Piąta część cyklu Temeraire zastaje głównych bohaterów w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Kapitan Laurence został skazany na śmierć za zdradę – brytyjskim przełożonym nie spodobała się najwyraźniej jego decyzja o uleczeniu populacji francuskich smoków. Samego zaś Temeraire’a odesłano na tereny rozpłodowe, gdzie nudną egzystencję wiodą smoki pozbawione załóg i kapitanów. Tymczasem Napoleon wspierany przez smoczycę Lien w dokonuje inwazji na teren Wielkiej Brytanii i zmierza w kierunku Londynu. Zdesperowane dowództwo armii brytyjskiej zawiesza zatem karę śmierci Laurence’a, by ten wspomógł obronę Wysp. Jak się jednak okazuje, Temeraire ma swoje własne pomysły na modernizację hierarchii wojsk Jego Królewskiej Mości, wykorzystując inwazję wojsk francuskich do zmiany losu brytyjskich smoków.
Zwycięstwo orłów przynosi pewne wytchnienie po wcześniejszych, mocno podróżniczych, częściach cyklu. Tym razem akcja powieści rozgrywa się na terenie Wysp Brytyjskich, dzięki czemu Novik mniej czasu poświęca opisom wojaży, skupiając się na samej wojaczce. Mamy więc potyczki, bitwy, desperackie odwroty, a nawet akcję szpiegowską na terenach okupowanych przez wroga. Wszystko to opowiedziane niewymuszonym, acz zbyt prostym językiem przez trzecioosobowego narratora. Wyszła autorce całkiem wciągająca książka fantastyczna , którą po prostu się dobrze czyta. Tylko tyle i aż tyle. Dzięki większemu zagęszczeniu wydarzeń Zwycięstwo orłów trzyma w napięciu. Nawet jeśli Novik zaczyna trochę zagłębiać się w psychologię bohaterów (co wychodzi jej zbyt prosto) i moralizowanie na temat sytuacji smoków (co wychodzi jeszcze prościej), to za chwilę z pewnością trafi się jakaś bitwa lub potyczka, która odegna nudę. Zapewne autorka wstrzymuje się z kolejnymi refleksjami na temat uciskanych przez potęgi kolonialne ludów
do następnej części, ta rozgrywać się będzie wszak w Australii. Trzeba więc cieszyć się batalistycznym klimatem Zwycięstwa orłów, bo sceneria kontynentu zamieszkanego kangury i misie koala raczej wielkim konfliktom z udziałem setek tysięcy żołnierzy nie sprzyja. No, chyba że Australię zaatakują Chiny.
Można do Novik mieć jednak pewne pretensje. Smoki stworzone przez autorkę to bestie o umysłach dzieci, skupiają się głównie na swoich potrzebach, a motywacje ich działań ograniczają się do zdobycia łupu i ochrony swoich kapitanów. To głównie przez ich prostotę trudno uwierzyć w te fragmenty książki, które usilnie starają wbić do głowy czytelnikom przeświadczenie, że smoki są w gruncie rzeczy genialne. Styl Novik pozostaje prosty i niczym nie zaskakuje. Dialogi bywają nudne i przeciągnięte, za to opisy pozbawione choćby cienia głębi, czy fantazji literackiej. Postaci są w sumie wykonane z kartonu. Czy jednak przystoi docinać serii przy jej piątej części? Niepokoi również dość zaćmiona koncepcja serii. Nie wiemy w zasadzie, do czego cykl Temeraire zmierza. Skoro kolejna część dziać się będzie w Australii, wygląda więc na to, że Novik zamierza przepędzić załogę Temeraire po wszystkich kontynentach. Ale po co? Jaki jest tego głębszy cel? Gdzie klamra fabularna spinająca te wszystkie wojaże i wojaczkę? Czytając
Zwycięstwo orłów ma się wrażenie, że sama autorka nie za bardzo wie, gdzie literacką podróż chce zakończyć. Mój portfel tego nie lubi.
Książka przynosi jednak powiew świeżości w postaci kilku elementów wojny, które książki fantastyczne zazwyczaj ignorują. Potyczka goni potyczkę, a same smoki nie mają za bardzo czasu na marudzenie, więc ich zdziecinnienie nie przeszkadza tak, jak w poprzednich częściach cyklu. Ważne miejsce w fabule zajmuje problem odpowiedniego zaopatrzenia w prowiant smoczych formacji. Szczególnie odbija się ta kwestia na francuskich wojskach okupacyjnych, co wykorzystuje generał Wellesley, jedna z niewielu postaci, które jakoś wybijają się z tłumu bezbarwnych bohaterów. Trawiony poczuciem winy Laurence, wcześniej żywy symbol honoru prawdziwego Anglika, również pokaże swoją mroczniejszą stronę, biorąc na siebie wysoce haniebne zadanie bojowe. Wszystkie osoby, które wciągnęły się w historię opowiadaną przez Naomi Novik przeczytają Zwycięstwo smoków z przyjemnością. Spiętrzona ilość scen batalistycznych nie pozwala się od książki oderwać. Sama Novik w końcu nabrała na tyle dużo odwagi, aby nie tylko opisywać jak
wyglądałyby czasy Napoleona, gdyby istniały smoki, ale popuścić trochę wyobraźni i stworzyć historię prawdziwie alternatywną. Rosnąca liczba książek cyklu jest co prawda pewną barierą dla nowych czytelników, choć zainteresować się nim powinni wszyscy miłośnicy literatury fantastycznej. Resztę czytelników brak jakiejś szczególnej klamry fabularnej dla cyklu może po prostu zacząć nużyć.