Gdzie ściele się trup, tam zaraz rozlegnie się stukot obcasów. To znak, że rozpoczyna się śledztwo. Książka Bernadetty Darskiej uzmysławia nam, w jak ogromnej mierze demaskowanie przestępców stało się w powieściach kryminalnych damskim zajęciem. Męscy bohaterowie odpłynęli, jak się zdaje, w stronę powieści (i kina) akcji, z wojną, terroryzmem i grą wywiadów w tle, a to, co w dwudziestym wieku było atrakcyjną odmianą – detektyw w spódnicy – w naszym stuleciu stało się normą. Standardem. Gigantyczny materiał źródłowy zgromadzony przez autorkę, nawet pobieżnie podsumowany, ukazuje miażdżący rezultat: major Downar i porucznik Borewicz przeszli na emeryturę, a powieści kryminalne piszą kobiety, o kobietach i dla kobiet.
Ogrom zanalizowanego materiału rzeczywiście robi wrażenie – dwadzieścia dziewięć cykli powieściowych (cykl to co najmniej dwie powieści, ale bywa, że kilkanaście), do tego artykuły prasowe, wywiady z autor(k)ami, recenzje… Można ten potężny tom potraktować na przykład jako zbiór podpowiedzi, z którą z nieznanych jeszcze bohaterek warto wybrać się w zimowy wieczór na poszukiwanie prawdy i sprawiedliwości, bo o bohaterkach dowiemy się sporo: o ich wyglądzie i charakterze, silnych stronach i kompleksach, rodzinie, romansach i finansach, ale nigdy nie dowiemy się, kto zabił. Ani dlaczego. Sama wiem, że niełatwo o kryminale napisać coś, co będzie miało choć trochę sensu, a nie odsłoni suspensu. I tak prawie trzydzieści razy… Chapeau bas.
Można też czytać „Śledztwo i płeć” w sposób, jak się domyślam, bardziej zamierzony przez autorkę: jako krytycznoliteracką wyprawę w stronę powieści popularnej, często niedocenianej w roli świadectwa swoich czasów. Szczególnie wdzięcznym gatunkiem portretującym mikro-i makrospołeczności jest właśnie powieść kryminalna, w swoich najróżnorodniejszych odsłonach, od humoreski do romansu, od fantasy z wampirami do powieści kostiumowej (w zorientowanej na tu-i-teraz galerii bohaterek „Śledztwa i płci” najbardziej zabrakło mi właśnie dociekliwych bohaterek z odległych epok, a szczególnie „Mistrzyni sztuki śmierci”, czyli dwunastowiecznej medyczki Adelii z trzytomowego cyklu Ariany Franklin)
.
Książka Bernadetty Darskiej dowodzi, że powieści kryminalne z kobietami w głównych rolach są czymś daleko bardziej interesującym, niż igraszkami z zamianą kostiumów i ról. A może w ogóle współczesne powieści kryminalne, bodaj najciekawiej, obok „urban fantasy” rozwijający się obecnie gatunek popularny, są znacznie doskonalszym zwierciadłem współczesności, niż bylibyśmy skłonni przypuszczać?