii i Półwyspu Iberyjskiego, do wiązania sił w Ziemi Świętej, lecz Rzym bacznie obserwował pogańską ziemię niczyją na północy Europy. Obszar między Odrą a Łabą, między Wisłą a Niemnem, tereny dzisiejszej Finlandii czy wreszcie wschodnie wybrzeże Bałtyku opierały się cywilizacyjnej misji papiestwa. Tereny te były przedmiotem duszpasterskiej troski cesarza niemieckiego, polskich książąt oraz skandynawskich dynastów. Każda z tych politycznych sił próbowała zyskać wsparcie papieskie dla swych planów podboju tych ważnych gospodarczo terenów, świętoszkowato odgrywając rolę krzewicieli wiary w Chrystusa.
Krucjaty północne Erica Christiansena są wyczerpującą i ciekawą opowieścią o, jak to się dziś mówi, włączeniu obszarów okołobałtyckich w struktury europejskie. Sęk w tym, że ani plemiona Słowian Połabskich, ani Prusowie, ani Bałtowie, ani Finowie, ani Lapończycy nie poszli drogą Polaków czy Szwedów, nie dali się ochrzcić dobrowolnie, lecz stawiali zaciekły opór, pomimo tego, iż nie posiadali struktur państwowych na wzór feudalny. Autor wielokroć zauważa, że cywilizacja łacińska miała otwarte trzy fronty świętej wojny, rozpoczętej synodem w Clermont: Hiszpanię, Palestynę i właśnie Bałtyk. Tutaj również wykorzystywano w pełni cały ideologiczny arsenał krucjatowy, obiecując nagrody na tamtym świecie za pobożne mordowanie niewiernych i kanalizując chciwość i agresję okolicznych feudałów w słusznej z punktu widzenia ówczesnej mentalności sprawie. Zamiast więc bratobójczych walk i wydzierania sobie pojedynczych wsi biednym w porównaniu z wojownikami z Francji czy Bawarii Sasom, Polakom i Duńczykom papiescy
legaci odpuszczali szalenie kosztowną wyprawę na drugi kraniec Morza Śródziemnego i wskazywali wroga tuż za miedzą, którego pokonanie oznaczało powiększenie własnej domeny, kontrolę intratnych szlaków handlowych oraz, co najważniejsze – rycerską sławę i życie wieczne, po odpuszczeniu wszystkich, nawet tych najpodlejszych grzechów.
Christiansen zwraca uwagę, że jeszcze w X i XI wieku sprawa wyznania nad Bałtykiem nie odgrywała żadnej roli. Konflikty wybuchały na tle bądź gospodarczym, bądź dynastycznym, handel odbywał się tak w portach pogańskich jak i chrześcijańskich, a łagodne próby misyjne, prowadzone przez feudałów, kończyły się niepowodzeniem z dwóch powodów: obawy przed dostaniem się pod obce wpływy oraz z powodu braku atrakcyjności chrześcijaństwa dla pogańskich ludów nadbałtyckich. Monarchowie nie palili się do podbojów, piractwo i straty wojenne były znacznie mniejsze, niż zyski z intratnego handlu futrami, drewnem, bursztynem i niewolnikami. Idea świętej wojny, która pojawiła się również na północnym froncie europejskim, została zaadaptowana do lokalnych warunków, dodała też energiczności feudałom z rubieży, który, będąc świadomi czujnego oka papieskich wysłanników, starali się z wielką werwą wypełniać śluby krzyżowe, nie zapominając ani na chwilę o swoich interesach. Autor wnikliwie opisuje kolejne etapy podboju:
najszybciej, bo pod koniec XII wieku padli Połabianie, poddawszy się Sasom. Pomorzanie ocalili skórę, przyjmując chrzest i oddając się pod opiekę cesarza niemieckiego. Estończycy zostali podporządkowani zostali Duńczykom, Finowie zaś Szwedom, którzy wyparli kupców z Nowogrodu, próbujących prócz zarobku, szerzyć chrześcijaństwo według rytu prawosławnego. Początek XIII wieku to również pojawienie się na Inflantach pierwszego z zakonów rycerskich w regionie, Kawalerów Mieczowych, którzy pomimo niewielkich sił i środków ujarzmili łotewskiej plemiona. Niespodziewany duży gracz to Krzyżacy, którzy po opuszczeniu Palestyny pojawili się nad Dolną Wisła, w latach 1230-1283, będąc nieliczną organizacją religijno-militarną, byli w stanie pokonać i podporządkować sobie plemiona Prusów, a potem również i Kawalerów Mieczowych, tworząc – wskutek kryzysów politycznych Danii i Polski – najprężniejsze państwo w regionie. Ostatni z obszarów pogańskich, jedyny, który zdołał zdążyć utworzyć formę państwową, Litwa, długo wahał
się, czerpiąc z tego sporo korzyści politycznych, czy przyjąć chrześcijaństwo rzymskie czy bizantyjskie w końcu skorzystał z politycznej okazji dynastycznego związku z Polską i dopiero w 1385 roku formalnie wielki książę został ochrzczony w wersji łacińskiej.
