Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Sny o imperium

Sny o imperiumŹródło: "__wlasne
d44hik1
d44hik1

Odkąd pamiętam kultura rosyjska zawsze była bliska mojemu sercu. Słuchałem pięknych ballad Okudżawy, gniewnych pieśni Wysockiego, smutnych dzieł Musgorskiego czy świetnych oper Rimskiego-Korsakowa, czytałem wspaniałe powieści Dostojewskiego, Gogola i Tołstoja, poznając dzieje bohaterów o jakże nam bliskiej, romantycznej duszy. Po lekturze Moskwy-Pietuszki Jerofiejewa do dziś zastanawiam się, jak może smakować drink “Duch Genewy”, którego głównym składnikiem jest środek przeciw poceniu się stóp. Rosja ma również powikłaną historię, w której tryby i nasz kraj został brutalnie wciągnięty – od Dymitriad po zabory, powstania, 17 września, Katyń, stalinowskie represje czy burzliwe losy Układu Warszawskiego. Co jakiś czas owe ponure wydarzenia wyciągane są na światło dzienne, stając się wybornym orężem w najrozmaitszych przepychankach politycznych. Część mediów z uporem godnym lepiej sprawy demonizuje naszego wschodniego sąsiada, roztaczając przed nami coraz bardziej apokaliptyczne wizje przyszłości, inne zaś
szydzą zeń nazywając papierowym tygrysem. Jaka jest zatem ta współczesna Rosja? Gdzie leży prawda o państwie, które usiłuje otrząsnąć się po rozpadzie ZSRR? Odpowiedzi na te pytania można szukać w licznych książkach, które ostatnimi czasy zaczęły zapełniać półki księgarskie, w samym tylko roku 2005 ukazały się m.in. Rosja Putina Politkovskajej, Władymir Putin Reitschustera, Planeta Rosja Wrubla czy Wołoka Wilka. Nie sposób również nie wspomnieć o wydanych wcześniej Grobowcu Lenina (Pulitzer 1994) i Zmartwychwstaniu Remnicka – moim zdaniem jednych z najlepszych książek o rozpadzie Związku Radzieckiego. Autor opisując w nich ostatnie lata komunizmu w ZSRR i pełne chaosu chwile po upadku imperium wyraził nadzieję: „Może też pewnego dnia Rosja stanie się zwykłym krajem, gdzie wydarzenia mają raczej rangę problemów niż kataklizmów, gdzie dokonuje się rozwój, a nie gwałtowne zmiany. Warto byłoby to zobaczyć”. Peter Baker i Susan Glasser zapraszają nas właśnie do takiej Rosji – państwa, które po
okresie zamętu, niepewności i chaosu jest już zupełnie innym krajem, niż to, które obserwował Remnick. Przyjechali tam w przeddzień wyborów prezydenckich i przez cztery lata pracowali w moskiewskim biurze „The Washington Post”, zaś owocem ich pracy jest książka Cień Kremla.

