Trwa ładowanie...
recenzja
28-04-2011 12:00

Smakowity „ilustrowany romans kulinarny”

Smakowity „ilustrowany romans kulinarny”Źródło: Inne
d3egbnh
d3egbnh

Napisać dobry, zabawny i bezpretensjonalny romans to niemała sztuka. Jeszcze trudniej stworzyć romans, który z równym zainteresowaniem przeczytają dzieci, rodzice i dziadkowie. A jeśli wyobrazimy sobie taki „romans dla wszystkich” i do tego dorzucimy jeszcze przepisy kulinarne w formie smakowitych przerywników? Choć wydaje się, że taka mieszanina („ilustrowany romans kulinarny”) jest już niejako z założenia niestrawna, wystarczy sięgnąć po „Romans palce lizać” Grzegorza Kasdepkego, by przekonać się, że nic bardziej mylnego.

Bohaterami książki jest trzech sympatycznych panów: mały Felek, jego tata Felicjan i jego dziadek Feluś. Panów łączy nie tylko imię, ale także poważne problemy sercowe (w przypadku dziadka nie tylko w znaczeniu przenośnym, ale i dosłownym). „Niektórzy dziedziczą po rodzicach wzrost, urodę i majątek, a Felek odziedziczył jedynie imię po tacie i skłonność do nieszczęśliwego zakochiwania się po mamie. I jeszcze łakomstwo – ale to już po dziadku”. Już w pierwszym zdaniu Grzegorz Kasdepke podpowiada, o czym będzie nam opowiadał na kolejnych stronach: o miłości, jedzeniu oraz, last but not least, niebanalnej więzi pomiędzy Felkiem oraz jego ojcem i dziadkiem.

Ojciec Felka jest astronomem, od którego żona (Ania) odeszła najpewniej dlatego, że gwiazdy kochał dużo bardziej od niej: „Felicjan skupiał się wyłącznie na swoich mgławicach, galaktykach i czarnych dziurach. Wypatrywał ich w dalekim kosmosie, a wystarczyło, że zabrakło tej jednej najważniejszej osoby, by czarna dziura rozgościła się pod jego dachem”. Z kolei dziadek Feluś to emerytowany nauczyciel języka polskiego, który obecnie całe dni spędza nad krzyżówkami. Nie rozwiązuje ich, lecz układa, jak na współpracownika pisma „Szaradzista” przystało. Jak Felicjan wzdycha do swojej ukochanej Ani, która wyprowadziła się jakiś czas temu z ich mieszkania, tak dziadek Feluś nie potrafi żyć bez doktor Skowrońskiej. O wielkości (i szaleństwie) jego uczucia świadczy fakt, że jednego dnia „przeżywa” atak trzustki, innego – decyduje się upozorować własny atak serca tylko po to, by piękna lekarka mogła go w cudowny sposób uleczyć jednym spojrzeniem. Trio zakochanych dopełnia najmłodszy Felek i jego miłość do koleżanki
z klasy: „Zaprosić Marysię do domu? Pod pretekstem obserwacji gwiazd? Czemu nie. Nie każdy ma ojca astronoma. Oczywiście tata nie nadaje się do pokazywania; zaraz zacząłby przynudzać, opowiadając o kwazarach, satelitach i różnych ciałach niebieskich – a jedyne ciało, jakie interesowało Felka (ciało Marysi), wcale nie było niebieskie, tylko bladoróżowe”.

