Spowiedź matki Wiśniewskiego. Ujawnia wstrząsające historie
"Szorowałam podłogi niemal do świtu. Nie mogła zostać ani kropla krwi. Mdlałam ze zmęczenia, ale nie mogłam przestać" - Grażyna Wiśniewska spowiada się w biograficznej książce "Dziewczynka z kieliszkami" ze swojego życia, w którym nie brakowało patologii. Opisuje też dzień, w którym ojciec Michała popełnił samobójstwo.
Grażyna Wiśniewska nie wiedziała, że jej syn został gwiazdorem. Zapytacie, jak to możliwe? Matka Michała Wiśniewskiego ma na to prostą odpowiedź. "Głównie dlatego, że piłam. Kiedy człowiek chleje na umór, to ma własny świat, który bardzo się różni od tego rzeczywistego" – pisze w biograficznej książce "Dziewczynka z kieliszkami", która jest jej pierwszą od wielu lat szansą na to, by samej opowiedzieć o swoim życiu i tragediach, jakich doświadczyła.
"Dziewczynkę z kieliszkami" Wiśniewska zaczyna od historii, gdy spotyka Michała po pięciu-sześciu latach totalnej rozłąki. Syn jest już gwiazdą sceny, daje koncerty, u jego boku jest wtedy Magda Femme. Michał woli rozmawiać z młodszymi braćmi – Jarkiem i Kubą – niż z matką. Zbyt wiele złego między nimi się wydarzyło. Do prawdziwego pojednania dojdzie dopiero po wielu latach, gdy Wiśniewska skończy z alkoholem, wyjdzie na prostą, zerwie z patologicznym środowiskiem.
Zobacz: Mama Wiśniewskiego opisała swoje życie. Wypłynie tragiczna przeszłość
Dzięki książce Wiśniewska odzyskuje głos i to ona jest w końcu narratorem swojej historii, a nie dziennikarze tabloidów, którzy latami dostarczali Polakom opowieści o koszmarnym życiu matki gwiazdora, która upadła na samo dno.
Zdjęcia pomarszczonej, wyniszczonej alkoholem i papierosami Wiśniewskiej, która stoi na tle brudnej i obdrapanej kamienicy krążą w sieci do dziś i takiego obrazku się już nie wymaże. Wiśniewska jednak zdecydowała się otwarcie opowiedzieć, co przeszła w życiu i wytłumaczyć, dlaczego wyrządziła Michałowi tak wiele złego.
W "Dziewczynce z kieliszkami" Wiśniewska totalnie się odsłania. Pisze o swoim trudnym dzieciństwie, matce, którą jednocześnie kochała i nienawidziła, o małżeństwie z pierwszym mężem (Andrzejem, ojcem Michała) i jego rodzinie, która postarała się o to, by Wiśniewskiej po kilku latach od urodzenia syna odebrano do niego prawa rodzicielskie. Pisze o partnerach, którzy ją bili: jeden dźgnął ją nożem, drugi pobił pogrzebaczem. O tym, jak wysyłała 13-letniego syna Jarka do meliny po alkohol i o "kolegach od kieliszka", z których jeden śmiertelnie pobił sąsiada pewnego sowicie zakrapianego wódką dnia. Jest i o tym, jak strażnicy w areszcie śpiewali jej przez lufcik w drzwiach celi: "A wszystko to, bo ciebie kocham i nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć".
Trudno nie odnieść wrażenia, że Wiśniewska stawia się w pozycji ofiary, której los i ludzie dookoła niszczyli życie, a ona nie bardzo mogła cokolwiek zrobić. Ta jej bezradność wobec wielu wydarzeń może być momentami zastanawiająca i nieco nieszczera. Z drugiej jednak – przerażająco smutna, bo Wiśniewska była załamaną kobietą, bez perspektyw, bez pomocy bliskich, bez wspierającej rodziny i stabilnej sytuacji finansowej. Jej historia jest dość znamienna dla peerelowskiej, szarej, bylejakiej Polski. Wydaje się, że nie jest kompletnie gotowa na dorosłe życie, gdy wychodzi za mąż. Jest kruszona przez rodzinę partnera, a potem alkoholizm męża. Choruje na depresję, pięć razy truje się lekami, przez co kilkukrotnie ląduje w szpitalu na oddziale toksykologii.
Ma też, podobnie jak mąż, myśli samobójcze. "Czasem i ja miałam ochotę się zabić. Zdesperowana i zrozpaczona, kompletnie nie wiedziałam, u kogo szukać ratunku. Tak, nie chciałam żyć. Rozpacz zjadała mnie od środka. Nie widziałam przed sobą przyszłości. Najlepiej byłoby odebrać sobie życie" – pisze.
W jednym z najmocniejszych momentów książki Wiśniewska opisuje dzień, w którym jej mąż odebrał sobie życie jesienią 1986 roku.
"Andrzej leżał martwy w kałuży krwi. Włosy mu posiwiały, Jego skóra była biała jak pergamin. Zrobił to, co mówił. Po mieszkaniu biegał przerażony kot. Chłopcy, którzy zostali na progu domu, chcieli wejść do środka, ale im nie pozwoliłam (…) Na podstawie wyglądu miejsca, w którym umarł, można było wysnuć wniosek, że Andrzej w pewnym momencie zrozumiał, co zrobił i chciał się ratować. Próbował związać sobie gumę powyżej zgięcia, żeby spowolnić upływ krwi. Prawdopodobnie był już zbyt słaby, żeby to powstrzymać" – wspomina Wiśniewska.
"Kiedy nazajutrz chłopcy wrócili do domu, wszystko już było posprzątane, a pokrwawione ubrania i szmaty, którymi szorowałam podłogę, spalone. Paliłam je w nocy, w ogrodzie, szmata po szmacie. Żeby nie zostawić żadnych śladów. To był horror, straszny koszmar senny. Ale znacznie gorszy, bo prawdziwy" – ujawnia.
Koszmarne wydawało się życie Wiśniewskich w ogóle. Dzięki "Dziewczynce z kieliszkami" można je trochę bardziej zrozumieć. Nie dzięki TVN-owi i programowi "Jestem jaki jestem", nie dzięki tabloidom, a dzięki samej Wiśniewskiej, która po latach mówi wprost: "Tak, nie radziłam sobie. Nie chcę się usprawiedliwiać. Po prostu relacjonuję fakty. Bolesne fakty. Nie było mi łatwo nad wszystkim zapanować, trwałam jak w letargu, otępieniu". To, jak dziś wygląda jej życie; to, że żyje z Michałem pod jednym dachem i potrafili się dogadać, jest dowodem, że i z takiego koszmaru można się wygrzebać.
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.
Książka "Dziewczynka z kieliszkami" ukazała się nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska 30 czerwca 2021 r.