Ratowanie świata to dla superbohaterów wszelkiej maści chleb powszedni. Jako że na brak prawdziwych zagrożeń w naszej rzeczywistości narzekać nie możemy, nadludzie albo całkiem zwykli śmiertelnicy, których bogowie, przypadek albo usilne pragnienie wykazania się (niepotrzebne skreślić)
stawiają na posterunku, dzielnie bronią nas przed skutkami ocieplenia lub zlodowacenia, trzęsieniami ziemi i tsunami, asteroidami i wulkanami, bombami jądrowymi, bronią chemiczną i zjadliwymi wirusami, zwyrodnieniem sztucznej inteligencji i buntem robotów. Z takimi przyziemnymi i mało widowiskowymi problemami, jak zapaść systemu emerytalnego, który więcej wydaje na obliczanie świadczeń niż na ich wypłatę, musimy radzić sobie sami.
Jeszcze mocniej odczuwają tę regułę mieszkańcy światów tworzonych w wyobraźni fantastów. Nieliczni herosi w świetle jupiterów (a częściej pochodni) zmagają się tutaj z antyherosami, którym zamarzyło się wprowadzenie w danym mieście, kraju, a najczęściej w całym uniwersum rządów Ciemności. Na polach bitew giną zaś masowo ci, dla których o świetlanej przyszłości "altruistyczni" bohaterowie prowadzą swoją krucjatę. Po przebrnięciu przez dziesiątkę takich historii, czytelnik marzy tylko, żeby w kolejnej chodziło o uratowanie wioski co najwyżej, zagajnika może, albo i jednej rozwierchutanej chałupy. Ale na oparcie fabuły na takim fundamencie decydują się nieliczni, co bardziej doświadczeni pisarze. Młodsi — i wiekiem, i zawodowym stażem — nie schodzą zazwyczaj na swojej skali ratunkowej niżej świata.
Uległ tej pokusie także Christopher Paolini, który zaczął pisać jako nastolatek. Naturalne dla tego wieku pragnienia przemiany niedoskonałego świata przelał na papier, każąc swemu bohaterowi przeżywać moc przygód, których sam autor, zamieszkujący na amerykańskiej prowincji, nie miał okazji zakosztować. Bohater ów, imieniem Eragon, w kolejnych tomach cyklu co prawda dorasta, ale w głębi duszy pozostaje piętnastolatkiem. Czytelnicy, którzy pragną, aby ich literaccy ulubieńcy dojrzewali wraz z nimi, mogą poczuć się rozczarowani. Jednak zabieg ten — może celowy, a może wynikający z osobistych predyspozycji autora — powoduje, że młody czytelnik, sięgający po kończące sagę o Eragonie Dziedzictwo, spotka na jego kartach swojego rówieśnika. Chłopaka, który co prawda prowadzi do boju potężną armię i włada niesamowitymi mocami, ale dręczony jest jest przez nastoletnie dylematy i niezdecydowanie.
Po zdobyciu Dras-Leony, Eragon wraz ze smoczycą Saphirą oraz Eldunari Glaedra wyruszają na poszukiwanie Krypty Dusz. Bohater dowiedział się o niej od kotołaka Solembuma i sądzi, że w niej kryje się sposób na zwyciężenie złowrogiego Galbatorixa. Podczas pobytu we Vroengardzie musi jednak przejść niełatwą próbę poznania prawdy o sobie samym. Tymczasem porwana przez siepaczy wroga przywódczyni buntowników, Nasuada, poddawana jest przez Galbatorixa okrutnym przesłuchaniom. Musi wykazać się niebywałym hartem ducha i żelazną wolą. W trudnych chwilach znajduje jednak nieoczekiwane wsparcie w służącym zwyrodniałemu władcy Murtaghu, który wydaje się być nią zafascynowany. Armia buntowników maszeruje na stolicę Imperium, a po dołączeniu do niej Eragon wraz z przyjaciółmi przygotowuje się do ostatecznego starcia z Galbatorixem, które ma zadecydować o przyszłości ich świata.
Starcie owo może rozczarować niektórych czytelników, spodziewających się zdecydowanych rozstrzygnięć.Postacią znacznie ciekawszą od głównego czarnego charakteru sagi okazuje się Murtagh, którego stopniowa ewolucja i bogate życie wewnętrzne czynią co najmniej tak samo interesującym, jak Eragona. Otwarte zakończenie wątku Murtagha i Nasuady sugeruje, że autor ma w planach jakąś kontynuację. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że nie zamknął także wielu innych wątków, rozpoczętych w poprzednich tomach. Miejmy jednak nadzieję, że tym razem zagrożenie, które zrzuci na barki bohaterów, będzie nieco lżejszego kalibru niż ratowanie świata, dzięki czemu zyskają oni na wiarygodności i będą mieli szansę na osiągnięcie literackiej dojrzałości. Podobnie jak sam pisarz.