Pierwszy i ostatni rozdział owej pracy traktuje o wstrząsających wydarzeniach, które rozegrały się w biesłańskiej szkole. Autorzy nie szczędząc czytelnikowi brutalnych, naturalistycznych opisów, z goryczą zauważają, że akcja przeprowadzona była nieudolnie, zaś władze fałszowały wszystko, co tylko sfałszować się dało, od liczby zabitych dzieci po narodowość terrorystów. Odpowiedzią na biesłańską tragedię był plan skupienia całej władzy w rękach Kremla. Aby dokładnie poznać pobudki kierujące Putinem i zrozumieć celowość jego działania, autorzy postanowili najpierw przeanalizować rozwój wydarzeń tuż po upadku ZSRR, kiedy majątek finansowy rozgrabiany był przez garstkę uprzywilejowanych, zaś tysiące ludzi coraz bardziej pogrążało się w ubóstwie. Obrazowo przedstawili państwo chaosu, destabilizacji, korupcji, gigantycznych malwersacji i rządów „kolesiów”. Runęły mury komunizmu, ale, jak to śpiewał bard, „Jakże gnijącym gruzem grzebać stary świat, kiedy nowego nie ma czym i na czym stawiać?” Jelcyn nie był w
stanie rozwiązać tego dylematu i, zapewne wychodząc z założenia, iż “bez pół litra nie rozbieriosz” w kolejnych butelkach poszukiwał natchnienia, jak sobie poradzić z państwem. Kiedy zatem na scenie politycznej pojawiła się nowa, praktycznie nieznana osoba, znużone chaosem społeczeństwo zaczęło w niej widzieć bohatera mającego siłę i charyzmę, by przywrócić dawną wielkość imperium. Na Putina spadł deszcz hołdów, wszak Rosjanie nie mieli wówczas zbyt wygórowanych wymagań: 40% społeczeństwa najbardziej podobało się to, że był on... trzeźwy. Oprócz tej zalety był również młody, przystojny, wysportowany – ot, miła odmiana po dostojnikach, którzy czasem sprawiali wrażenie mniej żywotnych od mumii Lenina spoczywającej w pobliskim mauzoleum. Baker i Glasser twierdzą, iż ów obiekt westchnień miał być jedynie marionetką tańczącą na sznurkach dzierżonych przez jelcynowskich oligarchów, główną składową genialnego przedsięwzięcia – Projektu Putin. Jak się okazało, były funkcjonariusz KGB nie dość, że rychło zerwał
wszystkie sznurki, to jeszcze zrobił porządek ze spragnionymi władzy animatorami.
Zastanawiając się nad fenomenem Putina i usiłując poznać prawdę o współczesnej Rosji, autorzy przeprowadzili dziesiątki wywiadów, zaś dzięki nim możemy złożyć układankę, której części składowe stanowią fascynujące historie o naszym wschodnim sąsiedzie. Poznamy zatem dzieje telewizji NTV, której założyciel podpisał na stację wyrok odpowiadając odmownie na wypowiedzianą z wrodzoną subtelnością kremlowskich włodaży propozycję: „Przyłączcie się do nas, bo inaczej sczeźniecie w piekle”. Owa jakże delikatna prośba była elementem planu mającego na celu przejęcie wszystkich ogólnokrajowych stacji telewizyjnych. W Cieniu Kremla przeczytamy również o dramacie „Kurska” i o specyficznej metodzie głosowania, którą poporzedza licytacja – kto da więcej dolarów posłom, ten zyska ich sympatię i cenny głos. Wojnę w Czeczenii i pacyfikacje wsi pod pretekstem walki z separatyzmem ujrzymy przez pryzmat tragedii kaukaskiej dziewczynki brutalnie zgwałconej i zamordowanej przez rosyjskiego pułkownika. Ów żołnierz badany był w
instytucie psychiatrii zarządzanym przez ludzi pamiętających jeszcze czasy stawiania diagnozy: „uważa, że należy koniecznie reagować na wszystkie wydarzenia, które uznaje za niesprawiedliwe, choć go nie dotyczą” (ergo: wróg ludu i zapewne schizofrenik). Jak się okazuje, i dziś ten instytut jest na usługach Kremla. Autorzy wnikliwie przyjrzeli się również ciepłym stosunkom z Georgem Bushem Jr., zapoczątkowanym na spotkaniu zamku pod Lublaną, podczas którego niebagatelną rolę odegrał pewien krzyżyk. Owa „przyjaźń” umocniła się jeszcze bardziej 11 września 2001 roku, gdy po krwawym zamachu na WTC Putin wykorzystał okazję do popisania się antyislamską retoryką przekonując, iż konflikt czeczeński jest po prostu kolejnym frontem w ogólnoświatowej walce z terroryzmem.

