Spiski. Przygody tatrzańskie
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2011 |
Autorzy | |
Wydawnictwo | |
Seria |
Nieokiełznany erotyzm, humor, duch pastiszu i groteski.„Spiski" były przedziwnym konglomeratem praktycznych wskazówek, dotyczących poruszania się w terenie górskim, oraz fantastycznych opisów i tekstów magicznych - pisze Jacek Kolbuszewski w Odkryciu Tatr. W swojej nowej powieści Wojciech Kuczok w zaskakujący sposób ożywia tę konwencja i podnosi ją do rangi prawdziwej literatury.Lato 1982, stan wojenny w pełni i „polski" mundial w Hiszpanii za pasem. Dziesięcioletni chłopak jedzie z rodzicami na wakacje w Tatry. Próbuje zarazić rówieśników pasją futbolową, obserwując alkoholowe spotkania, które z miejscowymi rozgrywa jego ojciec. Podczas kolejnego wyjazdu, wybiera się z gazdą na grzyby i w tatrzańskiej mgle odkrywa świat pogańskiej erotyki. Parę lat później pośredniczy w miłosnej korespondencji pięknej góralskiej pary, Feli i Józusia, i staje się świadkiem wielkiej obławy górali na zakochanego w Feli... niedźwiedzia. W końcu wyrusza w Tatry jako dorosły, po raz ostatni z rodzicami. Chce pomóc ojcu, który przekracza smugę cienia, w odzyskaniu utraconej radości życia. Skutki tej kuracji przejdą najśmielszej oczekiwania naszego bohatera.Nieokiełznany erotyzm, humor, duch pastiszu i groteski - Spiski Wojciecha Kuczoka potwierdzają klasę jednego z najwybitniejszych młodych polskich prozaików. Z recenzji poprzednich książek: Możliwości Kuczoka są zupełnie niebywałe. Potrafi posłużyć się niemal każdym stylem i każdym gatunkiem, skonstruować fabułę z niczego i odnaleźć tajemnicę niemal w każdym - nawet trywialnym - zdarzeniu. Przemysław Czapliński, „Res Publica Nowa" Kuczok nadal macha piórem po mistrzowsku. Dariusz Nowacki, „Gazeta Wyborcza" U Kuczoka dojrzeć można, jak u Balzaka czy Flauberta, obraz kraju, o którym jego rodacy mówią i myślą niechętnie, a zwykle - milczą. W tej Polsce nie ma wielkich idei, walki klas i świetlanej przyszłości, nie ma też Boga, honoru i ojczyzny. Adam Michnik
Numer ISBN | 978-83-7414-991-4 |
Wymiary | 123x195 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 280 |
Język | polski |
Fragment | Pod koniec stulecia mój ojciec kompletnie oszalał, dzięki czemu odniósł wreszcie życiowy sukces na niewyobrażalną skalę. Po definitywnym rozstaniu z matką został maksisinglem, to znaczy samotnym mężczyzną bez życia seksualnego. Wynajął na stałe suterenkę w Kościelisku, poświęcił się całkowicie studiom nad historią sztuki i po kilku miesiącach dogłębnych badań uznał, że nasza wiedza o malarstwie jest pozorna, albowiem w muzeach mamy do czynienia ze spartaczonymi falsyfikatami, które - wedle jego mniemania - zostały przemalowane bez większego związku z oryginałami. Po kilku radykalnych zabiegach konserwacyjnych, jakim poddał pomniejsze dzieła powierzone mu przez prywatnych kolekcjonerów, był, delikatnie mówiąc, spalony w swojej profesji renowatora dzieł sztuki. - Teraz możesz to, patafianie, powiesić u siebie w domu, ale mnie będziesz musiał zapłacić za zniszczony obraz - usłyszał, kiedy klasycyzujący landszaft wzbogacił o elementy erotyczne, domalowując roznegliżowane panny kąpiące się pod wodospadem (praktykę naprawiania fałszerstw, którą zaczął stosować mój ojciec, cechowała między innymi żelazna zasada przywracania motywów erotycznych, zamalowanych na przestrzeni wieków przez pruderyjnych renowatorów). - Ty pędzlimoczku! Ty bohomaziarzu! Ty bandyto! - puścił mimo uszu, gdy marinę z płomiennym zachodem słońca przerobił w pożar stepu. - Boże, gdzie jest mój mąż, niech pan mi odda mojego męża... - musiał znieść wdowi lament, kiedy wziął na warsztat spękany portret olejny pewnego komandora i co prawda przywrócił mu rysy bliższe prawdzie, co łatwo było sprawdzić na dostępnych fotografiach zmarłego, lecz tym samym oddał w pełni szpetotę parweniuszowskiej fizys, jaką przed laty suto opłacony portrecista był zakamuflował. Odsyłano ojca do wszystkich diabłów, którym on sam chętnie przeprojektowałby piekło w taki sposób, że czarci woleliby się nawrócić. Rychło więc popadł w długi i wyrobił sobie fatalny piar, w praktyce uniemożliwiający mu dalsze wykonywanie zawodu. I wtedy poszedł na całość. |
Podziel się opinią
Komentarze