Międzynarodowa wojna z poganami trwała mniej więcej trzysta lat i zakończyła się trwałym zwycięstwem strony chrześcijańskiej. Największymi beneficjentami okazali się być Zakon Krzyżacki, Szwecja i Polska, choć początkowo zanosiło się na to, że basen Morza Bałtyckiego zostanie opanowany przez Duńczyków, najlepszych i najzuchwalszych żeglarzy z tego regionu. Christiansen wielokroć wskazuje na doniosłą rolę w procesie ideologii krucjatowej, która bardziej niż czynniki polityczne i ekonomiczne, doprowadziła do wcielenia niemal całego obszaru do kręgu kultury Europy łacińskiej. Jedynie Pomorzanie i Litwini nie zostali podbici, na własnych warunkach wchodząc do chrześcijańskiego uniwersum, pozostali zaś wcieleni do rozmaitych królestw i państw utracili swą podmiotowość, a nawet, jak Połabianie i Prusowie zostali wynarodowieni. Handel praktycznie został zmonopolizowany przez Hanzę, czerpiącą ogromne zyski po spacyfikowaniu bałtyckiego piractwa oraz osłabieniu dotychczasowego hegemona, czyli Danii. Patrząc z
punktu widzenia ogólnoeuropejskiego na chrześcijański podbój północy, była to akcja przeprowadzona względnie szybko i skutecznie. Wyparcie muzułmanów z Hiszpanii i Portugalii zajęło siedem wieków, istnienie Królestwa Jerozolimskiego to niecałe dwieście lat i skończyło się sromotną klęską. Tymczasem skutki operacji rozpoczętej w XII wieku trwają do dziś – wszystkie państwa wówczas przemocą wcielone do cywilizacji łacińskiej są członkami Unii Europejskiej.
Krucjaty północne to cenna książka, która pozwala poznać proces wcielania pogańskich obszarów w wielu aspektach. Christiansen daje oczywiście prymat wydarzeniom politycznym, żałując wielokroć, że znamy je tylko z opisu jednej ze stron, jak to zwykle w historii bywa, tej zwycięskiej. Ale spora część analizy poświęcona jest zmianom ekonomicznym i społecznym, postępom nowej religii, walce ideowej z pogaństwem i prawosławiem. Uderzająca jest zbieżność celów ataku krzyżowców ze szlakami handlowymi oraz szczupłość sił, które wystarczały tak do podboju jak i utrzymania zdobytego obszaru. Reakcja pogańska była słaba i nieskuteczna, co prowadzi do ryzykownego wniosku, że po pierwszym szoku ludność zaakceptowała zmianę i nową wiarę, mimo przymusu jej wyznawania. Autor też podnosi kwestie moralne, ukazuje recepcję zmian światopoglądowych na północy, rozumienie idei krucjat i jej zastosowanie w praktyce, jednocześnie nie pozwalając sobie na łatwość oceny tych działań z punktu widzenia etyki współczesności. Nieco
zapomniany i rzadko omawiany fragment europejskiej historii zyskał swojego historyka, który rzeczowo, a jednocześnie przystępnie przybliża go każdemu miłośnikowi średniowiecza.