Samostrzał, kusza, arbaleta, łuk drewniany i laminowany, strzały, cięciwy… Wszystko to wciąż łączy się nam z romantycznymi opowieściami z przeszłości. Ze średniowiecznymi wojami, Robin Hoodem i Indianami. Ta broń, przy dzisiejszej łatwości zabijania, wciąż pozostaje gdzieś w cieniu, hołubiona wyłącznie przez tych, którzy uprawiają strzelectwo, lub których cząstka wciąż żyje przeszłością. Szacunkiem dla tego, co żyje w baśniach i opowieściach. Owych specyficznie wyróżniających się z tłumów wielbicieli zapomnianego świata. Ale też tych, którzy na co dzień nie wyróżniają się z tłumów. To właśnie dla tych, którzy pragną pasji, którzy już kochają, lub dopiero poszukują swej drogi, jest ta książka. Jednakże dzieło autorstwa, znanego już niektórym z książki: "Łuk drewniany, łuk średniowieczny", Jarosława Jankowskiego to nie tyle opowieść o przeszłości, ale suchy, oparty na własnych obserwacjach, dokonaniach i doświadczeniu, podręcznik rzemieślnika. Tego, który wciąż wierzy, że w każdym z przedmiotów istnieje
cząstka duszy tego który go wykonał. I choć żmudna to praca, to jednak satysfakcja może być ogromna.
Każdy, kto kocha ten rodzaj broni, dla którego jest ona pasją, ale też ten, który dopiero jej poszukuje, znajdzie tutaj dokładne, podane krok po kroku, informacje dotyczące wykonania wyżej wspomnianych przedmiotów. Co więcej, wykonanie i zarazem miejsce, gdzie znaleźć wymagany materiał, i który z nich jest najlepszy. Proste szkice, biało – czarne zdjęcia, intrygujący poradnik rzemieślnika czy pasjonata. Ale też w pewnym sensie przywracanie przeszłości. Świetna książka dla studentów archeologii czy historyków. Dowód na to, że to o czym świadczą pozostałości w ziemi czy annałach, można przywrócić do życia.
To lektura wymagająca pasji, ale też przez takiego człowieka napisana. Nie czekająca na poklask, ale raczej dająca nadzieję na niezły cud wykonany przez własne ręce. Odtworzenie przeszłości. Niektórych może zniechęcić dość specyficzny sposób narracji poradnika, suchy i „profesorski” ton, ale to tylko dowód na to, że bycie stworzycielem, to nie prosta sprawa. I na taką łatwość i prostotę autor nie daje nadziei. Za to obiecuje wiele potknięć i prób zakończonych niepowodzeniem. I właśnie za tą „sympatyczną” szczerość, należą mu się szczególne podziękowania.