Sto pociągnięć szczotką księżniczki i silikonowy penis ladacznicy
Jako osoba uparta i zdecydowanie odporna na reklamę, deklaruję oficjalnie iż wcale nie zamierzam być głupsza, do czego namawiają mnie porozwieszane wszędzie plakaty, i nie zrezygnuję z czytania gazet. Ot taki mały manifest. W dodatku gdybym jednak dała się namówić, ominęło by mnie parę istotnych informacji. Na pewno na nie wyczytałabym, jak ostatnio, w pewnym bardzo popularnym codzienniku, informacji o tym, iż jedno z naszych ulubionych wydawnictw WŁASNIE TEGO LATA postanawia opublikować najciekawszy debiut literacki ostatnich lat. Proszę bardzo jaka nieświadoma bym żyła. A tak, zupełnie spokojnie, po przeczytaniu porannej prasówki, mogę z miną znawcy wmaszerować do księgarni i zamiast skompromitować się chaotycznymi poszukiwaniami na półkach CO JA BYM TUwyartykułować zdecydowanie: PROSZĘ PODAĆ MI TEN OBIECUJĄCY DEBIUT, po czym za niewielkie pieniądze nabyć nową i bardzo trendi pozycję, tak oto zachwalaną przez wyżej wspomnianego wydawcę:
To historia nimfomanii, która urasta do gigantycznych rozmiarów, historia poznawanie miłości cielesnej we wszystkich możliwych odmianach i konfiguracjach, zatracenia się w seksie bez miłości i bez przyjemności, w oczekiwaniu na głębokie uczucie, na mężczyznę, który potrafiłby dostrzec w kobiecie coś więcej niż samo ciało.
Państwo pozwolą, że przedstawię Sto pociągnięć szczotką przed snemMelissa Panarello. Bardzo ciekawy opis, nie uważacie? Dodatkowo obok nazwiska autorki wszędzie w mediach pojawiają się jeden z najpopularniejszych marketingowo zestawów słów* „skandal, pornografia, erotyzm, lolita”*- grzech nie sięgnąć po taki utwór, prawda? Dlatego też, nie ukrywając zwykłej ludzkiej ciekawości, postanowiłam zobaczyć, jakie to kolejne szokujące dzieło przygotował nam rynek, i jaki to kolejny wielki talent wylansował się opisując własne majtki.
Chyba po raz pierwszy przyznać muszę, nie mam do czego się przyczepić jeśli chodzi o wizerunek, informację czy reklamę sprzedawaną wraz z książką. Po raz chyba pierwszy, reklama i kampania nie mijają się z prawdą i w efekcie czytelnik otrzymuje to, co mu rynek w rękę wciska. Faktycznie ta książka jest* DOŚĆ*odważna. Nie brakuje w niej lateksu, perwersji wszelakiej maści, oraz mocno ostrych scen zakrawających o pornografię. Nagich dziewcząt, sterczących fallusów i brutalnych mężczyzn. Jeśli ktoś takiego typu literatury szuka, szczerze polecam. Napisane nie najgorzej, bez śmiesznych zdrobnień czy zbyt wulgarnych słów, rzetelnie do ostatniej chciało by się powiedzieć kropli.......
Zastawiam się tylko, po przebrnięciu przez kolejną opisaną orgię, gdzie w tej książce jest ta kobieta, w której opisywany mężczyzna miałby dojrzeć coś więcej niż ciało. Gdzie się podziała, kiedy główną bohaterką jest, może i odważna i nieco roznegliżowana, ale dziewczynka. Nie czarujmy się dziecko wręcz. I nie chodzi mi tu o wiek, faktycznie 12-letnie Cyganki rodzą dzieci, a gdzieś w Peru 17-latka to zadeklarowana matka i żona, ale o stan psychiczny jaki sobą reprezentuje. Ta młoda szesnastoletnia panna to w rzeczywistości zagubione dziecko, przerażone światem w które, może i na własne życzenie, a może trochę poprzez presję otaczających ludzi, przyszło jej żyć i udawać, że owszem jest bardzo, bardzo ekstra. Ekstra i modnie i nonszalancko. Dobrze, nie zaprzeczę, ma wiele przemyśleń i refleksji ale te tęsknoty, słowa i marzenia opisane przez nią dzienniczku są rozpaczliwie dziecięce. Wcale nie nad wyraz dojrzałe, jak gdzieniegdzie starają się reklamować ten pamiętnik media.
W gruncie rzeczy książka ta jest dramatyczną historią pełną kontrastu. W trakcie czytania już nie emocjonują tak sceny gwałtów i sadomasochistycznych orgii. Sto pociągnięć szczotką księżniczki i silikonowy penis w ręku małej ladacznicy. Nie, nie winię Melisy za to rozdwojenie, za brak konsekwencji, za łajdactwo czystej wody jakiego się dopuszcza, to prosta dziewczynka szukająca miłości. Jej naiwność trochę ją usprawiedliwia, jej wiek (szczególnie psychiczny) jest jej wytłumaczeniem. To dramatyczne próby stania się kimś ważnym, ciekawym, kimś wartym tego by go pokochać, kimś dojrzałym. Najprostszą drogą do tego wydaje jej się sex, sex i wyuzdanie jakiego pozazdrościć mógłby jej inne koleżanki, takie same zwykłe zakompleksione uczennice.
Tylko czy one chciałby tego zazdrościć, kiedy sama Melissa w efekcie nie może spojrzeć sobie w oczy? A może winni są mężczyźni, którzy przedmiotowo traktując jej ciało nie chcą czego innego ponad to co dostają praktycznie za darmo?
Smutna to książka, choć mocno pikantna. Trudno tu jednak mówić o wybitnym talencie autorki, bo pomimo kontrowersyjnej treści i dość zgrabnego języka, jakim ją opisuje, to jednak nic innego jak tylko krótka wakacyjna lektura. Zbyt krótka by oceniać ją w kategorii NAJCIEKAWSZY DEBIUT ostatnich lat. Czego z całego serca pani autorce życzę nie żebym jakaś wredna była....