Po wizycie na szczytach władzy Baker i Glasser zapraszają nas do Moskwy – miasta w czasach prosperity. W stolicy, w której spotkało się wiele krańcowo różnych światów mieszkało 33 miliarderów, 1/5 społeczeństwa żyła na skraju ubóstwa, zaś do klasy średniej zaliczali się ludzie zarabiający 500 dolarów miesięcznie. Wraz z Putinem do Moskwy zawitał znaczny kapitał inwestycyjny, zaś gospodarka zaczęła rozwijać się w bardzo szybkim tempie, trzeba było tylko trafić na popyt. Pewien niedoszły fizyk jądrowy zaznał stabilizacji ekonomicznej dopiero wtedy, gdy zaczął handlować bielizną. Coraz bardziej widoczne było zobojętnienie wobec polityki – zamożniejsi mieszkańcy chcą czytać „Cosmopolitan”, chadzać do restauracji i korzystać z porad kosmetyczek, biedni zaś – w poszukiwaniu lepszego jutra – nie mają ani czasu, ani chęci, by śledzić przetasowania na Kremlu. Wojna w Czeczenii jest daleko, oddzielona ciężką kurtyną spraw codziennych, podobnie zresztą jak i przepychanki włodaży, wszak i tak „góra” jest niedostępna
dla zwykłego śmiertelnika. Ludzie pragną po prostu żyć, cieszyć się z boomu gospodarczego, śnić o dawnym imperium i marzyć o powrocie do czasów, gdy Europa uważnie nasłuchiwała wieści z Kremla. Coraz większą popularność zdobywają koszulki z napisem CCCP, zaś Związek Radziecki stał się jednym z najpopularniejszych produktów. Z herbu znów groźnie łypał orzeł Romanowów, hymnowi przywrócono dawną linię melodyczną, Rosjanie znów mogli być dumni ze swojej tożsamości i przyzwyczajeni do dawnej symboliki szybko odnajdywali się w nowej rzeczywistości. Poszukiwanie swojego miejsca w dającej coraz więcej perspektyw Moskwie było na tyle absorbujące, że można pozwolić sobie na luksus nie myślenia o wielkiej polityce. Często jednak bywa, że nie daje ona o sobie zapomnieć i brutalnie wbija się w stateczne życie ludzi: wraz z bombami podkładanymi przez terrorystów pod blokami mieszkalnymi czy komandem straceńców wdzierających się do teatru na Dubrowce. O szczegółach tragedii, która rozegrała się podczas spektaklu, będziemy
mogli dowiedzieć się dzięki bezpośrednim relacjom jej uczestników. Poznamy wreszcie sytuację w armii – skorumpowanym, nękanym masowymi dezercjami brutalnym swoistym państwie w państwie, którego kierownictwo notorycznie okłamuje Putina. Nie jest wolnym od korupcji i wpływów władzy również sądownictwo, do którego wprowadzono nowe, bardziej demokratyczne zasady: domniemanie niewinności, obowiązek udowodnienia winy oraz udział ławy przysięgłych. Owa reforma tchnęła powiew świeżości do ponurych gmaszysk sądów, w których dotychczas panował system, jakiego nawet Kafka by nie wymyślił. Powiew ten dość szybko stracił jednak na sile i rozproszył gdzieś w stęchłym zaduchu zamierzchłych przyzwyczajeń.
Najbardziej zainteresował mnie rozdział traktujący o Michaile Chodorkowskim, magnacie naftowym, który miał dość buty, by rzucić wyzwanie państwu. Ten współczesny Don Kichote podjął nierówną, z góry skazaną na porażkę walkę z imperium – zapewne nie pierwszy nie ostatni (Syberia jest długa i szeroka, jeszcze wielu błędnych rycerzy pomieści), jednak Chodorkowski był na tyle pewny siebie, że postanowił zablokować instytucjonalną większość kupując 1/3 Dumy. Takie praktyki nie były szczególnym novum, wszak posłowie bardzo chętnie przyjmowali zapomogi od oligarchów, jednak magnat zrobił wokół tej sprawy zbyt wielki szum, otwarcie rzucając rękawicę Putinowi. Ponadto Jukos chciał zaangażować się w sektor gazowy, na którym królował państwowy Gazprom – tego było już za wiele. Przed Chodorkowskim stanął wnet dylemat, czy wybrać niewolę w kraju, czy wolność za granicą, zaś Putin mógł bez większych skrupułów renacjonalizować Jukos. Bardzo ciekawym był również rozdział o wizycie w moskiewskiej szkole, w której autorzy
dzięki rozmowom z uczniami pragnęli „spojrzeć na przeszłość Rosji oczami jej przyszłości”.

