Stworzyła pierwszą polską listę seksistów. "Bolszewickie metody"?
Polska feministka Maja Staśko stworzyła pierwszą polską listę seksistów. Umieściła na niej nazwiska znanych pisarzy i poetów. Są już pierwsze przeprosiny wymienionego z nazwiska seksisty. - Wyszło chamsko - tłumaczy. - Ale zrobiłem to po spożyciu dużej ilości alkoholu.
Profil Facebookowy Mai Staśko jest być może najpopularniejszą obecnie stroną dotycząca polskiej literatury. Młoda polska krytyczka literacka stworzyła bowiem i upubliczniła listę polskich seksistów. Znaleźli się na niej znani polscy poeci i prozaicy. Staśko to krytyczka literacka, doktorantka w Instytucie Filologii Polskiej UAM oraz autorka lewicowej "Krytyki Politycznej". Wraz z koleżankami uznała, że dosyć ma w środowisku literackim anonimowej przemocy, seksizmu i molestowania. Krytyczka uznała, że starczy już opisywania nagannych zachowań kolegów bez ujawniania ich nazwisk.
"W ŁÓŻKU Z OSKAREM". Blanka Lipińska: Nigdy nie będę matką
Feministka wzięła sprawy w swoje ręce i opublikowała listę seksistów. Jak ta lista powstała?
"Przez całą noc rozmawiałyśmy z dziewczynami z poezji o dyskryminacji i przemocy, której doświadczałyśmy. I postanowiłyśmy postawić POETYCKĄ TABLICĘ SEKSISTÓW. Domagaliście się nazwisk? To macie".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Na liście (czy też tablicy) są 24 nazwiska. Wśród nich są m.in. prozaik Krzysztof Varga, na co dzień felietonista "Gazety Wyborczej", autor takich powieści, jak "Masakra" czy "Trociny"; Marcin Świetlicki, nagradzany poeta i lider zespołu Świetliki; Janusz Rudnicki, prozaik i eseista, finalista Nagrody Literackiej Nike; poeta Tadeusz Dąbrowski, namaszczony przez Tadeusza Różewicza na najważniejszy głos młodego pokolenia, którego tomiki literackie są wydawane w USA i całej Europie.
Staśko zaapelowała o rozszerzenie listy: "Każda osoba, która chciałaby zgłosić do listy kogoś, kto ją skrzywdził, stosował przemoc, rzucał seksistowskimi tekstami - może napisać do mnie. Seksistów jest mnóstwo, a ich zachowania pozostają zupełnie bezkarne. Potępcie każdego. Potępcie wszystkich, którzy nie reagują. Sprawiedliwość dopiero nadchodzi".
Co zrobił Varga, a co Świetlicki?
Jej wpis wzbudził mocną reakcję środowiska literackiego. Pojawiły się pytania, co zrobili literaci, skoro trafili na listę. Brakuje bowiem konkretów, a ludzie są ciekawi: "A co Słomczyński odjeb..., mógłby ktoś napisać?", "O Świetlickim nawet ja słyszałam historie", "Krzysztof Varga? 'Wyborcza'? Tak mi przykro, lubiłem go czytać. Czy wyznanie na temat tego konkretnego pana jest gdzieś upublicznione? Czy cokolwiek wiadomo szerzej?".
Autorka listy zapewnia: "O każdym z tych mężczyzn otrzymałam historię i uzasadnienie".
Poetka i pisarka Joanna Lech, która pomogła w kompilowaniu listy, dodaje: "To są osoby, których nazwiska powielają się w wielu przykrych opowieściach bardzo wielu kobiet".
Powieściopisarka Marta Syrwid: "Nie chcę na FB publicznie opisywać macania mnie i wyzywania, kiedy na to obmacywanie się nie zgodziłam. Jak opowiem o tym w sądzie, to wówczas można robić z tego relację i podawać nazwiska. Ja sama nie miałabym odwagi. Ale w sądzie mogę".
