Mocny początek powieści. Październikowy, jeszcze całkiem ciepły dzień. Mieszany, jesienny las mieniący się wieloma kolorami żółci i czerwieni. Pozbawiony życia, nagi tułów kobiety szybujący gdzieś między wysokimi drzewami. Mężczyzna bez ramion, z oderwanym fragmentem twarzy. Zwłoki, resztki okaleczonych ciał, bagaże, kawałki metalu. Spokój lasu i cisza wypełniona po brzegi śmiercią. Drażniący nozdrza fetor. Obraz katastrofy lotniczej, śmierci zwielokrotnionej. Doktor Brennan dociera na miejsce upadku rejsowego samolotu dość szybko. Będąc niedaleko, w drodze z Charlotte do Knoxville zostaje poproszona o udanie się na miejsce wypadku. Jest fachowcem od zmarłych, członkiem DMORT, sekcji agencji do spraw katastrof narodowych, specjalistą od spraw poważnych. Poważne sprawy to takie, na które nigdy tak do końca nie jest się dobrze przygotowanym. To wielkie katastrofy samolotów, pociągów, autobusów. Śmierć w liczbie mnogiej. To tam na miejscu w dość nietypowej sytuacji Brennan odnajduje przypadkiem pewne ludzkie
szczątki. Pozornie wyglądające na część ciała którejś z ofiar niedawnego wypadku. Nie podejrzewa jednak, że w tym momencie staje oko w oko z pewną mroczną tajemnicą, którą wpływowe osoby będą chciały ukryć i to za wszelką cenę.
To czwarty z kolei tom cyklu o słynnej pani antropolog. Zaskakujący pewną zmianą stylu, przynajmniej w stosunku do debiutanckiego Deja Dead. Zmianą dość korzystną. Jest w tej powieści wciągająca, dobrze opowiedziana historia. Jest to, co u Kathy Reichs stanowi wartość - umiejętność opisywania niuansów zawodu antropologa sądowego językiem jasnym i zrozumiałym dla zwykłego czytelnika. Jest umiejętność oddania nastroju bohaterki, widzenia i odczuwania przez nią świata. Ukazanie jej sylwetki w szerszym kontekście niż tylko praca zawodowa. Owszem, Temperance żyje swoją pracą, pochłania ją ona niemal bez reszty. Jest może nawet jakąś formą ucieczki przed wyzwaniami i problemami życia. Na gruncie zawodowym bowiem pani doktor czuje się pewna i kompetentna. W życiu nie ze wszystkim radzi sobie równie dobrze. Jednak to, że Brennan poznajemy w różnych sytuacjach, widzimy ją zarówno silną, jak i słabą, pewną siebie jak i zagubioną, uatrakcyjnia i urozmaica lekturę. Pozwala lepiej utożsamiać się z postacią,
która nie jest jakimś sztucznym ideałem, a człowiekiem z krwi i kości, miotanym zmiennymi, wybuchającymi nagle emocjami. W tym tomie poznajemy kolejne szczegóły z przeszłości Temperance. Pewne sprawy się wyjaśniają. Inne ciągle są pełne niedopowiedzeń. Przede wszystkim bierzemy jednak udział w dramatycznych wydarzeniach i w odkrywaniu pewnej ponurej tajemnicy.
Reichs trochę przytłacza nas ilością szczegółów w opisach, śledzimy kolejne zmiany bielizny bohaterki, poznajemy nazwy pijanych przez nią napojów i jadanych dań. Irytujące i irracjonalne są niektóre zachowania Tempe, inteligentnej kobiety, która stosuje w praktyce motto "chciałabym i boję się". Pragnie być z kimś bliżej, a jednocześnie nieustannie odtrąca taką osobę. Zmagania Brennan z samą sobą są pełne napięcia i nieustannych wolt. Interesującym wątkiem jest, całkiem zresztą niezłe, pokazanie trudnej sytuacji w której nagle znajduje się bohaterka. Czuje się zaszczuta i to na gruncie, który jest głównym źródłem jej poczucia własnej wartości. Tempe stawiane są zarzuty o niekompetencję, utrudnianie pracy, niewłaściwe podejście do obowiązków służbowych. Pisarka świetnie pokazuje jak trudno bronić się w takiej nie do końca jasnej sytuacji, pod presją zainteresowania mediów i pleniących się plotek, w obliczu nagle odwracających się znajomych i współpracowników. Powieść nie jest idealna, wydaje się nawet
nieznacznie gorsza od Deja Dead. Może to jednak tylko kwestia pewnego oswojenia się ze sposobem pisania Reichs? Fabuła ma, na szczęście nieliczne, mielizny, ale mieszczą się one w normie tego typu powieści. Czasami zachowania Brennan są dziwnie nielogiczne, ale każdy z nas potrafi być takim od czasu do czasu. W sumie czyta się dobrze, a lektura tego tomu zachęca do sięgnięcia po kolejne produkty pisarskiej działalności pani Reichs.