Nietrudno jest zgadnąć, jaka powieść zainspirowała Johna Banville'a do napisania Księgi zeznań. Główny bohater przez niego stworzony, Fryderyk Montgomery jest współczesnym Raskolnikowem, a powieść miała być uaktualnioną * Zbrodnią i karą* Dostojewskiego . Czy zamysł się udał?
Warto przypomnieć, że rosyjski pisarz tworząc postać studenta, która zabija lichwiarkę podejmował dyskusję z modnymi wówczas prądami filozoficznymi. Raskolnikow to samotnik, któremu najbliższe są idee Nietzschego , a szczególnie immoralny nadczłowiek. Dokonana zbrodnia ma, oprócz wielu innych aspektów, uczynić go godnym tego miana, wynieść ponad szarość petersburskiego tłumu, stać się swoistym chrztem neofity, przestępującego progi nowej religii. Paradoksalnie, właśnie powrót do moralności chrześcijańskiej staje się dla Raskolnikowa źródłem wyzwolenia.
Tymczasem irlandzki pisarz podsuwa nam zeznanie naukowca-zbrodniarza. Trzydziestoośmioletni wybitnie utalentowany, wrażliwy intelektualista, miłośnik malarstwa, żonaty nagle staje się bohaterem popołudniówek próbując okraść galerię i zabijając jedną z jej pracownic. Zeznanie, które czytamy, to nie tylko suchy opis faktów, które przedstawił Montgomery Wysokiemu Sądowi i ławie przysięgłych. To całe jego, w gruncie rzeczy bezsensowne życie, zewnętrze i obłudne pozory normalności pryskają, gdy wychodzą na jaw mroczne tajemnice: ojciec co tydzień spotykający się z kochanką, przyjaciel rodziny zakochany w matce, dziwaczny związek Fryderyka z żoną i swoją przyjaciółką z młodości, kłopoty finansowe. Ale o wiele bardziej przerażający jest obraz spustoszonej i pokrzywionej psychiki bohatera. Jego egoizm obrzydza nawet najbliższych mu ludzi. Nie może nawiązać prawdziwego kontaktu z kimkolwiek ze swojego otoczenia: nie ma najmniejszego zamiaru zrozumieć matki, żony nie kocha, a ich związek to spotkania dwojga
egotyków, natomiast człowiek, który okazuje mu odrobinę serca, Charlie Fench zostaj przez niego zwyczajnie wykorzystany. Montgomery nie jest jednak współczesnym Raskolnikowem, choć dla obu podstawowym motywem mordu są pieniądze. Fryderyk bowiem nie szuka usprawiedliwień w gąszczu idei, nie interesuje go samoouspawiedliwienie, bo w gruncie rzeczy nie jest istotą moralną. Jego alienacja to nie tylko odsunięcie się od bliźnich, to także, a może przede wszystkim, brak krępującego go sumienia. Jedyny dyskomfort psychiczny po zabójstwie to lęk przed schwytaniem, Montgomery nie przeżywa katuszy świadomości ciężkiego występku, które dręczyły jego rosyjskiego odpowiednika. Jego chorobliwa chęć czytania gazet, które opisywały zbrodnię przez niego popełnioną uświadamia nam dystans bohatera do swojego czynu, zanik poczucia odpowiedzialności za swoje działania czynią go wręcz potworem.
Forma zeznania jest tu niezwykle udanym pociągnięciem autora. Czytając mamy wrażenie, że Montgomery zwraca się bezpośrednio do nas, ale jednocześnie stara się nas utwierdzić w przekonaniu, że jest potworem. Celem spowiedzi nie jest bynajmniej szukanie usprawiedliwienia, główny bohater chce otrzymać jak najwyższą karę. Pośrednio chce zwrócić naszą uwagę na to, że i my stajemy tacy jak on, że unikanie ludzi i związków z nimi to duże ułatwienie w drodze do stania się złym, a nawet zbrodniarzem, choć wydawać by się mogło, że nie ma na to najmniejszych szans.