Duma z nastolatki u boku
Tak naprawdę - jak czytamy w książce "Zły Tyrmand" Mariusza Urbanka (Wyd. Iskry), swoistym śledztwie reporterskim na temat "Dziennika 1954", jego autora oraz opisanych w książce postaci - Bogna miała na imię Krystyna. "Gdy go poznałam, miałam czternaście i pół roku. Mieszkaliśmy na Bednarskiej, rodzice załatwili mi obiady w stołówce w Związku Literatów" - wspomina.
Któregoś dnia Tyrmand zaczepił ją na stołówce. Zapytał o lektury szkole i o to, ile ma lat. Próbowała mu wmówić, że niedługo matura. "Była w jego oczach pięknym, cudownym zwierzątkiem" - pisze Urbanek - "Prowadzał ją na bale, które wspomina do dziś cudownie. Panie w długich sukniach, panowie w smokingach, a wśród nich puszący się Tyrmand. Żadna z żon czy przyjaciółek jego kolegów o znanych nazwiskach i na wysokich stanowiskach nie była w wieku Bogny. Był z niej dumny".
Dowodów potwierdzających powyższe słowa nie trzeba długo szukać. Wystarczy ponownie zerknąć do "Dziennika 1954".