Znacie? To posłuchajcie: pewne miejsce na ziemi zostaje nagle odcięte od świata. Dzień jest zwyczajny, miejsce, na które opada kopuła, także nie wyróżnia się niczym szczególnym: jedno z wielu prowincjonalnych miasteczek, jakich pełno w USA. Ci, którzy mieli nieszczęście znaleźć się na granicy świata zewnętrznego i wewnętrznego w momencie, gdy opada kopuła, giną albo doznają ciężkich obrażeń. Ci, którzy przeżyli, usiłują się jakoś odnaleźć w nowych warunkach. Jedni szukają sposobu na zlikwidowanie kopuły, inni próbują żyć, jakby się nic nie stało, jeszcze inni chcą wykorzystać sytuację dla swoich potrzeb, a niektórzy popełniają samobójstwo. Życie „pod kopułą” szybko zmienia się w piekło. Władzę przejmuje lokalny samorządowiec, Jim Rennie; podejmowane przez niego kroki zmierzają do radykalnego ograniczenia swobód obywatelskich i przyznania mu władzy absolutnej. Mieszkańcy Chester’s Mill w większości popierają jego działania, rozumiejąc wyjaśnienia Jima, iż to stan wyższej konieczności, stan zagrożenia,
podczas którego zwykła hierarchia wartości musi ulec zawieszeniu. W miasteczku zaczynają się morderstwa, gwałty, rozruchy: ich sprawcą ma być kucharz Dale Barbara. Prawdopodobnie on też sprowadził na miasteczko kopułę i planuje kolejne przestępstwa, wspierany przez swoich pomocników. Trzeba ich powstrzymać, a nie da się tego zrobić bez specjalnych uprawnień. Kiedy Barbara i jego poplecznicy zostaną złapani i ukarani, kiedy kopuła zniknie, kiedy zniknie zagrożenie, wszystko wróci do normy...
Książka Stephena Kinga, niezwykle obszerna (ogółem 928 stron!), jest sprawnie napisana, wciągająca, ma szybką akcję. Jest też, niestety, dość przewidywalna dla każdego, kto zna beletrystykę opisującą życie na prowincji, od Pani Bovary Flauberta począwszy a na Miasteczku Salem Kinga skończywszy. Pod kopułą przynosi bardzo konwencjonalny obraz amerykańskiej (czy tylko amerykańskiej?) prowincji: wszyscy wszystkich znają, lokalny „kacyk” wspierany przez skorumpowanych popleczników i niekontrolowany przez władze stanowe i państwowe posiada właściwie nieograniczoną władzę, pozornie porządni obywatele są hipokrytami i mają na sumieniu wiele ciemnych sprawek. Panuje korupcja, nepotyzm, a mieszkańcy, uwikłani w „dobrosąsiedzkie” zależności i pragnący jedynie świętego spokoju, biernie poddają się decyzjom włodarzy miasta. U Kinga ten stereotypowy obraz małomiasteczkowego życia został jednak, zgodnie z regułami gatunku, mocno przerysowany. „Zwykła” korupcja zmienia się w ogromne finansowe malwersacje, drobne
przestępstwa w dobrze zorganizowany i szeroko zakrojony przestępczy biznes, bójki i zaczepki w morderstwa, gwałty, przemoc i brutalność także ze strony stróżów prawa. Towarzyszy temu świadomość absolutnej bezkarności z powodu oddzielenia od świata zewnętrznego i niekoniecznie bezpodstawna nadzieja, że w razie zniknięcia kopuły wszystko będzie można uzasadnić koniecznością dbania o bezpieczeństwo obywateli.
W dodatku zatytułowanym „Od autora” King twierdzi, że pierwszą próbę napisania książki o tej tematyce podjął w 1976 roku. Rękopis (75 stron) jednak zaginął i w 2007 praca nad powieścią zaczęła się właściwie od nowa. Można zatem czytać ten utwór także inaczej, na przykład jako aluzję do tego, co dzieje się obecnie w Iraku lub przez pryzmat tego, co stało się po 11 września 2001 roku: ograniczania swobód obywatelskich, wprowadzania restrykcyjnych regulacji prawnych, bezpodstawnych aresztowań (w ramach poszukiwań winnych), dawania nadzwyczajnych uprawnień policji i innym służbom państwowym – a wszystko to tłumaczone stanem wyższej konieczności i dbałością o bezpieczeństwo obywateli. Większość tych ostatnich, żyjących w „stanie zagrożenia zagrożeniem”, zgadza się na te „czasowe niedogodności”: znikną one przecież, gdy tylko sytuacja się unormuje...
Zakończenie tekstu Kinga, ściśle powiązane z próbą rozwiązania zagadki powstania kopuły, jest utrzymane w modnym obecnie, nieco filozoficznym stylu. Nie jest to nic specjalnie nowego, nic odkrywczego – a jednak ciągle przeraża, bo ciągle nie znajdujemy odpowiedzi na pytania od dawna stawiane przez filozofię: czy panujemy nad własnym życiem, co właściwie od nas zależy i czym naprawdę jest nasze życie i nasze cierpienia.