Daleka przyszłość nie rysuje się w powieści Jagi Rydzewskiej kolorowo. A przynajmniej nie dla każdego. Bo na przykład tacy nadludzie na swój los narzekać nie powinni. Żyją z dala od przyziemnych problemów i większość pozostałych mieszkańców cywilizacji Sol Wangkuo nigdy ich nie nawet widziała. Ściśle zhierarchizowani ludzie zajmują się administracją, nauką i wyższą technologią. Ich światem zarządzają neurikomy, które wyewoluowały z komputerów kolejnej (n-tej) generacji. Niemal przez ludzi ubóstwione, nadal pozostają jednak tylko maszynami. Na dole drabiny społecznej sytuują się podludzie, których „uważano za zwierzęta, co zresztą wcale nie przeszkadzało ich opodatkować”. Najgorzej mają jednak niewolnicy. Oni są jedynie przedmiotami handlu, wymiany, narzędziami do wykonywania ciężkiej pracy.
Obszar galaktyki, w którym znajduje się Ziemia, leży w kręgu cywilizacji Sol Wangkuo. Jej kultura nie zna pojęć miłości, miłosierdzia czy sumienia. Panująca tu synkretyczna religia wyeliminowała je, zastępując pragmatycznym systemem wierzeń zaczerpniętym z kultur azjatyckich. Hinduski system kastowy połączony jest w nim z chińskim rytuałem, symboliką i terminologią oraz z japońską czołobitnością. Nad zachowaniem ustalonego porządku czuwa bezwzględna Agencja Ochrony Dobra. Jej nazwa, podobnie jak to miało miejsce w nowomowie autentycznych totalitaryzmów, jest oczywiście zwodnicza. Agencja zajmuje się ściganiem i tępieniem heretyków i wszelkich innych nieprawomyślnych osobników. Jednym z jej wyczynów była eliminacja z centrów świata Sol Wangkuo joszuitów – następców chrześcijan. Jednym ze znaczących w tym świecie symboli, jest przyjęty w Agencji system stopni zapożyczony wprost od... hitlerowskiej formacji SS. Oficerami Agencji są wyłącznie ludzie, podobnie jak urzędnikami, nadzorcami czy naukowcami.
Część z podludzi działa w organizacjach przestępczych wzorowanych na chińskich triadach. To właśnie tytułowi Wojownicy, toczący wciąż walki z konkurencyjnymi gangami. W ręce przywódcy Triady Trójgłowego Smoka na Ziemi – Daga i jego siostry Orii – wpada dwoje agentów wywiadu jednej z obcych cywilizacji: Suleyman i Delfi. Sytuacja jednak szybko się odwraca i to Dag i Oria stają się zakładnikami tajnego oddziału, do którego należy Suleyman. Grupa ta planuje odbicie z bazy Agencji kobiety będącej zagadkową krzyżówką człowieka i wymarłej obcej rasy zwanej enselinami.
Pomimo dużego natężenia technologicznego żargonu, którym autorka posługuje się nader sprawnie, powieść daje się gładko czytać. Dlatego niech nie zrażają się ci czytelnicy, którzy podobnie jak ja, nie do końca zrozumieją wszystkie używane przez autorkę określenia (takie jak np.: neurikomy, kogitery, klony, kopie neuralne, abionty, psychomatrix czy infopole). Bo w Wojownikach w poetykę nowoczesnej space opery ubrana jest wielowątkowa, wartka sensacyjna akcja, to doznająca emocjonujących przyspieszeń, to znów zwalniająca dla nabrania oddechu. Akcja ta przetykana jest dyskusjami i refleksjami na temat nauki, stosunków społecznych, religii, filozofii i etyki.
Autorka wyraźnie przeciwstawia sobie dwa modele cywilizacji. Pierwszy z nich to cywilizacja Sol Wangkuo, nie znającą sumienia, wyprana z uczuć wyższych i w ogóle ludzkich emocji. Panujące tu podejście do człowieka i świata jest mechanicystyczne i maksymalnie pragmatyczne. Liczy się wyłącznie ekonomiczna i biologiczna efektywność, a nie istota ludzka jako taka, a tym bardziej jej godność. Tak na marginesie: miejscami opis Sol Wangkuo przypomina mi jako żywo relacje dotyczące stosunków panujących we współczesnych Chinach. Drugim modelem jest cywilizacja pozostająca pod wpływem wyznawców religii joszuickiej, ukazana pośrednio poprzez postawy nielicznych jej przedstawicieli. Stawia ona istotę ludzką (czy też szerzej – istotę rozumną) ponad przedmiotami i traktuje jako podmiot wszelkiego postępowania. Ten drugi model, i wynikający z niego sposób myślenia i postępowania, niesie ze sobą zawsze aktualne przesłanie. Szczególnie aktualne w miejscu i czasie, gdzie wszystko staje się towarem, w totalnym
hipermarkecie – tym z książki Rydzewskiej i tym, w którym jedną nogą tkwimy w naszej rzeczywistości. A przesłanie, o którym mowa, brzmi: „Tylko człowiek zdolny do miłości bliźniego jest w pełni człowiekiem”.