To ostatnia powieść napisana w całości przez Roberta Ludluma, należąca do stworzonego przez niego gatunku określanego jako conspiracy thriller. Choć autor zmarł w 2001 r., roku jej wydania, to ciągle ukazują się nowe powieści w jakiś sposób związane z jego nazwiskiem. Są to albo rozwinięcia pomysłów zawartych w notatkach i szkicach samego pisarza, albo swobodne kontynuacje jego wcześniejszych książek, jak na przykład cykl opowieści o Bournie napisanych przez Erica Van Lustbadera. Chociaż nie jest to proza najwyższych lotów, to trudno jej odmówić swoistego uroku. Jest przyjemna w lekturze, napisana niezwykle plastycznie i aż prosząca o przeniesienie jej na ekran, o czym świadczą mniej lub bardziej udane próby jej ekranizacji. W Protokole Sigmy pisarz jak zwykle zmieszał ze sobą działające na wyobraźnię fakty i fikcje, rzeczy prawdopodobne i te, które rzeczywiście miały miejsce. Znowu sięgnął po ideę wielkiego spisku wpływowych osób u źródeł którego stoi chęć nieustannego bogacenia się, władzy
ekonomicznej i politycznej.
Ben Hartman, zarządzający wielkim rodzinnym biznesem, przebywa chwilowo w jak zwykle uroczej Szwajcarii. Odpoczywa i zarazem pilnuje rozległych interesów imperium stworzonego przez jego ojca. Opuszczając luksusowy hotel w którym był zakwaterowany spostrzega na ulicy przyjaciela z okresu studiów, Jimmy'ego Cavanaugha. Miłe z pozoru spotkanie nagle przybiera nieoczekiwaną formę. Mężczyzna wyciąga pistolet i próbuje zastrzelić Bena. Udaje mu się jednak uniknąć kuli, ale ratując życie musi uciekać ulicami miasta na których ma miejsce krwawa jatka. W końcu Jimmy ginie, a przerażony Ben kontaktuje się z policją. Jakie jest jego zdziwienie, kiedy okazuje się, że zwłoki byłego kolegi zniknęły, a pistolet, z którego strzelano do Bena znajduje się w jego torbie. Nagle z ofiary staje się głównym podejrzanym. Nieprzychylna policja szwajcarska traktuje go wyjątkowo obcesowo. Okazuje się, że tak naprawdę to dopiero początek kłopotów. Ktoś taki jak Jimmy Cavanaugh nigdy nie istniał. Przyjaciel Hartmana, wykorzystując
dostęp do różnych źródeł danych, nie znajduje żadnych śladów po tej osobie. Ben zaś musi uciekać, po piętach depczą mu zarówno policja, jak i nieznani mu ludzie, których cel wydaje się wyjątkowo prosty - zabić. Przerażony mężczyzna odkrywa, że jego brat Peter, który parę lat temu podobno zginął w katastrofie lotniczej nad Szwajcarią, żyje i ukrywa się. On to wyjawia mu tajemnicę, która zmieniła jego życie. Peter odkrył, że ich ojciec nie był nigdy więźniem Dachau za którego się podawał, ofiarą hitlerowców za jaką przez całe życie uchodził. Twierdzi, że był on nazistą, który w raz z grupą innych wpływowych, bogatych ludzi założył pod koniec wojny korporację mającą na celu chronić ich pieniądze i rozległe interesy. Peter posiada podobno jednoznaczny dowód na poparcie swoich słów, jednak nie udaje mu się opowiedzieć o nim Benowi. Kule zamachowca trafiają go śmiertelnie, a Ben znowu ucieka, ale i próbuje wyjawić prawdę o tajemniczej korporacji i jej dalekosiężnych planach. Wie, że inaczej nie przeżyje. Nikt mu
bowiem nie uwierzy w niepopartą żadnymi dowodami całkowicie niewiarygodną historię.
W tym samym czasie w różnych miejscach świata umierają starsi ludzie. Do wyjaśnienia przyczyn ich zgonów zostaje wydelegowana Anna Navarro, trzydziestotrzyletnia uzdolniona pracownica Urzędu do Badań Specjalnych, wydziału Departamentu Sprawiedliwości. Przeniesiona chwilowo do Wydziału Dochodzeń Departamentalnych trafia pod kierownictwo słynnego Bartletta zwanego Duchem. Szef nie wyjaśnia jej wszystkich niuansów sprawy do której ją ściągnął. Sugeruje tylko, że śmierć pozornie niepowiązanych ze sobą starszych osób może nie być, mimo pozorów, przypadkowa. Zadaniem dociekliwej i błyskotliwej kobiety jest przeprowadzenie poufnego śledztwa i pełne wyjaśnienie zagadki owych zgonów. Już w przypadku pierwszej ofiary, Kanadyjczyka, Anna natrafia na bardzo niepokojące fakty.
Czy ścieżki Anny i Bena się spotkają? Jaki związek mają pozornie odległe od siebie sprawy i zdarzenia? Odpowiedzi na te i inne pytania nie podam. To wszystko czeka na wielbicieli prozy Ludluma w tym właśnie tomie. Pościgi, strzelaniny, płatni zabójcy, piękne i niebezpieczne kobiety, niezwyciężeni agenci, skorumpowani urzędnicy, niemoralni bogacze i podejrzani biznesmeni - klasyczne elementy jak zwykle połączone zostają w wyjątkowo smaczne literackie danie. Akcja rozwija się w zawrotnym tempie. Przemierzamy świat, a w uszach słyszymy świst kul płatnych morderców. Autor sięgnął tu po intrygujący temat ukrytych bogactw wpływowych nazistów, pieniędzy i kosztowności zrabowanych pomordowanym w obozach koncentracyjnych. Skorzystał z pojawiających się co pewien czas informacji zarówno o majątkach hitlerowskich dygnitarzy poukrywanych w szwajcarskich bankach, jak i po cichu przejmowanych przez te banki własnościach ofiar Holokaustu. Nawiązał do jakże prawdopodobnych teorii o tym, że pieniądze łączą ze sobą ludzi
bogatych, którym nie przeszkadzają cudze poglądy i uczynki. Liczy się dla nich zysk, a żaden pieniądz nie śmierdzi. Pisarz jak zwykle nie dba w pełni o wiarygodność zdarzeń. Liczy się przede wszystkim fabuła i akcja, logika jest rzeczą wtórną. Jest to proza, którą równie szybko się czyta co zapomina, ale sprawa jest od początku postawiona zupełnie jasno: nie oczekujemy od tych powieści zbyt wiele, pragniemy na chwilę oderwać się od rzeczywistości. I ten warunek ta powieść Ludluma w pełni spełnia. Czas płynie szybko, a czytelnik nie może oderwać się od lektury. Wydaje mi się, że jedynym warunkiem przyjemności czytania tego typu książek jest nie sięganie po nie zbyt często. Prawdą jest bowiem, że nawet kawior i szampan spożywane zbyt często potrafią się po prostu znudzić. "Czasami najważniejsze jest to, żeby po prostu przeżyć."