Trwa ładowanie...
recenzja
26-01-2011 10:54

Sprzedawcy jąder, fantomowe erekcje i damski przyrząd terapeutyczny

Sprzedawcy jąder, fantomowe erekcje i damski przyrząd terapeutycznyŹródło: Inne
d36mdvk
d36mdvk

W czasach, gdy seksualność jest wszechobecna, gdy słowo orgazm odmienia się przez wszystkie przypadki w telewizyjnych talk – shows, w erze redtube i Jenny Jameson wydawać by się mogło, że wszystko, co z seksem związane już pokazano, opowiedziano, że w tej sferze wydawnictwa serwować mogą czytelnikowi co najwyżej odgrzewane poradniki. I tu pojawia się niespodzianka w landrynkowo różowej okładce. I nic już nie jest takie samo.

Mary Roach zasłynęła jako ekspertka od tematów tyleż pociągających, co kontrowersyjnych. To autorka, która zagląda tam, gdzie wszyscy chcieliby zajrzeć, ale krepują ich normy obyczajowe, status poważnego eksperta, system aksjonormatywny, czy choćby własna indolencja w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, których grzeczne dziewczynki (i grzeczni chłopcy) raczej nie zadają. Z drugiej strony, nie każdy naukowiec gotowy byłby na odbycie monitorowanego stosunku seksualnego (nawet z własnym partnerem), laboratoryjne badanie własnych fizjologicznych i bardzo intymnych reakcji, czy asystowanie w operacji wszczepiania protezy penisa – wszystko w imię nauki. Na tym polega niezwykłość podejścia badawczego autorki. Z jednej strony – biblioteki i tomiszcze opracowań akademickich – z drugiej rozmowy z autorami, lekarzami – wreszcie uczestnictwo w niektórych eksperymentach. Wszystko po to, by wątpliwości czytelnika rozwiewały się nim jeszcze zdoła on zadać pytanie. A biorąc pod uwagę fakt, że temat rozważań od lat
obrasta w mity, prowokuje pytania i ogólnie jest ciekawy – lektura tej pozycji łączy przyjemne – czytelniczą przygodę z pożytecznym – bo wiedza jest przecież bezcenna. Mary Roach w doskonałym, barwnym stylu pisze wedle formuły: wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale boicie się (naukowca) zapytać. Czytelnik pytać nie musi, bo pytania zadała już sama Roach.

Tytuł sugeruje, że książka dotyczy życia seksualnego. Jednakże nie jest to poradnik, ani jeszcze jeden zapis przeżyć prostytutki/nimfomanki/kobiety wyzwolonej, które mnożą się od kilku lat niczym wirusy kataru. Choć Roach de facto pisze o tym samym – o seksie – to temat pokazuje z zupełnie innej strony. Od strony laboratorium. Jej książka jest niezwykle interesującym, a zarazem bardzo dowcipnym opisem laboratoryjnych badań nad życiem seksualnym człowieka. Czasami autorka wychodzi z laboratorium, by przyjrzeć się niecodziennym wystawom, wnętrzom fabryki sztucznych pochew i penisów, czy pogawędzić ze specjalistą o fantomowych erekcjach. Autorka zadaje pytania w gruncie rzeczy niezwykle proste – na czym polega orgazm, czym de facto go odczuwamy, jakie są przyczyny impotencji, jak działa viagra, czym jest podniecenie… A pytania proste mają to do siebie, że najtrudniej na nie odpowiedzieć. Stąd te wszystkie wycieczki do laboratoriów, fachowa prasa, czy analiza XIX-wiecznych (i starszych) obserwacji i
dokumentów. Dla czytelnika wyjątkowo przyjemny spacer po dokonaniach i badaniach najświeższych i trochę starszych – wykonywanych półlegalnie, albo nielegalnie zupełnie, w laboratorium, lub na strychu u badacza, który na „te badania” nie dostałby laboratorium.

Praca Mary Roach pokazuje dobitnie, że choć mamy redtube i przemysł porno, to wcale nie oznacza, że naukowcy o seksie wiedzą już absolutnie wszystko i nic ich nie zdziwi. Okazuje się, że wciąż poszukują odpowiedzi, a poszukiwania są wciąż utrudnione. Komisje etyki niezwykle dokładnie przyglądają się każdemu projektowi, a wnioski o granty to niejednokrotnie popisy lingwistyczne naukowców, którzy muszą przedstawić swój pomysł tak, by słowo seks, orgazm czy masturbacja nie pojawiło się najlepiej ani razu. Bo „na seks” funduszy po prostu nie dają. Taki paradoks. A jeśli już te fundusze naukowcy dostaną to zajmują się kuriozami takimi jak: jednostki reaktywne, niepowodzenie działania erekcyjnego, orgazmiczna faza ekspresji, literatura stymulująca – a wszystko to w ramach behawioralnych badań ssaków. Po zaznajomieniu się ze stanem rzeczy, nie dziwi dedykacja, którą Roach umieszcza we wstępie: „Ta książka to hołd złożony wszystkim tym, którzy się odważyli. Tym, którzy do dzisiaj potrafią przeciwstawić się
ignorancji, ciasnocie umysłowej, poprawności politycznej i pruderii. Nie małą łatwego życia”.

d36mdvk

Najbardziej rozbawił mnie opis eksperymentu, w którym Cindy Meston zastosowała warunkowanie klasyczne Pawłowa do stworzenia określonych reakcji organizmu. W tym przypadku podniecenia seksualnego. Biorąc pod uwagę fakt, że kobiety wykazują rzadszą skłonność do fetyszy niż mężczyźni, zachowaniom tej pierwszej grupy poświęcono badania. Przy warunkowaniu użyto głosu dziekana Wydziału Psychologii Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Badanie kobiety oglądały erotyczne filmy, słuchając nagrań dźwiękowych ze starych filmów przeznaczonych dla studentów tegoż wydziału. „Wizualne materiały stymulujące” powodowały określone reakcje. Eksperyment miał na celu stworzenie fetyszu, którym był głos wymienionego wyżej profesora. Następną fazą jest wyeliminowanie bodźca w postaci filmów erotycznych. Reakcja badanych na dźwięk głosu dziekana (tym razem bez materiałów wizualnych) pokazuje, na ile warunkowanie się powiodło. Wydział psychologii to nowoczesna i przyjazna studentom jednostka z dobrymi tradycjami i ugruntowaną
pozycją… Miłej lektury.

d36mdvk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d36mdvk