Próby tuszowania - w imię źle pojmowanej solidarności zawodowej - wykroczeń, a nawet poważnych przestępstw, których dopuścili się stróże prawa, niestety nie są czymś naprawdę wyjątkowym. Z kolei niesłuszne oskarżenia pod adresem policjanta, które zostaną nagłośnione w mediach, mogą mu zrujnować nie tylko karierę zawodową, ale i życie osobiste. Nie powinno więc nikogo zdziwić, że komisarz Peter Pascoe poczuł się, jakby znalazł się między młotem a kowadłem, kiedy dowiedział się, że podinspektor Andrew Dalziel jest w kręgu podejrzanych o spowodowanie wypadku samochodowego, w którym zginął rowerzysta. Sytuacji nie ułatwiało też, że alibi podinspektorowi zapewnił miejscowy bukmacher, gdyż taka bliska znajomość obudziła zrozumiałą ciekawość wietrzącego sensację lokalnego dziennikarza... Na domiar złego nie była to jedyna sprawa, którą musiał rozwikłać Peter Pascoe, gdyż tego samego wieczoru doszło jeszcze do dwóch innych zgonów, których okoliczności były dość podejrzane.
Odmienne metody śledcze i różnice w sposobie bycia tytułowych bohaterów cyklu Reginalda Hilla powodowały nierzadko pewne nieporozumienia na linii podwładny - przełożony, ale w Ostatnich słowach atmosfera robi wyjątkowo napięta, gdyż można mieć poważne wątpliwości, czy obaj znajdują się po tej samej stronie barykady. Z prawdziwym zainteresowaniem obserwujemy więc zarówno postępy w dochodzeniach prowadzonych przez Petera Pascoe, jak i próbę wybrnięcia przez komisarza z niezręcznej sytuacji, w której znalazł się z powodu podejrzeń co do niewinności podinspektora. Należy przy tym podkreślić, że jak zwykle u Reginalda Hilla konstrukcja intrygi kryminalnej jest bez zarzutu, a zwroty akcji są nie tylko zaskakujące, ale i w pełni przekonujące.
W związku z tym, że wszystkie trzy ofiary były w podeszłym wieku, całkiem naturalnie autor zwraca uwagę czytelników na problem opieki nad starszymi osobami, które z różnych powodów nie powinny samodzielnie mieszkać.W takiej sytuacji niestety nie zawsze mogą one jednak liczyć na pomoc ze strony bliskich czy też państwa, a w dodatku wspólne zamieszkanie z osobą wymagającą całodobowej opieki często również przynosi opłakane skutki. Tę trudną kwestię społeczną dodatkowo obrazują przedstawione w powieści problemy rodzinne Petera Pascoe, które wynikają z pogarszającego się stanu zdrowia jego teścia. Warto podkreślić, że nie są to jedyne obserwacje socjologiczne przemycone przez Reginalda Hilla, gdyż choćby wielokrotnie sugeruje on, że rosnące bezrobocie w Wielkiej Brytanii rządzonej przez Margaret Thatcher skłania młodych ludzi do wstępowania do policji i wojska, chociaż nie zawsze mają ku temu jakiekolwiek predyspozycje.**
Wielbicieli cyklu o Dalzielu i Pascoe z pewnością ucieszy, że Ostatnie słowa dorównują poziomem poprzednim częściom. Istotne jest też, że w tej książce autor nie tylko nie odcina kuponów od sukcesu serii, ale ciągle ma świetne pomysły na nowe interesujące zagadki kryminalne i nadal potrafi nas zaskakiwać. Z czystym sumieniem mogę więc polecić tę pozycję wszystkim fanom dobrych klasycznych brytyjskich kryminałów.