Jak widać, Peter Baker i Susan Glasser poruszyli bardzo wiele aspektów – od wędrówki poprzez rosyjskie lokale gastronomiczne, poznanie muzycznych gustów Rosjan, opisanie najbiedniejszych zakątków Rosji, w których szaleje epidemia HIV, poprzez spojrzenie na przeżywającą okres świetności Moskwę, aż do ukazania, jak przeprowadza się kampanię wyborczą, steruje mediami i walczy o stołki. Wydawałoby się, że tak szerokie spectrum może prowadzić do niespójności tekstów i pobieżnego traktowania opisywanych zagadnień – nic bardziej mylnego. Historie opowiedziane przez autorów przeplatają się ze sobą nawzajem uzupełniając, zaś z poszczególnych elementów układanki wyłania się niewesoły obraz państwa, które dominuje nad gospodarką i praktycznie wszystkimi dziedzinami życia społecznego. Ów kraj rządzony jest przez człowieka, na którego ustach coraz rzadziej pojawia się pojęcie „demokracja” (zastępowane przez „stabilizacja”), w trakcie inauguracji drugiej kadencji Putin nie zająknął się o niej ani słowem. Wydaje się
jednak, że ludzie taki stan rzeczy akceptują, wszak mają poczucie bezpieczeństwa, porządek (kosztem wolności, ale jakoś specjalnie im to nie przeszkadza) i świadomość, że niczego nie zmienią, ale w zasadzie dzieje im się lepiej. Wreszcie na Kremlu rządzi prezydent silny, bezkompromisowy, taki, którego nie muszą się wstydzić. Włodaż ów ma mocną pięść, by kiedy trzeba, huknąć z impetem w stół, wszak Matuszka otoczona jest czyhającymi na nią wrogami (bardziej lub mniej iluzorycznymi), a lepsza twarda ręka i kaganiec, niż wstyd i śmiech Europy. Jednocześnie Putin zrozumiał, że w obecnych czasach kluczem do mocarstwa nie jest li tylko militaryzm, a również silna gospodarka, zaś instrumenty ekonomiczne są czasem o wiele skuteczniejsze, niż czołgi. Rosja Putina opisywana przez autorów „Cienia Kremla” jest zatem państwem skrajności, sprzeczności, miejscem przenikania dwóch światów – bogatej Moskwy i ubogiej prowincji, państwem zawieszonym gdzieś pomiędzy komunizmem a kapitalizmem, tyranią a demokracją, wreszcie
pomiędzy ponurą przeszłością cenzurowaną w podręcznikach, a świetlaną przyszłością rodem z butnych sloganów wygłaszanych z trybuny. Jedyne, co można autorom zarzucić to lekką tendencyjność, podczas próby ukazania Putina jako srogiego autorytarnego władcy lekceważącego życie swoich obywateli i paranoicznie wręcz usiłującego utajnić wszystko, co tylko się da, posuwają się moim zdaniem niekiedy zbyt daleko. Cień Kremla reklamowany jest jako kontynuator tradycji najwybitniejszych relacji reporterskich o Rosji. Po lekturze tej książki mogę z całą pewnością stwierdzić, iż ów okładkowy opis absolutnie nie jest przesadzony.

d44hik1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d44hik1

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj