Policja zatłukła ją na śmierć. Tak zaczyna się rewolucja
Irańska policja moralna jest coraz bardziej brutalna wobec kobiet, które nie stosują się do islamskich zasad ubioru. Ajatollahowie przykręcili Irankom śrubę, a te w odpowiedzi palą hidżaby. W rezultacie Iran płonie, a w zamieszkach zginęło kilkadziesiąt osób. - Władza boi się kobiet, stąd przemoc - mówi WP iranistka Aleksandra Chrobak.
W Iranie od kilku dni trwają zamieszki i starcia z policją. Jak podają niektóre źródła mogło w nich zginąć kilkadziesiąt osób, wśród nich nastolatki. Masowe protesty w 14 miastach rozpoczęły się po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej i brutalnie pobitej przez islamską policję obyczajową za brak chusty na głowie. Aleksandra Chrobak, autorka książki "Fashionistki zrzucają czadory" tłumaczy dlaczego Iranki palą hidżaby.
Sebastian Łupak: Czym jest islamska policja obyczajowa dbająca o moralność mieszkanek Iranu?
Aleksandra Chrobak: Policja moralna to formacja ochotników mająca za zadanie tropić i karać występki kobiet przeciw islamskim zasadom obyczajowym. Dotyczą one stroju, ale też np. okazywanie sobie czułości na ulicy przez pary.
Taki patrol składa się z mężczyzn o fundamentalistycznych poglądach oraz kobiet w czarnych czadorach gotowych do wyłapywania "sióstr siejących zgorszenie".
A co może wywołać zgorszenie?
Choćby chusta na ramionach zamiast na głowie, zbyt krótki rękaw, podarte modnie jeansy.
Jakie prawa ma taka policja?
Patrol policji moralnej ma do dyspozycji samochód policyjny i pałki, które po kilku latach zbierania kurzu, znów wracają w Iranie do użytku. Policjanci mogą zatrzymywać na ulicy kobiety i przymusowo doprowadzać je do tzw. centrów reedukacji. Jeszcze niedawno po pouczającej pogadance kobiety wypuszczano z takiego miejsca do domu. Teraz, niestety, te centra stają się miejscami tortur.
Jak twierdzą świadkowie, 22-letnia Mahsa Amini została aresztowana na ulicy za brak hidżabu, czyli nakrycia głowy. Nie przeżyła tego aresztowania. Jest podejrzenie, że została zatłuczona na śmierć…
Tragiczna śmierć Mahsy Amini to symbol przykręcania kobietom śruby przez nowy fundamentalistyczny rząd irański. Znamienne, że do aresztowania nie doszło na zabitej dechami prowincji tylko Teheranie, czyli stolicy i metropolii, dotąd oazie swobód dla kobiet. To znak, że władza się brutalizuje i zwraca przeciwko kobietom.
Dlaczego tak się dzieje?
Bo rewolucja w Iranie to kobieta. My czegoś też się w Polsce o tym dowiedzieliśmy w czasie Strajku Kobiet. Władza po prostu boi się kobiet i obalenia patriarchalnego porządku.
Skąd ta fiksacja mułłów i ajatollahów na stroju kobiecym?
W Iranie ubiór kobiecy jest manifestem religijnym, politycznym i kulturowym. Islamska Republika Iranu od czasu rewolucji w latach 1978-79 wprowadziła kanon stroju kobiecego, który przystoi muzułmance. Stoi on w kontrze do czasów spódniczki mini popularnej w epoce szacha Rezy Pahlawiego.
Co dokładnie określili ajatollahowie odnośnie stroju kobiety?
Kobieta ma nosić chustę na głowie; ramiona, dekolt i nogi mają być zasłonięte. Przyjęło się też, że kobieca sylwetka powinna być zasłonięta.
Czadorem?
Czador, czyli czarna płachta materiału, którą kobieta owija się wychodząc z domu, nie jest obowiązkowy i nie był nawet zaraz po Rewolucji. Poprawnym strojem były wtedy raczej prochowce i płaszcze. Ale już wtedy kobiety się buntowały i poprzez modę wyrażały swój sprzeciw wobec reżimu islamskiego. A to dodawały do chusty i płaszcza szpilki, albo podwijały rękawy, a chustę drapowały na tapirowanych fryzurach.
Z czasem, gdy władza ajatollaha Chomeiniego się umocniła, zaczęto nakłaniać kobiety do noszenia czadoru, czyniąc jedynym akceptowalnym kolor czarny i zakazując innych barw. Później czarny czador został też obowiązującym uniformem na stanowiskach w sektorze państwowym.
Jednak dziś czadory leżą w pawlaczu, gdzie gryzą je mole.
To co się nosi w zamian?
Standardem są teraz jeansy rurki albo spodnie typu czino, bluzka na ramiączkach, często opinająca powiększony biust i rozpięta narzutka albo żakiet z krótkim rękawem. Chusty, szczególnie w miastach, to fikcja, taki "listek figowy" narzucony na długie rozpuszczone blond loki.
Dlaczego fikcja?
Dziewczyny zmuszane do noszenia hidżabu przez prawo są niezwykle pomysłowe w jego omijaniu. Widziałam raz babeczkę w metrze z długim końskim ogonkiem upiętym wysoko i włosami puszczonymi po boku twarzy z "woalką" łopocząca gdzieś za głową.
Bardzo często chusta leży na ramionach kobiety, jakby spadła i jakoś nie było okazji jej poprawić. Widziałam w Teheranie kobiety w ogóle bez chust. Nawet na prowincji, w małych mieścinach, gdzie standardem są brązowe i czarne płaszczyki, pojawiają się grupy nastolatek ze smartfonami, ubrane w kolorowe narzutki i z widocznym balejażem.
