Stalinowski szał niszczenia nie miał granic
Życie w sowieckiej Rosji - według niemieckiego badacza - przypominało wręcz "kolektywny dom szaleńców, w którym mieszkańcy zachowywali się tak, jakby stracili poczucie normalności, jakby spisali na straty wszelkie kontakty społeczne".
"Terror stawał się normą zarówno dla tych, którzy byli u władzy, jak i dla szarych obywateli" - podkreśla historyk, dodając, że "stalinowski szał niszczenia nie znał granic, nawet sama partia przestała być na koniec miejscem, które dawało schronienie".
"Partia niszczyła się sama, kiedy czystki lat 30. zmieniły się w krwawy terror. Stalin uruchomił proces tej destrukcji, ponieważ widział w niej najpewniejsze narzędzie ostatecznego i niepodważalnego umocnienia własnej pozycji" - przypomniał.