Talent kulinarny Felek zdecydowanie odziedziczył po dziadku, czego dowodem dni, w które przypadają kulinarne „dyżury” ojca. Zazwyczaj śniadania Felicjana są do bólu przewidywalne, ale bywa, że i jemu zdarzało się wszystkich zaskoczyć. Niestety, nie w pozytywny sposób. Felek wspomina na przykład, jak któregoś ranka ojciec podał mu na śniadanie mleko wymieszane z jogurtem: „Wybaczyli mu to tylko dlatego, że poprzedniej nocy tata siedział do późna w obserwatorium astronomicznym i podglądał wybuch supernowej”. Na szczęście mieszka z nimi jeszcze dziadek, z którym można wybrać się do kuchni i rozpocząć, mniej lub bardziej odważne, kuchenne rewolucje. Także czytelnicy książki (dzieci, ich rodzice i dziadkowie) mogą pójść śladami jej wygłodniałych bohaterów i wcielić w życie przynajmniej niektóre przepisy kulinarne zaprezentowane w książce. Zachęcające jest to, że prawie wszystkie dania można stosunkowo łatwo i szybko przyrządzić, a do tego – dla urozmaicenia – dostosowano je do różnych nastrojów i stanów
emocjonalnych. Na gorsze chwile („A kysz smutki!”) polecany jest „kisz Felka” (po francusku: quische) lub „(Bez)nadzieja”, czyli beznadziejnie prosta zapiekanka z serem i pieczarkami. Jeśli nie możemy poradzić sobie z jakimś problemem, jak znalazł będzie „Pa, pa, kłopoty!”, czyli papardelle z serem pleśniowym. Dla niezdecydowanych – naleśniki (bo można sobie wybrać, czy będą z serem i parówką, czy z awokado, czy po prostu z dżemem), dla szczególnie emocjonalnych – „Kremowa czułość”, czyli zupa krem z dyni. Chcąc zrobić Wam jeszcze większy apetyt na „Romans palce lizać” dodam, że znajdziecie tam jeszcze przepisy m.in. na „Sernik, którego ci pozazdroszczą”, „Puchar szczęścia” i – moja ulubiona nazwa dania z książki – „Czarno wszędzie, słodko wszędzie”. Warto sprawdzić, co kryje się pod tymi nazwami i z książką pod pachą odwiedzić kuchnię.

d3egbnh

„Kulinarne” są także tytuły kolejnych rozdziałów opowiadających o miłosnych perypetiach Felka, Felicjana i Felusia. Mamy więc „Szczyptę smutku”, „Listek wstydu”, „Ząbek poczucia winy”, „Krztynę nadziei”, „Ziarenko tęsknoty”, „Pół łyżeczki czułości” czy, w końcu, „Kawalątek szczęścia”. Wszystkie składniki zostały dokładnie wymieszane, a efektem jest smakowite danie – „Romans palce lizać” Grzegorza Kasdepkego i Oli Cieślak.Pracami Cieślak, jednej z moich ulubionych rodzimych graficzek i ilustratorek , zachwycałem się już przy okazji „Powidoków” Tiny Oziewicz (Wyd. Dwie Siostry), a jeszcze wcześniej w czasie lektury/oglądania wspaniałego „Love Story”. Opracowanie graficzne oraz zabawne, oryginalne, choć proste i nieprzekombinowane ilustracje współtworzące „Romans palce lizać” raz jeszcze upewniają mnie w przekonaniu, że Ola Cieślak wielką artystką jest.

Dodam jeszcze, że osobnym „bohaterem” książki jest warszawska Saska Kępa, gdzie znajduje się przytulna willa trzech Felków i gdzie toczą się ich wszystkie przygody. Nie zdradzam w tym miejscu zbyt wielu szczegółów fabuły, by czytelnik również mógł czerpać przyjemność z lektury, ale raz jeszcze podkreślę, że „Romans palce lizać” to książka mądra, pożyteczna (przepisy!), wciągająca od pierwszych zdań, autentycznie zabawna, ujmująco bezpretensjonalna (a przecież mamy tutaj do czynienia aż z trzema romansami!), świetnie zilustrowana i wydana (solidna twarda oprawa, papier dobrej jakości). Wszystkie powyższe zalety powinny być standardem w przypadku publikowanych u nas książek (zresztą nie tylko tych przeznaczonych dla dzieci i młodzieży), ale dopóki będzie inaczej, na wysokie noty zasługuje każda pozycja spełniająca te – nie tak znowu wygórowane – normy.

d3egbnh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3egbnh