Wzięty prawnik pracujący z oddaniem w wielkiej korporacji, Beck Hardin opuścił swe rodzinne miasto położone w Teksasie przed wielu laty, jako młody chłopak, mając nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał tam powrócić. Los chce jednak inaczej i mężczyzna po śmierci żony wraca do Fredericksburga wraz z dwójką małych dzieci. I z miejsca pakuje się w kłopoty, zamieniając zawodowy wyścig szczurów na fotel sędziego w małym miasteczku. W miasteczku z pozoru idealnym, pod którego powierzchnią, głęboko skrywane tkwią uprzedzenia rasowe, nietolerancja, nienawiść i zadawnione spory. Jakby tego było mało, obiecuje swemu przyjacielowi ze szkolnych lat, że znajdzie zabójcę jego nastoletniej córki. A czas nagli – zbrodnia już wkrótce przedawni się, a zabójca pozostanie bezkarny, a temu obaj mężczyźni z całych sił chcą zapobiec. Do tego wszystkiego dochodzą problemy z dziećmi, które wciąż nie mogą otrząsnąć się po śmierci matki oraz próba ułożenia sobie na nowo stosunków z ojcem, do którego po latach wyciągnął rękę.
Powieść ma charakter sensacyjny z nutką psychologiczną i sporą warstwą społeczno-obyczajową, której akcja płynie niezwykle wartko, jak to u Gimeneza. Autor z każdej historii potrafi stworzyć sensacyjną i obfitującą w nieoczekiwane zdarzenia powieść, od której niełatwo się oderwać.
W książce roi się od nieprzyjemnych, delikatnie rzecz ujmując, typków, ale jest w niej też kilku bohaterów, takich przez duże „B”, co sprawia, że czytający nie traci nadziei, że jest szansa na to, żeby, komu trzeba, została wymierzona sprawiedliwość.* A że nie jest to takie łatwe, przekona się o tym niejednokrotnie sędzia Hardin, który chcąc nie chcąc będzie zmuszonym wybrać mniejsze zło zamiast kierować się wyłącznie poczuciem sprawiedliwości. *Dodatkowo miejscami opowiadana przez autora historia może porządnie wzruszyć – jest to z pewnością pozycja, która potrafi także solidnie zaskoczyć.
Dobra porcja literatury na porządnym poziomie – oto najkrótsza definicja prozy Marka Gimeneza.