Jedna z internautek jest bardziej konkretna w wymienianiu męskich zachowań:
"Świetlicki komentował (z Nogasiem) sukienkę S...., opowiada anegdotki o klepaniu kobiet po tyłku. Sendecki pisał, że Joannę Lech drukują ze względu na jej autopromocję w internecie. Poprawa - nazwał Staśko 'parytetową dzierlatką'. Honet - podrywał jedną z poetek po pijaku. Brewiński - wysyłał do Staśko maile z pogróżkami. Rudnicki - wiadomo. Grzebalski robił najazd na Joannę Dziwak, pisząc m.in., że jego córka jest ładniejsza".
Część internautów jest oburzona sposobem, w jaki powstała lista. Pytają:
"Czy weryfikujecie jakoś zgłoszenia czy od razu wrzucacie kogoś na tablicę potępienia? Kiedyś nawet w facebookowych sądach ludowych wypadało napisać, co się delikwentowi zarzuca. Teraz już wystarczy tylko lista nazwisk".
Człowiek czasem coś chlapnie
Jakie są reakcje wymienionych na liście literatów?
Jeden z poetów, Leszek Onak, zdążył już przeprosić za swoje zachowanie i złożyć samokrytykę.
Onak pisze: "Rozumiem, że moja obecność na tej liście jest wynikiem sytuacji, która wydarzyła się w 2016 roku w Krakowie. Wypowiedziałem w obecności kilku osób słowa skierowane do poetki Joanny Lech, które były nie na miejscu. Miał to być głupi żart, a wyszło szczeniacko, niestosownie i chamsko. Nie będę usprawiedliwiał się tym, że zrobiłem to po spożyciu dużej ilości alkoholu. Takie słowa nie powinny paść z moich ust. Człowiek czasami coś chlapnie i potem nie wie, jak to odkręcić. Równocześnie chciałbym zapewnić, że w moim życiu nigdy nie napastowałem, nie molestowałem ani nie użyłem siły fizycznej przeciwko kobietom. Od 2016 wiele przeczytałem, przemyślałem i nie pozwoliłbym sobie dzisiaj na podobny komentarz. Przepraszam i biorę odpowiedzialność za swoje zachowanie".
Natomiast poeta Artur Burszta zapowiedział kroki prawne wobec autorki listy:
"Moje nazwisko, bez podania konkretnych zarzutów, znalazło się na Poetyckiej tablicy seksistów. Za namową wielu osób i po konsultacjach z kancelarią prawną postanowiłem, że wystąpię do autorki listy, by zaprzestała naruszać moje dobra osobiste i usunęła moje nazwisko z treści postu. Doceniając jej wkład w obronę praw kobiet, zaproponowałem polubowne rozwiązanie tej sprawy. Nie oczekuję nawet przeprosin. Proszę jedynie o respektowanie prawa".
Oświadczenie wydał też poeta Sławomir Matusz:
"Mai Staśko nie znam. Generalnie nie interesowało mnie nigdy towarzystwo młodych poetek nadużywających alkoholu, wciskających się do łóżek redaktorów i poetów w zamian za druk czy nagrodę w konkursie. Na imprezach literackich nigdy nie przyłapano mnie z żadną poetką w jednym pokoju. Obie Panie [Staśko i Joanna Lech – red.] są dla mnie aseksualne. Może któraś z Pań poczuła się czymś zawiedziona, czegoś odmówiłem albo nie zauważyłem umizgów...".
"Maniakalna feministka"
WP rozmawiała z kilkoma polskimi literatami z listy Staśko. Wszyscy moi rozmówcy chcieli zachować anonimowość, żeby "nie dawać jej paliwa".
Zarzucają autorce, że jest radykalną feministką, która na swojej stronie FB pokazuje majtki z plamą po okresie [takie zdjęcie rzeczywiście tam jest – red.]
Jeden z nich powiedział nam: - Nie komentuję, bo gó.. się nie dotyka.
Inny: - Po wieczorkach literackich raz ja podrywałem poetki, a innym razem podrywano mnie. Raz usłyszałem, że jestem mniej przystojny od kolegi poety, więc nic z tego nie będzie. Innym razem młoda poetka chwaliła mi się listą nazwisk już "zaliczonych" ważnych autorów. Ot, życie.
