Guru i kochanek, a nie przyjaciel
Urbanek pisze w "Złym Tyrmandzie", że Bogna była wyższa od Leopolda, więc do perfekcji musiała opanować uginanie kolan, by wydać się niższą, gdy na Nowym Świecie spotykali jakichś znajomych. Bogna wspomina, że Tyrmand był guru, a nie przyjacielem: "Przyjacielem nie był dla mnie nigdy, a to o wiele ważniejsze niż bycie kochankiem".
Bogna przeczytała "Dziennik" dopiero po latach. Podobno wcale nie była go ciekawa. Twierdzi, że lektura przywróciła jej pamięć o czasach, których nie wspomina najlepiej. Odniosła też wrażenie, że Tyrmand nie pisze o niej, tylko kimś zupełnie innym, obcym. W książce wstydzi się uczuć, jest ostry, złośliwy, bezczelny. W rzeczywistości bywał ciepły, dobry, sentymentalny.
29 stycznia 1954 Tyrmand notuje: "Potem, w ciemnościach, Bogna odezwała się brutalnie i impertynencko. Zapaliłem światło i poprosiłem, żeby doprowadziła się do porządku, bo dziś już i tak nic nie będzie. [...] Bogna rozpłakała się i oskarżyła mnie o niedelikatność. Dodała, że ma tylko siedemnaście lat i jeszcze mnóstwa rzeczy nie wie, co nie jest powodem, abym ją tak traktował. Na zaciekawione pytanie jak ją traktuję, odparła bez zająknienia, że jak uliczną dziewkę, po czym łkała dalej, że ona ma dosyć, że nie wie, po co w tym wszystkim tkwi, lecz że inaczej nie może, bo miłość i tak dalej".