Ta książka to swoiste zaproszenie dla niewtajemniczonych, albo inaczej – to pozycja dla pasjonatów. Paradoks? Nie do końca. Jednakże, nie napiszę, że to książka dla każdego, nie użyje utartej formuły, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Bo to z jednej strony prawda, z drugiej – bzdura. Paradoks? Niekoniecznie. W niewielkiej objętościowo książeczce mieści się sporo akcji, brawurowa ucieczka, wyczerpujący pościg, kilka uciesznych wizyt w alkowach, historia rodem z kryminału, cień sycylijskiej mafii, miniona epoka wraz z jej lokalnym kolorytem i obrazy. Dużo obrazów. Pomimo mnogości wątków to raczej pozycja bardziej do refleksji niż do przeczytania tak ot, na szybko. Bo choć czyta się szybko, to refleksja, która następuje potem zabierze więcej czasu niż sama lektura. A lektura tej książki to też ciekawa przygoda, bo nie sposób śledzić tekstu nie spoglądając na komentowane przez malarza jego własne obrazy, spoglądając – nie sposób oderwać się od słów malarza. Koło się zamyka.
Autor prowadzi narrację dwutorowo, z jednej strony słanemu pisarzowi karze odwiedzić Syrakuzy i wplątać się w historię z gatunku niebezpiecznych, acz fascynujących. Z drugiej – odnalezione zapiski Caravaggia pozwalają nam śledzić losy malarza w okresie najmniej znanym i prawie nieudokumentowanym przez historyków. Wspólnym mianownikiem jest ucieczka, desperackie próby ukrycia się, przetrwania, uniknięcia najgorszego, co za tym idzie – tajemnica, sekret, przebranie. Kolor Słońca autorstwa Andrea Camilleri to książka szczególna, trudną do zdefiniowania szczególnością, która sprawia, że niektóre lektury odkłada się na półkę i wraca do codziennych czynności, inne otwiera raz po raz, gromadzi więcej materiałów z zakresu tematycznego, przegląda wielokrotnie. Opowieść, którą dane mi było poczytać sytuuje się w tej drugiej kategorii. Wspomniane zaproszenie dla niewtajemniczonych polega na uchyleniu rąbka tajemnicy, pokazaniu kilku obrazów, odmalowaniu epoki i pokazania fragmentu życia malarza. To także próba
wniknięcia gdzieś głębiej – malarzowi pod czaszkę zapewne; jest więc próba uchwycenia stanów emocjonalnych geniusza, którego umysł czasami odmawia posłuszeństwa, którego przebogata wyobraźnia walczy o lepsze z wizjami z bagnistych okolic podświadomości. Słońce świeci na czarno, biała komża podczas nocy nasiąka krwią. Można zastanowić się, na ile to próba udana. Niewtajemniczony w twórczość Caravaggia czytelnik dostał impuls, który albo każe mu sięgnąć po najbliższy album historii sztuki, albo zignorować opowieść cokolwiek fascynującą, ale wymagającą dodatkowych studiów. Dla znawców tematu opowieść Camilleriego to też gratka, bo ci docenią i ocenią nie tyle sprawność warsztatową autora, ale wiedzę o epoce i malarzu, która to wiedza sprawiła, że ten podjął był się zadania arcytrudnego. To rodzaj zabawy w „co by było, gdyby…” prowadzonej na wyższym poziomie wtajemniczenia. Polecam dać się wtajemniczyć.