Kolejny pragnący zachować anonimowość pisarz: - Maja Staśko to maniakalna, radykalna feministka. Ta lista jest czysto bolszewicka: nie trzeba niczego w ogóle udowadniać – po prostu wysyłasz nazwisko, a one je dopisują do listy. Nie należy więc się odzywać, bo to tylko daje paliwo Mai Staśko. Ona się tym tylko nakręca. Ona będzie zachwycona, jeśli ja dam jej odpór.
Inny anonimowy poeta z listy: - Jestem na liście, bo rzekomo odezwałem się kilka lat temu mało elegancko do jakieś pani. Problem z seksizmem jest prawdziwy i musimy jako społeczeństwo przejść terapię szokową. Ale ta absurdalna, oskarżycielska lista tego nie załatwi. W środowisku mówi się, że podobno na liście Staśko są ludzie, którzy stosowali przemoc wobec kobiet w kontekście erotycznym. To poważny zarzut, szkoda więc, że zostało to tak źle rozegrane.
Kolejny anonimowy poeta, pytany przez WP o listę, powiedział: - Ci, którzy są na tej liście, to ludzie, którzy polemizowali z tą panią [Staśko- red.]. Ja też z nią polemizowałem. Kobiety mają prawo być jakiekolwiek, więc mają też prawo być głupie.
Ten sam poeta nazywa Staśko "botem [programem komputerowym- red.] wykreowanym przez skrzyżowanie Kingi Dunin i Jasia Kapeli". - Ten bot jest tak zaprogramowany, żeby mnie oskarżać o najgorsze rzeczy: faszyzm, rasizm i neoliberalizm.
Staśko: jestem atakowana za wszystko
Zapytałem Staśko, skąd pomysł akcji.
- Od wielu lat o seksizmie mówimy i krzyczymy – mówi Staśko. – Gdy nie podajemy nazwisk – to jesteśmy złe; podajemy nazwiska – też jesteśmy złe. W środowisku literackim jest na zachowania seksistowskie olbrzymie przyzwolenie. Uznaje się poniżanie nas za żart, kokieterię czy błyskotliwość. Chciałyśmy skupić się na realnym problemie, np. na dotknięciach bez zgody. Kobiety opisywały mi te sytuacje. Wiele zdolnych poetek wycofało się z pisania i publikowania, bo nie były w stanie wytrzymać tego ciągłego poniżania.
Czy akcja przyniosła efekt?
Staśko uważa, że połowicznie. – Leszek Onak przeprosił za swoje zachowanie. Zrozumiał, jak ważna jest walka z seksizmem. Żałuję, że tych przeprosin nie było więcej. Nie rozumiem, dlaczego pozostali tego nie zrobili. To byłaby normalna reakcja, która pokazałaby, że jesteśmy razem, że się nawzajem wspieramy i edukujemy. Nic się nie zmieni, jeśli mężczyźni dalej będą się wypierali swojego zachowania. Marcin Świetlicki wielokrotnie wypowiadał się w sposób seksistowski, więc akurat on żadnych wątpliwości nie powinien mieć.
Dlaczego jednak Staśko nie podała, za jakie konkretne przewiny ci mężczyźni zostali umieszczeni na jej tablicy? Czytelnicy są przez to zdezorientowani.
Krytyczka literacka tłumaczy, że chciała chronić kobiety:
- Kobiety czują się bezpiecznie tylko wtedy, jeśli nie zostaną rozpoznane. Jeśli dany poeta, po przeczytaniu dokładnego opisu, domyśliłby się o jaką kobietę chodzi, po raz kolejny byłyby one zagrożone i po raz drugi byłyby ofiarami. One się po prostu boją o siebie. Nie chcą ryzykować, że nie wydadzą kolejnego tomiku, bo to mężczyźni mają władzę.
Na koniec Staśko dodaje, że nie dziwi jej fala hejtu pod jej adresem:
- Zawsze, gdy kobieta powie: on mnie molestował, on zachowywał się seksistowsko, próbuje się podważyć jej działalność, jej poglądy. Tak, ja mam poglądy lewicowe, a oni prawicowe. I co z tego? Cokolwiek bym zrobiła, za każdym razem jestem skazana na hejt i zamiast merytorycznej rozmowy, jestem atakowana za mój wygląd, poglądy, zdjęcia, życie seksualne czy menstruacyjne.