Trwa ładowanie...
recenzja
24-05-2012 11:45

Starzy znajomi, nowe kłopoty

Starzy znajomi, nowe kłopotyŹródło: "__wlasne
d1a8gd0
d1a8gd0

Moja znajomość z major Anastazją Kamieńską, bohaterką serii kryminałów Aleksandry Marininy, miała swoje wzloty i upadki. Jedne części przygód pracownicy Pietrowki podobały mi się bardziej, inne mniej, ale najbardziej irytowała mnie, przynajmniej początkowo, sama bohaterka. Nastia przypominała w większości wczesnych książek raczej konstrukt, zlepek cech, czy komputer w kobiecym przebraniu niż prawdziwą osobę. Dodatkowo autorka, podkreślając z uporem, iż major jest „szarą myszką”, z jeszcze większym uporem i regularnością nakazywała jej z pomocą odrobiny makijażu i odpowiednio dobranych ubrań przeistaczać się w boginię seksuseksu, której żaden mężczyzna nie był w stanie się oprzeć. Oczywiście Anastazja w tym nowym wcieleniu była nie do rozpoznania, bo - jakby zdolności do iście kameleoniej metamorfozy było mało - potrafiła jeszcze zmieniać akcent i sposób wyrażania się.

Każda kolejna powieść z cyklu była jednak lepsza od poprzedniej. Fabuły, zawsze konstruowane w oparciu o interesujący pomysł, ale początkowo nieco naciągane i sztuczne, stawały się coraz płynniejsze i bardziej wiarygodne. Nie znikała też podstawowa zaleta twórczości rosyjskiej autorki - umiejętność przedstawiania w sposób wiarygodny prawidłowości rządzących rosyjską rzeczywistością społeczną oraz sposobu myślenia samych Rosjan. Właśnie ten komponent socjologiczny był dla mnie początkowo główną wartością powieści z cyklu o Kamieńskiej - mało który autor potrafił przedstawiać rzeczywistość społeczną tak prawdopodonie jak Marinina i w równie naturalny sposób splatać ją z opisywaną kryminalną intrygą.

Z powyższych powodów z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszy wydany w Polsce tom serii - Za wszystko trzeba płacić. W powieści tej odnajdujemy wszystkie wymienione wyżej zalety... ale właściwie żadnych wad. Kamieńska pojawia się na scenie późno, wcześniej czytelnik poznaje zręby głównego wątku kryminalnego - tym razem jest to intryga patentowo-finansowa z oryginalnym komponentem medycznym.To również ciekawy zabieg, stosowany zresztą przez Marininę nie pierwszy raz, ale chyba po raz pierwszy tak sprawnie - czytelnik wie więcej niż śledczy, dzięki czemu może z pewną dozą wyższości obserwować, jak Kamieńska podąża po nitce do klębka. A w pewnym momencie ze zdumieniem odkrywa, że jednak nie wiedział wszystkiego, bo autorka zostawiła sobie kilka nieodkrytych kart.

Pojawia się też wątek mafijny oraz wątek służb specjalnych - w obu zaś występują nawiązania do wcześniejszych odsłon cyklu - m.in. * Gry na cudzym boisku* oraz * Zabójcy mimo woli. *Stąd przywołani w tytule recenzji starzy znajomi: mafijny boss Denisow i szef tajemniczej Firmy. Wszystkie korelacje są jednak wyjaśnione w krótki i przystępny sposób, zatem dla czerpania przyjemności z lektury Za wszystko trzeba płacić znajomość poprzednich części nie jest konieczna.

d1a8gd0

Wielość wątków, które w dość nieoczekiwany sposób splatają się ze sobą w rozmaitych momentach, oraz sprawność, z jaką zostały poprowadzone, a także wiarygodne sylwetki nawet epizodycznych bohaterów, których może niekoniecznie łatwo polubić, ale łatwo zrozumieć - wszystko to sprawia, iż najnowszy kryminał z Kamieńską wciąga naprawdę mocno. Nie chce się opuszczać tego świata, nie poznawszy wszystkich odpowiedzi.Dodatkowym plusem z mojej perspektywy jest fakt, iż główna bohaterka w tej odsłonie nie przechodzi żadnych metamorfoz, przechodzi zaś przez zawodowy czyściec i musi stawić czoła konsekwencjom pewnych decyzji z przeszłości. W rezultacie bardziej niż kiedykolwiek przypomina zwykłego człowieka.

Konkluzja jest krótka i zachęcająca: Za wszystko trzeba płacić jest nie tylko najlepszą odsłoną serii, ale też najlepszym kryminałem, jaki zdarzyło mi się czytać od dłuższego czasu. Polecam i mam nadzieję, że W.A.B. wyda również kolejne części, a tendencja wzrostowa w ramach cyklu się utrzyma.

d1a8gd0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1a8gd0