To wszystko chyba nie wzbudza zachwytu ajatollahów…
Kobieca moda w Iranie to narzędzie oporu wobec reżimu religijnego. Taka partyzancka walka kobiet z reżimem. Ubiór to pole do wyraża siebie i swojej podmiotowości w warunkach opresji.
Iranki starają się znaleźć przestrzeń dla siebie. Na przykład w samochodzie dziewczyny nie czują, że są w miejscu publicznym, więc prowadzą bez chust. To samo dotyczy restauracji, modnych centrów handlowych czy gór. Chusty natychmiast spadają tam na ramiona, mimo, że to miejsca de facto publiczne. Nie po to kobieta płaci gruba kasę za utrzymanie na głowie koloru blond, żeby nikt tego potem nie widział. Zimą Iranki często zakładają po prostu czapki. Moja znajoma już jesienią paraduje w czapce z uszami myszki Miki.
Jeszcze lepiej widać to w mediach społecznościowych, choćby na Instagramie. Tu zasady stroju muzułmańskiego nie obowiązują. Kobiety w mediach społecznościowych mogą być sobą. Pokazują swoje obfite kształty w obcisłych legginsach, trenują w crop topach i zdmuchują świeczki na urodzinowym torcie w sukienkach mini.
A jednak Mahsa Amini zapłaciła życiem za swój "wyzywający" ubiór.
Ponieważ rząd irański dostrzegł bunt kobiet i stara się mu przeciwstawić. W kraju panuje poważny kryzys gospodarczy, a twardogłowi ajatollahowie stają się coraz bardziej autorytarni. Tymczasem społeczeństwo się liberalizuje.
Nowy prezydent Iranu Ebrahim Raisi, który rok temu objął urząd, to człowiek o niechlubnej przeszłości, a do tego fundamentalista religijny. Jako zastępca prokuratora generalnego w 1988 roku brał udział w czystkach więźniów politycznych. Jako członek tzw. "komitetu śmierci" był zaangażowany w ich egzekucje, ich liczba jest szacowana na nawet trzy tysiące. Były obawy, co się wydarzy, kiedy taki człowiek obejmie władzę. Dziś już widzimy – wrócił zamordyzm.
Dlatego tak wiele kobiet w ostatnich dniach zdecydowało się na publiczne palenie hidżabów?
Kobiety albo palą hidżaby albo obcinają sobie piękne kruczoczarne włosy na znak desperackiego protestu. To bardzo wymowne gesty buntu. One rzucają reżimowi rękawice i pokazują, że się nie boją. To działa na reżim jak płachta na byka. Dochodzi do eskalacji protestów, mężczyźni też wychodzą na ulice. Widzą, że skoro dziewczyna umarła za niedbale założoną chustę, to oni nie mają już nic do stracenia.
Idzie więc o coś więcej niż strój. Nowa władza daje jasny sygnał: chcemy kontrolować wasz strój, a co za tym idzie wasze zachowanie i wasze myśli.
Tak. Dlatego skończył się czas pobłażania władzy dla luźniejszego stroju i swobody obyczajów. Wcześniej było tak, że my udajemy, że nosimy chusty, a władza udaje, że tego nie widzi. Ale niedawno pojawiały się nowe restrykcje, a policja moralności jest coraz bardziej brutalna w ich egzekwowaniu. Władza zapowiedziała nawet używanie technologii rozpoznawania twarzy do rejestracji wykroczeń przeciw moralności. Rząd nie przymyka już oka na to, co noszą kobiety. Za tym poszło przyzwolenie na przemoc. Centra reedukacji zaczynają zmieniać się w więzienia.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jak to się może skończyć?
Protestują już nie tylko młode kobiety, ale ich koledzy czy rodzice pamiętający czasy, gdy w Iranie można było chodzić w hipisowskich jeansach. Irańczycy i Iranki są społeczeństwem w większości prozachodnim. Kobiet, które noszą chustę z przekonania jest niewiele. Jednak to prozachodnie społeczeństwo jest prowadzone na krótkiej smyczy przez coraz bardziej autorytarny reżim. Ludzie są trzymani za twarz. Nie ma w pełni wolnych i demokratycznych wyborów - listę kandydatów musi najpierw zaaprobować ciało złożone z konserwatywnych duchownych.
Czy te zamieszki się przedłużą?
Tego nie wiem. Zobaczymy. Dotąd ludzie, jeśli mieli pieniądze, skupiali się raczej na zakupach w Mediolanie niż na polityce. Nie myśleli o męczeństwie. Dzięki telefonom mieli kontakt ze światem, mogli też oddawać się konsumpcji, nawet jeśli były to tylko tanie podróbki zachodnich dóbr. Mogli spotykać się w centrach handlowych i randkować bez oddechu policji moralności na karku. Jeździli na wakacje do Turcji i Dubaju. W dużych miastach i na uniwersytetach młodzi mieli przestrzeń dla siebie. Te swobody obyczajowe to był wentyl bezpieczeństwa w społeczeństwie, które jest demograficznie bardzo młode.
A teraz ajatollahowie im to wszystko zabierają. Młodzi Irańczycy i Iranki znów czują, że się duszą we własnym kraju. Miejmy nadzieję, że tym razem pożegnają ten reżim.
Rozmawiał Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Aleksandra Chrobak, autorka książek "Beduinki na Instagramie" oraz "Fashionistki zarzucają czadory". Studiowała iranistykę, religioznawstwo i polonistykę w Krakowie. Miłośniczka Bliskiego Wschodu, gdzie mieszkała przez wiele lat.